W maju 2010 roku powódź mocno doświadczyła mieszkańców Krakowa. Kataklizm doprowadził do śmierci dwóch osób. Wygenerował także olbrzymie straty w infrastrukturze i budownictwie. Ucierpieli mieszkańcy oraz rolnicy. Prezentujemy wspomnienia mieszkańców Krakowa.
Powódź z 2010 r. nastąpiła w Małopolsce, na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie oraz na ziemi Świętokrzyskiej.
Wisła – piękna i groźna
Po kataklizmie Urząd Miasta Krakowa wraz z ekspertami przygotował „Raport po powodzi z maja i czerwca 2010 r.”
„Z przekazów historycznych wiadomo, że Wisła zbierająca przed Krakowem wody groźnych dopływów górskich wielokrotnie zalewała miasto. Wezbrania powodziowe Wisły krakowskiej mają charakter wezbrań rzeki górskiej, następują szybko po długo trwających (jedno-, dwudniowych) opadach deszczu. Wybudowane na początku dwudziestego stulecia obwałowania rzeki Wisły, udostępniając znaczne tereny pod zabudowę i uprawy, ograniczyły zarazem rozległą przestrzeń doliny rzeki, przeznaczoną przez naturę do zalania podczas wezbrań powodziowych. Powstałe w późniejszym czasie wielozadaniowe zbiorniki w dorzeczu Wisły, powyżej Krakowa, nie zrównoważyły zlikwidowanej przez obwałowania retencji dolinowej i nie dają dostatecznej gwarancji obniżenia poziomu fal wezbraniowych. Wyżej wymienione czynniki powodują, że do Krakowa docierają fale powodziowe charakteryzujące się gwałtowniejszymi niż pierwotnie przyborami” – brzmi jego wstęp.
Powódź 2010 – przyczyny
W połowie maja nad Małopolską zetknęły się ciepłe i zimne, wilgotne masy powietrza. Krakowskie IMGW ostrzegło przed znacznymi opadami deszczu, wynoszącymi lokalnie 100-150 mm. „Prognoza ta była bardzo poważnym ostrzeżeniem dla antykryzysowych służb miejskich. Była zapowiedzią znacznego wezbrania, zwłaszcza na górskich dopływach Wisły powyżej Krakowa” – piszą twórcy miejskiego raportu.
Opady doprowadziły do największego od prawie 200 lat wezbrania na Wiśle w Krakowie. Prawobrzeżne karpackie dopływy Wisły znacznie wezbrały na skutek intensywnych opadów nad górskimi dopływami Wisły przed Krakowem. 16. maja ogłoszono pogotowie przeciwpowodziowe dla miasta. Potrwało do 7. czerwca. Przy stanie na wodowskazie w Bielanach 3,92 m, jak podaje raport, wydano dyspozycje przystąpienia do zamykania szandorami bram powodziowych usytuowanych w murach bulwarowych wzdłuż ulic Księcia Józefa i Kościuszki. Dzień później zamontowano rozbieralne ścianki przeciwpowodziowe.
Największa powódź od 160 lat
Powódź 2010 była jedną z największych na południu Polski. Podobne zjawiska wystąpiły w całej środkowej Europie. Artykuł AGH podaje, że w maju 2010 r. Poziom wody w Wiśle wynosił 9,57 m, czyli był najwyższy od 40 lat.
– Minęło już kilkanaście lat i po powodzi z 2010 r. pozostały mgliste wspomnienia. Fala powodziowa w Krakowie była wyższa od stanu z powodzi w 1997 r. Powódź z 2010 r. była największa od 1850 r. – mówi SmogLabowi dr hab. inż. Mariusz Czop z AGH.
Wyjaśnia, że powódź 2010 była związana z intensywnymi opadami deszczu w połowie maja (I fala) oraz na początku czerwca (II fala).
