Trwają prace nad unijnymi regulacjami, które dotyczą emisji metanu w sektorze energetycznym. Najnowsza analiza think tanku Ember wskazuje, że zgłoszona niedawno poprawka, działająca na korzyść górnictwa węglowego, doprowadzi do dodatkowych emisji 2,2 mln ton do 2050 roku. Wpływ tej zmiany na klimat wynosi tyle, co emisje metanu dwóch krajów UE, Belgii i Czech, razem wziętych. Regulacje dotyczą w największym stopniu polskich kopalń, które są odpowiedzialne za około dwie trzecie emisji w UE.
Najnowszy raport think tanku Ember odnosi się do procedowanego obecnie rozporządzenia, które dotyczy redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym UE. Ponieważ jest to silny gaz cieplarniany, w ramach polityki klimatycznej podejmowane są działania także w tym kierunku. Rozporządzeniem zajmuje się Parlament Europejski.
Problem dotyczy przede wszystkim kopalń, a konkretnie szybów wentylacyjnych, przez które metan uwalniany jest do atmosfery. Niebezpieczny gaz, który kojarzymy w Polsce z niebezpieczeństwem wybuchu pod ziemią, to przy okazji zagrożenie dla klimatu. Alternatywą jest m.in. wychwytywanie metanu, a następnie jego utylizacja, pozwalająca przy okazji na wytwarzanie energii. To jednak wymaga inwestycji.
Z uwagi na cele unijnej polityki klimatycznej rozporządzenie określa m.in. limity dla ilości metanu, jaka może zostać uwolniona podczas działalności górniczej. Według najnowszej wersji dokumentu emisje miałyby wynosić 5 ton metanu na kilotonę wydobywanego węgla, począwszy od 2027 roku. Po 2031 próg ten miałby zostać zmniejszony do 3 ton. To jedne z głównych zmian, których niekorzystny wpływ na klimat przeanalizował Ember.
Ember o „zluzowaniu” limitu dla metanu: dodatkowe emisje większe niż dwóch krajów UE
Początkowo jednak Komisja Europejska opowiadała się za znacznie bardziej restrykcyjnymi przepisami. Limit miał bowiem wynosić 0,5 tony metanu na kilotonę wydobytego surowca, czyli dziesięciokrotnie mniej.
Jak wynika z analizy think tanku Ember, zmiany wypracowane w ostatnim czasie spowodują, że emisje uda się zmniejszyć jedynie o 47 procent. To znacznie poniżej deklarowanego wcześniej celu, wynoszącego 58 procent.
Czytaj także: Naukowcy alarmują: stężenie metanu w atmosferze rośnie niepokojąco szybko
Oszacowano przy tym, że dodatkowe emisje metanu, z tytułu zwiększenia limitu z 0,5 do 5 ton, wyniosą do 2050 roku 2,2 mln ton. Organizacja przelicza to na ekwiwalent dwutlenku węgla (CO2e), wynoszący aż 180 mln ton. To więcej niż wyemitują w tym czasie dwa kraje UE, Belgia i Czechy, razem wzięte.
Metan i polskie kopalnie
Ember zwraca uwagę, że regulacje dotyczą w największym stopniu podziemnych kopalń węgla kamiennego, działających w Polsce. Odpowiadają one za około dwie trzecie tego rodzaju emisji w Unii Europejskiej. Z tego za większość winą obarczono 12 obiektów, określanych w raporcie jako kopalnie wysokometanowe.
Jak podają autorzy dokumentu, spośród nich 7 kopalni wydobywa węgiel energetyczny. W większości należą one do Polskiej Grupy Górniczej (PGG). W 2020 roku odpowiadały łącznie za emisję 232 tys. ton metanu. Pozostałe 5 obiektów to kopalnie odpowiedzialne za węgiel koksowy, które eksploatuje Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW). W ich przypadku emisje metanu w 2020 roku wyniosły 197 tys. ton.
Resort aktywów państwowych chciałby limit złagodzić jeszcze bardziej
O ile raport Ember zwraca uwagę na skutki „poluzowania” limitu emisji metanu do 5 ton na kilotonę wydobywanego węgla, ze strony polskiego rządu popłynął głos, by rozporządzenie zmienić jeszcze bardziej. W ubiegłym tygodniu do mediów trafił list, jaki szef resortu aktywów państwowych, Jacek Sasin, rozesłać miał do polskich europarlamentarzystów.
Czytaj także: Wydobycie węgla w Polsce na jednym z najniższych poziomów. “Nie ma tam czego ożywiać”
Jak podaje m.in. Business Insider, minister zwrócił uwagę, że emisyjność metanu polskich kopalń jest wysoka ze względu na korzystanie z coraz głębszych pokładów. Sasin postuluje m.in., by limit wynosił nie 5 ton, a 8 ton metanu na kilotonę wydobywanego węgla. Miałby również zostać wydłużony okres przejściowy na ograniczenie emisji.
Zdaniem szefa MAP, wprowadzenie dyrektywy w proponowanym dziś kształcie mogłoby oznaczać zamknięcie większości polskich kopalń w ciągu kilku lat.
_
Zdjęcie: Milosz Maslanka/Shutterstock.com