Udostępnij

Ćwierć wieku temu wielka woda zalała Dolny Śląsk. Czy „powódź tysiąclecia” to prawidłowe określenie?

05.07.2022

Wielka powódź z 1997 r. trwająca od 5. lipca do 6. sierpnia przyniosła ogromne straty w Polsce, Niemczech i Czechach. Nazwano ją „powodzią tysiąclecia”. Potoczna nazwa szybko weszła w nawyk, przez co większość z nas kojarzy ten kataklizm właśnie ze zjawiskiem tysiącletnim. Okazuje się, że to błąd.

Warto sobie to uzmysłowić z okazji przypadającego na dziś 25-lecia wielkiej wody. Zdaniem specjalistów, pojęcie to ma sens jakościowy, ale nie ilościowy. Określenie „powódź tysiąclecia” miało też na celu wpłynięcie na naszą wyobraźnię. Przez to również na gospodarkę wodną i dalszą regulację rzek.

Ocena rozmiaru powodzi z 1997 r.

56 ze 114 osób, które poniosły śmierć podczas wielkiej powodzi zmarło na terenie Polski. Jak podaje Polskie Radio, same straty materialne wyceniono na ok. 4,5 mld dolarów, z czego 3,5 mld dolarów to straty w Polsce. Z tych z kolei ok. 75 proc. nastąpiło w Polsce południowo-zachodniej. Zniszczone zostały m.in. budynki, drogi (krajowe, wojewódzkie i gminne), użytki zielone, grunty orne, wały powodziowe, brzegi rzek i potoków, budowle hydrotechniczne (jak np. zbiorniki retencyjne i jazy). Ogromne straty ponieśli przede wszystkim ludzie, ale również ówczesne Ministerstwa: Rolnictwa, Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ochrony Środowiska.

W „Monografii powodzi lipiec 1997 r. Dorzecze Odry” podjęto się próby oceny rozmiaru wielkiej wody. Według autora, z obserwacji oraz kronik wynika, że od 1118 r. do 1854 r. na Odrze i jej dopływach wystąpiło 90 powodzi o różnym natężeniu. Kronikarze zapisywali daty, fakty, oceniali wielkości zalewu i straty. Oto tylko kilka przykładów:

Powodzie o podobnej skali

– 1350 r. – „powódź tak duża, że nie było takiej od 100 lat” (Odra)

– 1501 r. – „Nieprawdopodobny wzrost stanów wody na Odrze, o jakim nie pamięta nikt z ludzi (…)” (Odra)

– 1785 r. – „Największa powódź roztopowa. (…) Wszystkie wioski w dolinie Odry zostały zalane do wysokości okien lub po dach. Uszkodzone zostały wały, forty Wrocławia, komunikacja (…)” (Odra)

– 1813 r. – „Katastrofalna powódź w górnym dorzeczu Odry. Stany wody do Opola przekroczyły wszystkie dotychczasowe” (Odra)

– 1854 r. – „Największa, katastrofalna powódź XIX wieku” (Odra)

– 1902 r. – „Największa z dotychczasowych powodzi na Odrze ze względu na wysokość stanów wody i objętość odpływu” (Odra)

– 1903 r. – „Po powodzi z 1854 r. była to powódź największa. Potężnie wezbrała też Nysa Kłodzka. Nałożenie się fal Odry i Nysy Kłodzkiej sprawiło, że w wielu miejscach zostały przekroczone stany wody z 1813 r., 1854 r. i 1902 r. Nastąpiło liczne przerwanie wałów i zalanie miast na całej długości Odry aż do Szczecina” (Odra)

Powodzie z 1854 r. i 1903 r. wyrządziły wielkie szkody i zalały ogromne tereny. Spośród wymienionych, określa się je jako największe.

Czy więc powódź z 1997 r. rzeczywiście można nazwać powodzią tysiąclecia?

