Europejski dobrobyt często ogranicza świadomość ceny, jaką codziennie ponoszą za nas rdzenne ludy Amazonii. Warto zauważyć, że hodowla bydła na wołowinę, którą spożywamy pozbawiła domów i pożywienia setki osób. Niektóre z nich walczą przeciwko korporacjom zajmującym się hodowlą bydła, wycinką lasów z nielegalnym osadnictwem, a także przeciwko nielegalny górnikom i poszukiwaczom złota.
Żeby to uzmysłowić, aktywiści z Polski i Brazylii zebrali się nad Wisłą podczas happeningu Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie „Korporacje. Czas na regulacje”. Wzięły w nim udział dwie aktywistki klimatyczne z rdzennego ludu Brazylii. Były już w Niemczech i Francji. Z Polski wybierają się do Brukseli, żeby spotkać się z europarlamentarzystami.
Dobrobyt zbudowany wokół nieszczęścia ludów Amazonii
Na sporym terenie w okolicy brazylijskiej Amazonii żyje ok. 200 osób. Korporacje to wykorzystują i używają argumentu, że to nieliczna społeczność, więc szkoda rzekomo także niewielka. Eksploatują więc środowisko m.in. intensywnie wylesiając zasiedlany przez rdzennych mieszkańców teren. Wielki biznes uprawia hoduje tam bydło, uprawia soję i niszczy dziewicze tereny pod własne zyski.
Siła napędzająca zmiany jest w konsumentach. To oni powinni bardzo wyraźnie informować firmy, że chcą kupować żywność z miejsc, w których mieszkańcy nie zapłacili za to życiem czy nawet wyciętym lasem. Nasz dobrobyt nie może być motorem biedy rdzennych ludów Amazonii. Jak mówią specjaliści, pojedyncze działania też mają sens, bo politycy zupełnie inaczej podchodzą do kwestii, w które angażuje się społeczeństwo. Potrzebne są więc świadome pojedyncze wybory połączone z działaniami systemowymi.
– My, jako konsumenci, mamy moc, swoimi wyborami możemy wskazywać kierunek, np. nie jeść mięsa. Ważne są jednak regulacje prawne i świadomi konsumenci. Gdyby ludzie nie naciskali nic by się nie zmieniało – powiedziała SmogLabowi Marysia Huma z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie.
Czytaj także: Amazonia emituje więcej CO2 niż pochłania – potwierdza badanie. Winna deforestacja i zmiana klimatu
Nikt nie chce rozmawiać z rdzennymi mieszkańcami
Celem młodych, świadomych politycznie aktywistek jest pokazanie w jaki sposób nasz dobrobyt, konsumpcja i związana z nią produkcja wpływa na ich życie w Brazylii.
– Głównym problemem o jakim mówią jest kwestia wylesiania Amazonii, ale tez łamania ich praw człowieka. Robią to głównie firmy produkujące wołowinę, które to zabierają rdzennym ludom ziemię pod hodowlę bydła lub uprawę soi – wyjaśniła Huma.
We Francji aktywistki spotkały się z siecią supermarketów, która ma firmę wypasającą bydło na ich terenach. Prawie nikt nie jest chętny do partnerskiego dialogu ze rdzenną ludnością, do ochrony klimatu i zapobiegania wylesianiu. Co istotne, nie jest do końca jasne gdzie się zaczynają a gdzie kończą granice terenów rdzennych ludów. To też stanowi kość niezgody.
– Wielki agrobiznes czuje się w tym momencie bezkarny. Niekoniecznie bezrolni czy drobni rolnicy są największym problemem. Oni często są wysyłani w pierwszym rzucie, palą tereny i wylesiają. Dla nas ważne, żeby wybrzmiało, że planowana jest dyrektywa w zakresie należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju – powiedziała nam Huma.
