A teraz zostałaś pełnomocniczką do spraw kryzysu klimatycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Tak, to jest nowe stanowisko, na razie jedynie na poziomie Wydziału Biologii.
Czym się zajmujesz?
Swoją rolę widzę przede wszystkim we współpracy i wsparciu dla ruchów oddolnych, które według mnie są główną nadzieją na uratowanie nas przed kompletną katastrofą. To nie jest tylko opinia – ruchy oddolne mają dobrze udokumentowaną skuteczność. Analiza historii takich ruchów działających w XX wieku, przeprowadzona m.in. przez prof. Ericę Chenoweth z Harvardu, pokazała, że aktywna i długotrwała mobilizacja minimum 3,5 proc. społeczeństwa zawsze zapewniała powodzenie, a część ruchów odnosiło sukces przy niższym poziomie zaangażowania. Jako badaczki i badacze mamy predyspozycje, żeby być dla ruchów oddolnych wsparciem merytorycznym. Wyszukiwanie i krytyczna analiza informacji jest codzienną częścią naszej pracy, więc nawet jeśli się w czymś nie specjalizujemy, łatwiej i szybciej ogarniemy temat niż wiele innych osób. Możemy i powinniśmy pomagać w tym innym.
To już się dzieje. A co się będzie działo?
Przede wszystkim chciałabym nakłonić do zaangażowania więcej kolegów i koleżanek. Poza tym zaczynam współpracę z KlimatUJ – ruchem oddolnym powstałym niedawno w obrębie UJ. Razem chcemy działać na rzecz niezbędnych, bardzo ważnych zmian w obrębie uczelni.
Widzisz siebie jako aktywistkę? Czy jako łącznik między nauką a aktywizmem?
Zdecydowanie jako aktywistkę. To jest teraz równie ważna część mojej tożsamości jak bycie naukowczynią.
Dobrze się czujesz w akcjach nieposłuszeństwa obywatelskiego?
Na razie brałam udział tylko w jednej, ale szybko dojrzewam do tego, by robić to częściej. Uważam, że są niezbędne. Biorąc pod uwagę skalę i tempo eskalacji kryzysu środowiskowego, nie widzę, jak moglibyśmy sobie bez nich poradzić. Inne próby zawiodły. Oczywiście obywatelskie nieposłuszeństwo, jak zresztą prawie każda strategia czy narzędzie, ma też skutki uboczne. Często spotyka się z oporem czy agresją – brytyjski publicysta George Monbiot napisał kiedyś, że w świecie, który oszalał, stawiający opór wytykani są jako szaleńcy. Ale z historii wynika, że bilans netto jest pozytywny. Co nie znaczy, że nie ma zapotrzebowania też na inne, łagodniejsze formy działania – one też są bardzo ważne, szczególnie w zakresie budowania społecznej świadomości problemów i rozwiązań.
Jest jeszcze o co walczyć w Krakowie? W końcu urzędnicy zgłosili miasto do tytułu Zielonej Stolicy Europy, uznając chyba, że wszystko jest tutaj modelowe.
Ta Zielona Stolica to jakiś czarny żart, śmiech przez łzy, jak puste półki w PRL-owskim sklepie podpisane „stoisko dnia” albo „władza dba o ludzi”. Osobom, które szczerze wspierają kandydaturę Krakowa, proponuję systematyczne pozwiedzanie go, z naprawdę otwartymi oczami. Odwiedzenie osiedli, gdzie na dużych przestrzeniach jedyna zieleń to kawałki wygolonego trawnika i nieliczne drzewka. Albo tych, które od wielu miesięcy lub lat są placami budowy, gdzie na co dzień żyje się w pyle, hałasie i wyziewach wielkich maszyn. Wizytę na Zakrzówku i obejrzenie skał pokrytych połaciami siatki – pomnikiem barbarzyństwa, jak pisze prof. Marek Zgórniak z Instytutu Historii Sztuki UJ. Ale też odwiedzenie miejsc, które jeszcze są zielone i piękne, ale miejskie plany przewidują ich rychłą zabudowę.
Władze miasta mówią, że to wszystko jest niezbędne. Że to jest właśnie rozwój.
Jak zauważył mój kolega z pracy, Bartek Zając: jeśli coś się rozrasta w sposób niekontrolowany, to nie jest rozwój, tylko rak. W punkt! Rak, rozrastając się, niszczy inne tkanki, a na koniec ginie wraz z organizmem, który zabija. W polityce władz Krakowa widać bardzo wyraźnie ten nowotworowy sposób myślenia o rozwoju. Jeśli zieleń, to zaplanowana i wzięta silną ręką pod kontrolę. I oczywiście tylko tam, gdzie nie przeszkadza w ważniejszych sprawach, bo przede wszystkim musimy mieć więcej budynków, dróg, inwestycji. Ceną jest zarastanie tkanek, duszenie miasta, niszczenie kolejnych, choć już nielicznych, przestrzeni dzikiej przyrody.
Który z krakowskich koszmarów najbardziej leży ci na sercu?
