Nie mamy zimy, a mamy tragedię
Często masz poczucie, że zastępujesz państwo i samorząd?
Bardzo często. Na przykład przez dobrych 10 miesięcy musieliśmy jednocześnie walczyć z tymi, którzy spalają odpady i tymi, którzy powinni ich ścigać, czyli ze strażą miejską. Pytaliśmy ich regularnie o to, jak prowadza kontrole, jakie efekty przynoszą. W końcu doszło do utworzenia ekopatrolu, co postulowaliśmy.
A doszło do takiego momentu, że dzwonią i pytają, co zrobić, żeby było lepiej?
Od kilkunastu miesięcy nie mamy żadnego konfliktu z urzędem miasta. Do tego mamy takiego przewodniczącego rady Wojciecha Kiljańczyka, który całkowicie nas wspiera. Z nim mamy taką relację. Pyta nas o to, co myślimy o różnych rozwiązaniach.
Pytam, bo mnie ostatnio zaczęło bardzo męczyć to, że u nas o wszystko trzeba walczyć. Nie chcesz, żeby ci drzewo wycięli za oknem? Musisz walczyć. Żeby park był? Walczyć. Kontrole tego, czy ktoś oponami nie pali? Trzeba walczyć. Bardzo to jest męczące i pozbawione sensu.
Jeszcze niedawno jak do Rybnika przyjeżdżali dziennikarze, to im mówiono, żeby z Kuczmą nie gadali, bo to jest fanatyk. Ale nie da się inaczej. W nadzwyczajnej sytuacji, a w Rybniku mamy nadzwyczajną sytuację, bo jeżeli w październiku 2019 roku na 31 dni, 19 mamy z przekroczeniami norm po 500, 600 proc., to inaczej się tego nazwać nie da. Nie mamy zimy, a mamy tragedię.
Jak wręczaliśmy przewodniczącemu rady miasta szczupaka z maską [w 2016 roku Rybnicki Alarm Smogowy wręczył przewodniczącemu rady propozycję nowego herbu miasta, w którym znajdującego się w nim szczupaka zaopatrzono w maskę przeciwsmogową – tb] – akurat wtedy powietrze było dramatyczne – to zaczynając, zapytałem, czy jest świadomy, że jeżeli dziś w nocy w Rybniku urodziło się jakieś dziecko, to na dzień dobry dostało „500 plus”. Ale nie złotówek, a pyłu zawieszonego.
To jest tragiczne, nienormalne, że rodzące się dziecko bierze oddech i jest zatruwane. Taka sytuacja wymaga nadzwyczajnych działań. Nie ma usprawiedliwienia dla ich braku i chodzenia bokiem.
Osiągnęliśmy jednak taki moment, że z samorządem wspieramy się nawzajem. Zwłaszcza po zmianie przewodniczącego miejskiej rady na Wojciecha Kiljańczyka, bo jemu smog bardzo mocno leży na sercu. Z prezydentem zresztą też współpracujemy. Kiedy jechaliśmy do Ingi Zasowskiej, zadzwoniłem do pani rzecznik, od razu zaproponowała przygotowanie listu wyrażającego wsparcie.
Właśnie. Smog to jedno. A na młodzieżowe strajki dla klimatu też chodzisz.
Byłem. Dlatego, że już w tym roku zaczęły nam wysychać jeziora, znikać rzeki, a niektóre tereny Polski stepowieją. Spodziewam się ekstremalnych zjawisk klimatycznych i osobiście uważam, że niedługo nawiedzi nas tornado wielkich rozmiarów, które zdemoluje infrastrukturę energetyczną. Mamy Wenecję. Mamy Stany Zjednoczone i straty idące w miliardy. Mamy powolne spustoszenie wysepek, na które latają bogaci ludzie. Strefa gorąca zacznie się od południa i ludzie tam nie wytrzymają, zaczną migrować. To nie będą takie fale uchodźców jak teraz i ich nie powstrzymamy. Mamy Australię i pożary. Widzę te poparzone misie koala i wierzę temu, co mówią naukowcy z IPCC. Nie ma dziś poważnego gremium naukowego, które by nie potwierdzało, że za to co się dzieje, odpowiada człowiek. Uważam, że jeżeli nie ograniczmy emisji CO2, to ja i ty jeszcze przeżyjemy. Ale moje wnuki będą mieć na Ziemi problem. My jednak wcześniej będziemy mieć problem z wodą. Może już w przyszłym roku. Bez wody staną elektrownie węglowe, które potrzebują chłodziwa. To jest poważny problem. Wyławiamy ryby z oceanów. Giną rafy koralowe. Zwierzęta mamy w rezerwatach. Płonie Puszcza Amazońska. Moim zdaniem idziemy do katastrofy.
A najbardziej martwią mnie zaczadzone węglem głowy.
Zaczadzone węglem głowy?
Lobby węglowe. Ktoś, nie ktoś – premier, a nie Inga Zasowska albo ta młoda Szwedka Greta Thunberg – powinien wyjść i powiedzieć: „słuchajcie, musimy odejść od węgla”. Zamiast tego torpedujemy politykę klimatyczną Unii Europejskiej. To jest niedopuszczalne. Jednocześnie spalamy ogromne ilości węgla, co wiąże się z emisjami ogromnych ilości zanieczyszczeń. Chodzi przecież nie tylko o CO2, ale też rtęć, chlor, itd. Jednak najważniejsze teraz są zmiany klimatu i trzeba być ślepym i głuchym, by dzisiaj wciąż nie dostrzegać, że dzieje się coś złego. Doprowadzimy do tego, że zrealizuje się to powiedzenie, które mówi, że jak zginie ostatni ptak i wyłowimy ostatnią rybę z rzeki, to przekonamy się, że nie można jeść pieniędzy.
To jest tak, że jakbyśmy wylecieli z 10 kilometrów nad Ziemię, to zobaczymy niebieską planetę jako jedność, całość. Kiedy jednak zaczniemy zjeżdżać niżej, zobaczymy sprzeczne polityczne interesy i takich nieodpowiedzialnych polityków jak prezydent Stanów Zjednoczonych, który wypowiada porozumienie klimatyczne. Działania takich ludzi doprowadzą nasze dzieci do tragedii.
Jak zatem naprawić świat?
Protestować. Mówić. Uświadamiać. Taki Marcin Popkiewicz to powinien być opłacany przez rząd polski i jeździć od miasta do miasta, od wojewody do wojewody, od samorządu do samorządu, szkolić wszystkich urzędników. A jego wykład to powinna być obowiązkowa lektura dla ministerstwa środowiska, energii, teraz klimatu. To co robi młodzieżowy strajk dla klimatu, popieram całym sercem. Zawsze będę przychodzić. Z nauką się nie dyskutuje. To są fakty. Naukowcy mówią, że jesteśmy za daleko. Papież to mówi. Tragedia będzie dotyczyć młodych ludzi i ich trzeba wspierać. Trzeba, żeby było ich coraz więcej. W Rybniku w sprawę zaangażowała się na przykład Rada Kobiet, która oprócz tego, że mówi o smogu, mówi też o zmianach klimatycznych.
To jest droga.
Zdzisław Kuczma
Emeryt policyjny od 2002 roku. Na przełomie lat 2001/2002 ukończył Szkołę Praw Człowieka w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, co – jak mówi – bardzo pomaga mu w walce o przestrzeganie praw człowieka w Polsce. Od 2012 roku głównie o prawo Polaków do życia w czystym środowisku.