„Nie mamy miar, które to potwierdzają. Była to z pewnością jedna z największych powodzi na odrze, ale niekoniecznie największa” – mówią eksperci. Zdaniem wielu specjalistów z nazwami „powódź tysiąclecia/tysiącletnia” zawsze jest problem.

– Generalnie jest tak, że tego rodzaju określenia mają charakter opisowy, a nie ilościowy. Określenie „powódź tysiąclecia” nie wynika z faktu, że mieliśmy wcześniej policzone, jaki stan w jakim przekroju reprezentuje wodę tysiącletnią – mówi Roman Konieczny z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) w Krakowie.

W rozmowie ze SmogLabem wytłumaczył skąd wzięło się to pojęcie. Jak mówi, stosowanie określenia „powódź tysiąclecia” stworzono dla potrzeb dziennikarskich i skądś się to wzięło. Konkretnie stąd, że w czasie powodzi w 1997 r. na wielu stacjach pomiarowych IMGW woda przekraczała górne poziomy pomiarowe, albo notowane w historii pomiarów (to często nie więcej niż 50 lat) stany lub krzywe zależności przepływów od stanów wody nie przewidywały takich wielkości.

Umowna „powódź tysiąclecia” to błąd

– Było też tak, że wiele urządzeń hydrotechnicznych, takich jak wały, które kiedyś były projektowane na duże powodzie – np. na powodzie 1 proc.* – nie radziły sobie z tym, co w 1997 r. płynęło. W efekcie to, co się wydarzyło w wielu miejscach, znacznie przekraczało to, co znaliśmy nie tylko z doświadczenia, ale z danych historycznych.

Aby więc pokazać wyjątkowość zjawiska zaczęto to umownie nazywać „powodzią tysiąclecia”. Miało to uzmysłowić skalę wielkiej wody.

– Można powiedzieć, że określenie „powódź tysiąclecia” jest słuszne z tego powodu, że zwraca uwagę, że takie stany wody nie wystąpiły w ramach naszego, a nawet poprzedniego pokolenia, nie wystąpiły też w historii pomiarów. Więc było to zdarzenie przekraczające nasze wyobrażenie powodzi. Określenie to nie ma jednak sensu ilościowego.

Zdaniem Koniecznego, zapewne tak samo mówiłoby się o powodzi na Wiśle w 2010 r., ale niezręcznie by było ją tak nazywać, skoro tysiąclecia była już 13 lat wcześniej na Odrze. Udowodniono też, że straty skumulowane z 10 lat mniejszych powodzi są porównywalne z powodzią tysiąclecia. Widać to na podstawie raportów o stratach powodziowych publikowanych przez GUS oficjalnie w raportach rocznych. Dane z tych raportów są w tabelach poniżej:

 class=
Straty spowodowane przez wybrane powodzie. Źródło: Roman Konieczny, IMGW Kraków

Małe powodzie i wielkie straty

– Trzeba zauważyć, że w pamięci zastają nam duże, katastrofalne powodzie. Nimi też w naturalny sposób interesują się media ogólnokrajowe. To bardzo wzmacnia nasze postrzeganie powodzi. Ale poza tymi dużymi, co roku mamy w Polsce powodzie mniejsze, o których normalny śmiertelnik nie wie, bo media o nich nie mówią. Co najwyżej napomyka o tym prasa regionalna czy lokalna – dodaje Konieczny.

Jak tłumaczy, niezależnie od tego, że powyższe starty nie pokazują całego obrazu (brakuje np. start w majątku indywidualnym i w biznesie), to są jakimś wskaźnikiem, który pozwala na porównania. – Jak zsumujemy straty powodziowe w latach 1991 – 1996 i dodamy to co wychodzi z sumy 1998 – 2009, to ta suma jest większa od strat jakie mieliśmy z katastrofalnej powodzi w 1997 r. Strata w 1997 r. wynosiła 8 mld zł, a suma, o której wspominam to 8,1 mld zł. I to jest znacznie więcej niż strata z 2010 r., kiedy też mieliśmy dużą powódź w dorzeczu Wisły – wylicza w rozmowie ze SmogLabem.