Trudno wybrać, tak jest tego dużo. Na górze mojej osobistej listy jest Zakrzówek, o którym już wspominałam. Niszczenie i siatkowanie skał to dopiero początek – ten piękny i dziki teren ma być przekształcony w miejski park z gęstą siecią alejek, oświetleniem i różnymi rozrywkami. Ucierpi przyroda, ale też my, okoliczni mieszkańcy i mieszkanki; zatłoczonych miejsc mamy wszędzie dookoła już nadto, za to przestrzeni, gdzie można względnie spokojnie pobyć z przyrodą – coraz mniej. Kolejną sprawą jest teren na Krzemionkach, gdzie wyrósł naturalny, dziki lasek.
A teraz ma powstać tam muzeum upamiętniające ofiary nazizmu.
Zauważ paradoks – w imię upamiętnienia ofiar zagłady robimy rzeczy, które mogą prowadzić do kolejnej zagłady: niszczymy przyrodę, od której zależy nasze przetrwanie. Zamiast następnej wycinki i budowy, można by stworzyć tam park pamięci, godzący uczczenie pomordowanych z uszanowaniem przyrody. Kolejny wielki ból to Trasa Łagiewnicka. Kraków jest niesamowicie zatłoczony samochodami, ale zamiast stawiać na komunikację publiczną, buduje kolejną autostradę przez miasto. Kosztem 1,3 miliarda złotych i 14 hektarów zniszczonej zieleni powstanie 3,5 kilometra wielkiej drogi przez gęsto zamieszkane osiedla. Potem mają powstać trasy Pychowicka i Zwierzyniecka, środowiskowo jeszcze koszmarniejsze w skutkach, za kolejne wielkie pieniądze, których jakoś ciągle brak na komunikację publiczną czy wykup terenów pod ochronę.
Trochę zataczamy w tej rozmowie koło, bo znowu chciałam cię zapytać o nadzieję. Jest jeszcze chociaż jej cień dla tej naszej Zielonej Stolicy?
O „Zielonej Stolicy” nie sposób mówić bez zażenowania, ale mimo gigantycznej skali zniszczeń, wciąż mamy w Krakowie wiele pięknych miejsc, których dewastację jeszcze możemy zatrzymać. Jest takie przysłowie: „niezależnie jak daleko zaszedłeś na złej drodze – zawróć.” Każdy moment na zatrzymanie tego szalonego pędu w „rozwoju” miasta jest lepszy niż następny.
Jak naprawić świat?
Jak najszybciej wyzerować emisje gazów cieplarnianych, zatrzymać niszczenie przyrody. Pozwolić i pomagać jej się odtworzyć tam, gdzie już została zniszczona. Czyli: zatrzymać wzrost planetarnego nowotworu i zacząć odtwarzać zniszczone tkanki. A także: wzmacniać więzi społeczne i odtwarzać te zerwane, porozumiewać się ponad podziałami, rozwijać bardziej współpracę niż rywalizację, żebyśmy nieuchronnie pogarszającym się warunkom środowiska stawiały czoła wspólnie, wspierając się nawzajem, zamiast zwrócić się przeciwko sobie, pogłębiając tragedię. Ale są też o konkretne rzeczy, które może zrobić każda i każdy z nas.
Co na przykład?
Przede wszystkim: nie odwracać oczu, poszerzać swoją wiedzę o kryzysie klimatyczno-ekologicznym.* Po drugie: przychodzić na protesty w obronie klimatu i przyrody. Po trzecie: szukać swojego sposobu na radzenie sobie z emocjami, które są nieuniknioną i adekwatną reakcją na to, co się dzieje, ale mogą być bardzo trudne do udźwignięcia. Można poszukać grupy wsparcia, wierzącym polecam modlitwę, mnie najbardziej pomaga kontakt z przyrodą, medytacja i działanie. Mam wymieniać dalej?
Pewnie. Po czwarte?
Szukać właściwej dla siebie formy działania. Na przykład działającego w okolicy ruchu oddolnego na rzecz klimatu, przyrody, sprawiedliwości społecznej.** Wreszcie po piąte: poddać analizie swoje potrzeby. Żyjemy na kredyt, więc zapytajmy: czy wszystko, co chcemy mieć, jest nam naprawdę potrzebne? Z czego możemy zrezygnować? Zamiast jako o poświęceniu, warto myśleć o tym jako o poszerzaniu przestrzeni swojej wolności, wychodzeniu z nałogów. Ten detoks bywa trudny, ale w końcu okazuje się, że wiele rzeczy, które kiedyś wydawały się niezbędne, można odstawić nie tylko bez szkody, ale z zyskiem dla własnego poczucia szczęścia. Mówię to z własnego doświadczenia.
*Np. tu: naukaoklimacie.pl, naukadlaprzyrody.pl, smoglab.pl, ziemianarozdrozu.pl
** W Krakowie działają między innymi: Strajk dla Ziemi, Akcja Ratunkowa dla Krakowa, Extinction Rebellion, Jedzenie zamiast Bomb, Zupa na Plantach, Stop Ogradzaniu Krzemionek, Miejska Łąka…
dr hab. Zofia Prokop
naukowczyni, biolożka ewolucyjna, pracuje na Wydziale Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, w Instytucie Nauk o Środowisku. Pełnomocniczka dziekana ds. kryzysu ekologiczno-klimatycznego , koordynatorka i współzałożycielka portalu Nauka dla Przyrody.