Ma ona nakazać firmom rozpoznanie jak zagrażają swoimi łańcuchami dostaw prawom człowieka i ochronie środowiska. Producenci mają zapewnić, że będą to ryzyko minimalizować i monitorować. Ma to być skuteczne prawo obejmujące póki co wielkie firmy liczące powyżej 500 pracowników. – Liczymy, że da to jakieś wytyczne – mówi przedstawicielka Kupuj Odpowiedzialnie. – W tym momencie handel i produkcję mamy globalne, a prawo jest krajowe.
Co bardzo ważne, ofiary nadużyć będą miały dostęp do wymiaru sprawiedliwości nawet przed europejskimi sądami.
Szansa w presji Europy
– Granice, w których zaczynają się i kończą tereny rdzennych ludów nie są jasno określone, a powinny. Instytucja, która od kilku lat nad tym pracuje, do tej pory tych granic nie wyznaczyła. Sami mieszkańcy niewiele są w stanie zrobić – poza monitorowaniem z ukrycia i zgłaszaniem tego władzom. Monitoring odbywa się przy użyciu nowoczesnych technologii, aplikacji i dronów. Wygląda to tak, że w danym miejscu pojawia się nagle coraz więcej bydła. Władze bardzo rzadko reagują, mówią, że nie mają na to środków. Brakuje po prostu chęci politycznej – powiedziała SmogLabowi Joanna Sawicka-Gajin z Kupuj Odpowiedzialnie.
Właśnie w presji Europejczyków rdzenne ludy Brazylii widzą szansę na realną zmianę. Dlatego prowadzą intensywną działalność aktywistyczną, w tym również w social mediach. Pokazują tym światu i Europie co się właściwie dzieje. Niektórzy widzą jedynie własne podwórko i nie mają świadomości ceny, jaką druga część świata płaci za dobrobyt Globalnej Północy. Rzeczywistość, w której znaleźli się mieszkańcy południa nie pozostawia im innego wyjścia. Aktywiści nastawiają swoją działalność na edukację, żeby sprawić, że podczas jesiennych wyborów wygra oponent obecnego, bezwzględnego prezydenta. Jednak gdyby władze Brazylii po wyborach się zmieniły, to i tak presja ze strony Europy będzie niezbędna. Chodzi o większe kontrolowanie łańcuchów dostaw i regulacje w ich obrębie.
Sytuacja jest bardzo trudna, bo wśród starszyzny rdzennych ludów, które stawiają opór wielkim korporacjom siany jest strach. Dochodzi nawet do morderstw na aktywistach. Członkowie rodziny jednej z kobiet zostali zamordowani w niejasnych okolicznościach. Dziś boi się ona nie tylko o siebie, ale i o własne dziecko. Jest w niej smutek i strach, uważa co mówi. Mimo to, zgodziła się z nami porozmawiać.
„Nasza społeczność mówi jednym głosem”
Tejubi z ludu Uru Eu Wau Wau opowiedziała SmogLabowi jak wygląda sytuacja z perspektywy rdzennych mieszkańców:
– Cała moja rodzina walczy ramię w ramię ze mną. Nasza społeczność mówi jednym głosem.
To rząd lekceważy to, co mówią Brazylijczycy. Ich doniesienia o nielegalnym wejściu osadników czy drwali, a także o wycince są dla polityków niewiarygodne lub zupełnie nieinteresujące. Gdy to zgłaszają, nikt nie reaguje. Nie wierzą w słowa mieszkańców lub mówią, że mają za daleko, żeby przyjechać na miejsce. Brakuje śledztwa w sprawie zabójcy wuja Tejubi, Ariego, który zginął z ich rąk. Jest to najbardziej jednoznaczny dowód lekceważenia głosu i tragedii rdzennej ludności.