„Przekroczenie stanu alarmowego w dniach od 17 do 23 maja trwało ok. 6,5 dnia, stanu ostrzegawczego ok. 10,5 (od 16 do 26 maja). […] Prognozy pogorszenia pogody i nawrotu intensywnych opadów w Małopolsce sprawdziły się. W dniu 2 czerwca o godz. 16:15 ponownie został ogłoszony alarm przeciwpowodziowy przy stanie w Bielanach 538 cm. Była to druga kulminacja podczas tej powodzi” – wyjaśnia miejski raport.
– Skutkiem powodzi były straty materialne szacowanych na około 10 mld złotych, w tym związane z osuwiskami (było ich około 1,3 tys.), szczególnie licznymi w województwie małopolskim. Duże ilości wód opadowych nasączały podłoże i dodatkowo je erodowały. To spowodowało występowanie osuwisk na terenach górskich – dodaje dr hab. inż. Czop.
Jako smutną ciekawostkę naukowiec przypomina, że wyniku tej powodzi doszło do katastrofy na Węgrzech w październiku 2010 r. Pękła tam zapora zbiornika szlamów odpadowych z kopalni aluminium. – Silnie alkaliczna pulpa zalała dolinę rzeki Ajka. Była to jedna z największych katastrof ekologicznych w Europie w XXI wieku. Jej przyczyna to m.in. intensywne opady atmosferyczne z wiosny i lata 2010 r.
Wspomnienia Krakowian
Pani Agnieszka z Krakowa wspomina w rozmowie ze SmogLabem maj 2010 r. – Pamiętam, że tego dnia udało mi się jeszcze dotrzeć autobusem do pracy, bo w tamtym momencie komunikacja miejska jeszcze działała. Jak dojechałam do pracy, niedaleko zalewu Bagry, to wody było już bardzo dużo. Zalewała parter, na którym mieściło się archiwum zakładu odzieżowego. Byłam wtedy zatrudniona jako projektantka.
Jak mówi nasza rozmówczyni, pracownicy wręcz w pospolitym ruszeniu zaczęli wynosić dokumentację na wyższe piętra. – Większość tych dokumentów udało nam się uratować. Wały przeciwpowodziowe pękły. Woda podchodziła coraz wyżej. Wtedy kazano nam opuścić zakład pracy. Kiedy z niego wyszliśmy, panowie jadący cywilną ciężarówką pomogli nam do niej wsiąść i dotrzeć do domów. Pamiętam jeszcze, że dzwoniłam do koleżanek z ostrzeżeniem, żeby nie wychodziły do pracy, ani nie opuszczały miejsca zamieszkania.
– Istniało wtedy zagrożenie zerwania mostu Dębnickiego. Pamiętam też, że montowano wtedy kładkę Bernatkę i było niebezpieczeństwo, że ona odpłynie. Chodziłem wtedy do gimnazjum. Ci uczniowie, którzy musieli przekroczyć Wisłę, żeby dostać się do szkoły, byli zwolnieni z zajęć – mówi SmogLabowi Maciek z Krakowa.
Pan Krzysztof sięgając pamięcią do tamtych dni przypomina sobie duży szum medialny wokół powodzi 2010 r. – Wszyscy bali się powtórki sytuacji z powodzi w poprzednich latach. Nie walczyłem na pierwszej linii, ale pamiętam worki z piaskiem, które usypywano, zamknięte ulice i strach o most Dębnicki.
Most Dębicki – obawy
Most był wtedy newralgicznym miejscem. Budził wiele obaw wśród mieszkańców. Przewidywano nawet, że nie wytrzyma naporu wody. Dziś jest symbolem powodzi 2010.
Jak wynika z artykułu AGH, 18 maja zamknięto most Dębnicki na Wiśle, ponieważ filary schowały się w wodzie. Pod mostem zniknął prześwit. Na moście ustawiono więc kontenery z workami z piaskiem, które miały uchronić miasto przed zalaniem na wypadek, gdyby woda zaczęła przelewać się przez most. Zamknięto także 2 inne mosty na Wiśle: Nowohucki oraz stopień wodny Dąbie. Wszystko dlatego, że prawobrzeżne wały zaczęły przesiąkać i woda zalewała ulice Krakowa. Niedługo później, W nocy 18/19. maja został przerwany wał po prawej stronie Wisły. Zalana została ważna arteria komunikacyjna – ulica Nowohucka – oraz sąsiednie ulice. Zagrożenie przerwania wałów istniało także w okolicy Mostu Zwierzynieckiego. Fala powodziowa zalała Osiedle Podwawelskie. Doszło do ewakuacji niektórych budynków.