Nie tylko wielkie powodzie są zagrożeniem

– I nie jest to nic dziwnego. Według badań i analiz zrobionych przez MunichRe (jedną z największych firm reasekuracyjnych na świecie), co najmniej połowa strat powodziowych jest efektem małych lokalnych powodzi na małych rzekach. A te małe powodzie występują często. Warto też zwrócić uwagę, że one nie tylko powodują straty – to również powodzie, które zabijają ludzi. Myślę o tzw. błyskawicznych powodziach.

Konieczny dodaje, że mało kto w Polsce pamięta, że w czasie bardzo lokalnej powodzi na południu Polski spowodowanej przez strumień Wilsznia (dopływ Wisłoki), który miejscami nie ma metra szerokości zginęło 6 osób. Starty materialne były niewielkie. Kolejne kilka osób zginęło w 1998 r. w Kotlinie Kłodzkiej z takich samych powodów.

Apel do polityków

– To powinno skłaniać polityków i decydentów by w planach i strategiach skupiali uwagę nie tylko na dużych powodziach – tak jak jest obecnie, ale również na powodziach małych, które w ciągu kilkunastu lat powodują straty podobne, jak powodzie katastrofalne. Niestety tak nie jest. W Polsce wszystkie plany są robione na powodzie o prawdopodobieństwie 1 proc. To powoduje, że nie kontrolujemy dużej części strat. Nie mamy również żadnych strategii na tzw. powodzie błyskawiczne, w których najczęściej giną ludzie. Dotąd nie mamy też żadnej strategii na powodzie miejskie – apeluje Konieczny.

Pojęcie „powódź tysiąclecia” ma przykryć błędy w gospodarce wodnej

– Była to wielka powódź, ale pojęcie, że to powódź tysiąclecia to historyczna przesada – tłumaczy SmogLabowi Krzysztof Smolnicki, prezes Fundacji Ekorozwoju, z Międzynarodowej Koalicji Czas na Odrę.

Jak mówi, w ostatnim tysiącleciu były też inne powodzie, podczas których straty na Odrze były większe. Przynajmniej w ilości ofiar.

– Dwa duże zbiorniki na Nysie były w 1997 r. pełne wody trzymanej dla spływania barek, które nie mogły pomóc i fala z Nysy nałożyła się na falę z Odry. Pojęcie „powódź tysiąclecia” ukuto by motywować do regulacji rzek i przykryć błędy w zarządzaniu – dodaje Smolnicki.

Czytaj także: Ekspert: zapora w Siarzewie nie będzie przeciwdziałać powodziom. Może je powodować

*Powódź 1 proc. to woda, której prawdopodobieństwo pojawienia się w każdym roku w jakimś przekroju rzeki wynosi 1 proc. Teoretycznie powódź 1 proc. to taka woda, która może się pojawić średnio raz na100 lat. Jednak w praktyce następna może się pojawić jutro, albo za tydzień, a potem nie występować przez 200 lat.

Źródła dodatkowe:

Ocena rozmiaru powodzi 1997 r. na tle powodzi historycznych, w: Monografia powodzi lipiec 1997 r. Dorzecze Odry; Dubicki A., Słota H., Zieliński J.

Informacje Polskiego Radia

Zdjęcie tytułowe: DarSzach/Shutterstock

Autor

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Jej teksty ukazują się też w Onet.pl. Współpracuje również z Odpowiedzialnym Inwestorem. Pisze przede wszystkim o gospodarce odpadami, edukacji ekologicznej, zielonych inwestycjach, transformacji systemu żywności i energetycznej. Preferuje społeczne ujęcie tematu. Zainteresowania: ochrona przyrody; przede wszystkim GOZ i OZE, eco-lifestyle oraz psychologia.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.