– Żyjemy w ciągłym strachu, bo prowadzimy monitoring i składamy donosy na nielegalnych osadników. Nie ma nocy, której kładlibyśmy się spać spokojnie. Codziennie boimy się, że następnego dnia rano usłyszymy doniesienia o morderstwie któregoś z nas – mówi Tejubi. – Walczymy nie tylko my, ale też inne grupy etniczne. To walka o ochronę środowiska na całym świecie, nie tylko wokół Amazonii. Dlatego też jestem tutaj jako aktywistka mówiąca po portugalsku. Reprezentuję naszą grupę rdzennej ludności i jej prawa, które są ciągle łamane. Zostałam oddelegowana, żeby poinformować świat o tym, co się dzieje w Brazylii. To jest bardzo ważne, żeby media o tym mówiły.
Jak powiedziała SmogLabowi aktywistka, świadomość społeczna jest bardzo mała. Nie tylko w Brazylii, ale tym bardziej za granicą. Ważne, żeby zapoznać się z łańcuchami dostaw i nie kupować wołowiny z terytoriów rdzennych. Wiele korporacji, mimo że na papierze dowodzą, że wypasają bydło na swoich terenach, tak naprawdę wchodzi na ziemie rdzennych ludów. Dzieje się tak dlatego, że prawo jest nieszczelne i nie ma przepisów, które nakazują producentom podanie konkretnego miejsca wypasu bydła.
– Domagamy się więc, żeby łańcuch dostaw był jawny. Pełen łańcuch, już od momentu wypasu bydła – dodaje Tejubi.
Nasz dobrobyt – ich cierpienie
Maciej Skinderowicz z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie zwrócił uwagę na niesprawiedliwe traktowanie pracowników przez wielkie korporacje. Podkreślił też, że żyjąc w dobrobycie łatwo nie zauważyć mrocznej strony produkcji niektórych towarów, jak np. wołowina czy kakao.
– Ważne, żebyśmy zwrócili uwagę, że w UE żyjemy w całkiem niezłym dobrobycie. To natomiast, co dzieje się w krajach Globalnego Południa, sprawia, że można coś tanio wyprodukować u nich i drogo sprzedać u UE. Powinniśmy więc trochę zmienić podejście. Chodzi o kontrolowanie całego łańcucha dostaw i zgodność z prawem unijnym i ekologią – powiedział nam działacz.
Nasz dobrobyt to łamane prawa pracownicze i prawa środowiska na Globalnym Południu. Wycina się Amazonię, a ścieki zrzuca do rzek. Bydło wypasa się niedrogo, lecz kosztem rdzennych ludności i lasów. Wskutek tego mamy tanią wołowinę i masę nieszczęśliwych ludzi, pozbawionych domów czy możliwości wyżywienia się. Pozostaje zapytać, co może zrobić każdy z nas, żeby to powstrzymać?
– Przysłowiowy Nowak może przede wszystkim zmniejszyć ilość kupowanego mięsa. To właśnie produkcja mięsa oznacza wylesianie i uprawę soi sprzedawanej na rynki europejskie w celu wykarmienia zwierząt rzeźnych – powiedział SmogLabowi przedstawiciel Kupuj Odpowiedzialnie.
Z kolei kupując owoce tropikalne dobrze wybierać te z certyfikatem Fairtrade czy z napisem „organic”. Te produkty mają mniejszy ślad środowiskowy i produkowane są z poszanowaniem praw pracowniczych ludzi z Globalnego Południa. Warto też śledzić w Internecie poczynania firm i słuchać doniesień o tym, jak poszczególne korporacje traktują pracowników oraz przyrodę.
– Dużym problemem jest też wykorzystywanie dzieci do pracy. Bardzo mało się o tym mówi, a często zdarza się, że ok. 10-letnie dzieci, zamiast chodzić do szkoły, ciężko pracują nosząc np. kiście bananów na głowach czy zrywając kakao. Dodatkowo brakuje tam regulacji i umów o pracę, a pensje są głodowe. Produkty, które dla nas są łatwo dostępne, mają też drugą, niestety ciemną stronę – skwitował Skinderowicz.
Czytaj także: Mroczna uprawa kakao, czyli ciemne oblicze czekolady
Zdjęcie tytułowe: fot. K. Urban