– Pamiętam baner zawieszony na Moście Dębnickim. Ten był obłożony workami. Stały tam ciężarówki wojskowe, żeby go dociążyć. Ciągle rozważano, czy most wytrzyma. Wokół niego stało mnóstwo ludzi, niektórzy płakali. W „Jagiellonce” wynoszono książki z piwnicy na wyższe piętra – mówi nam pani Sasza.
Autor wspomnianego opracowania AGH przypomina niecodzienne zachowanie mieszkańców Krakowa w odpowiedzi na apel Radia Kraków. Nakłaniało ono do pomocy przy ewakuacji schroniska dla zwierząt. Na ratunek czekało tam ponad 700 czworonogów. „Ludzie poprzyjeżdzali samochodami i w ciągu kilku godzin zabrali wszystkie zwierzęta. Część na wskazane miejsce ewakuacji, ale większość do domu. Schronisko ostatecznie udało się ochronić przed zalaniem. Ale prawie połowa zwierząt i tak została następnie u nowych właścicieli – adoptowana.”
Prace służb podczas powodzi 2010 oraz straty podsumowane przez miasto
W ratowaniu mieszkańców oraz samego miasta wzięły udział:
- Państwowa Straż Pożarna – 31 samochodów, 256 strażaków, sprzęt pływający – 3 łodzie,
- Wojsko – 9 samochodów, 136 żołnierzy,
- Policja – 58 samochodów, 146 funkcjonariuszy,
- Straż Miejska – 4 samochody, 16 strażników,
- Inne służby – 11 samochodów, 13 osób.
Co najtragiczniejsze, podczas majowej powodzi zginęły dwie osoby – dziecko, które utonęło w wyniku wypadku – wjechania rowerem do wody – oraz mężczyzna rażony prądem podczas odpompowywania wody ze swojej piwnicy.
Straty materialne podane przez miasto to m.in.:
- infrastruktura drogowa – prawie 60 mln zł,
- uszkodzenia obiektów mostowych – 6 mln 580 tys. zł,
- placówki oświatowe – 6 mln 556 tys. zł,
- inne obiekty komunalne – 82 mln 703 tys. zł głównie na sieci ciepłowniczej
Ucierpieli także właściciele prywatnych domów, rolnicy, działkowcy oraz przedsiębiorcy.
Przeciwdziałanie powodziom
Pani Sasha wspomina koniec powodzi 2010: – Pamiętam tę ulgę, jak woda zaczęła opadać. A kiedy już opadła, zapanował niesamowity bród, śmieci na bulwarach. Opony, deski, krzesła, wszystko.
Od 2010 r. upłynęło już 14 lat. Cały czas podejmuje się działania przeciwdziałające ryzyku powodziowemu. Czy są wystarczająco skuteczne? – Remontuje się wały przeciwpowodziowe, buduje specjalne wrota zabezpieczające, pompownie wód i inne. W ostatnim czasie pojawia się w tym zakresie wiele informacji. Skuteczność tych rozwiązań na pewno zweryfikuje przyroda, bo powodzi nie da się uniknąć. Prędzej czy później na pewno wystąpi i wtedy się okaże, czy wykonane zabezpieczenia powstrzymają jej niszczącą siłę. Wtedy też przekonamy się, czy służby odpowiednio przygotowały się na te ekstremalne zdarzenia – punktuje dr hab. inż. Czop.
- Czytaj także: Hydrobetonoza – ochrona przeciwpowodziowa po polsku
Źródła dodatkowe:
„Raport po powodzi z maja i czerwca 2010 r.” UMK
agh.edu.pl/Powódź 2010
–
Zdjęcie tytułowe: UMK Kraków/Twitter