Przedstawiciele wielkiego biznesu, polityki i kultury coraz częściej publicznie przejawiają troskę o planetę. Okazuje się jednak, że gdy przychodzi do osobistego wpływu na losy ziemi, ten jest znacznie bardziej negatywny, niż u edukowanych przez nich słuchaczy. Prywatne odrzutowce stają się istotną gałęzią przemysłu, a w tym roku kolejne 700 trafi na rynek. Choć pasażerowie takich lotów uważają ich istnienie za konieczne dla ich kariery zawodowej, nierzadko pokonywane odległości są śmiesznie małe.
Rishi Sunak – celebryta z listy A
W ubiegłym miesiącu brytyjski premier Rishi Sunak wybrał się prywatnym, 14-miejscowym odrzutowcem z z Northolt (dzielnica zachodniego Londynu) do Blackpool nad Morzem Irlandzkim, niedaleko Liverpoolu. Oba miasta leżą w dość niewielkiej odległości, bo około 300 km, czyli 230 mil. Choć nie był to prywatny lot, Sunak został mocno skrytykowany przez opozycyjną partię. Rzecznik Partii Pracy powiedział, że premier zachowuje się „jak celebryta z listy A„. Podróż pociągiem z London Euston do Blackpool trwa mniej niż trzy godziny. Pociągi jeżdżą co godzinę, a ceny biletów w przeliczeniu na złotówki wynoszą aktualnie 416 zł, pierwsza klasa to wydatek 1002 zł. Ceny są wysokie, ale w Wielkiej Brytanii zarobki wyglądają inaczej niż u nas.
Lot do Blackpool trwa 41 minut i to jest właśnie ten argument, który sprawia, że ta moda nie znika, a rozwija się. Sunak podobny lot odbył tydzień wcześniej do Leeds, do którego pociągiem można dojechać w dwie i pół godziny, ale samolot jest szybszy. No i nie byłoby to też efektowne, jak na polityka wielkiego kalibru przystało. Oczywiście są tacy, którzy bronią premiera. To m.in. członkowie jego partii. Jeden z „torysów” Mark Jenkinson bronił Sunaka argumentując, że jest premierem, a użycie pociągu z zachowaniem bezpieczeństwa „byłoby szaleństwem”.
U nas też jest sporo podobnych przykładów, o czym można poczytać w tekście Macieja Fijaka
Trują na potęgę
Według raportu Transport & Environment, europejskiej organizacji zajmującej się kampaniami na rzecz czystego transportu, prywatne samoloty po prostu trują na potęgę. Nawet 14 razy bardziej zanieczyszczają w przeliczeniu na pasażera niż samoloty komercyjne. 50 razy bardziej emitują w przeliczeniu na pasażera niż pociągi. Mają po prostu nieproporcjonalny wpływ na środowisko. W ciągu zaledwie godzinnego lodu jedna taka maszyna emituje 2 tony CO2. A przecież przeciętny mieszkaniec UE emituje w ciągu roku 8,2 tony CO2.
Co też warto podkreślić w przypadku szefa brytyjskiego rządu, że to działanie sprzeczne z zapowiadaną polityką kraju. „Jest to sprzeczne z faktem, że rząd zobowiązał się do zerowej emisji netto do 2050 roku”, powiedziała Alice Ridley, rzeczniczka kampanii na rzecz lepszego transportu. „Mówili, że chcą widzieć więcej podróży transportem publicznym, pieszych i rowerowych. Podróż prywatnym odrzutowcem jest niezwykle szkodliwa dla środowiska, zwłaszcza gdy istnieją inne alternatywy, które byłyby znacznie mniej zanieczyszczające i tańsze”. Prywatne samoloty są nieafektywne z punktu widzenia ekonomii i środowiska, bo przeważą mniej pasażerów niż większe jednostki. Około 40 proc. lotów jest pustych, bo chodzi o to, by maszynę podstawić dla prywatnego klienta.
Pandemia pogorszyła nawyki
Według Transport & Environment Wielka Brytania jest największym w Europie trucicielem jeśli chodzi o prywatne odrzutowce. Odpowiada za blisko 20 proc. emisji z tego tytułu, na drugim miejscu jest Francja. Na świecie prym wiodą USA. Pandemia Covid-19 tylko pogorszyła tę sytuację, bo wielu ludzi bojąc się wirusa na lotniskach, przesiadywało się na prywatne odrzutowce. Skala podróży prywatnymi odrzutowcami jest nadal wyższa niż przed pandemią, a wielu firm notuje wzrosty. „Od września ubiegłego roku zaobserwowaliśmy spadek od 10 do 15 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim”, poinformował Richard Koe, dyrektor zarządzający WINGX, firmy zajmującej się prywatnymi analitykami danych lotniczych. „Ale jeśli spojrzysz na styczeń 2023 roku, jest to nieco ponad 10 proc. więcej niż w styczniu 2019. To solidny wzrost”.
Badanie przeprowadzone w zeszłym roku dla Airbus Corporate Jets wykazało, że 65 proc. dużych amerykańskich firm, z którymi przeprowadzono wywiady, regularnie korzysta z prywatnych odrzutowców. Jedna trzecia rozpoczęła loty podczas pandemii, a prawie trzy czwarte stwierdziło, że planuje częściej korzystać z prywatnych odrzutowców w ciągu najbliższych dwóch lat. Inflacja i wyższe ceny paliwa tego też nie zatrzymały. Nie ma absolutnie żadnego kryzysu. „Obserwujemy duży wzrost liczby osób podróżujących służbowo”, powiedział Robb Report Benoit Defforge, dyrektor generalny Airbus Corporate Jets.
I ten rynek świetnie się rozwija. Ubiegły rok był rekordowy pod względem sprzedaży prywatnych samolotów. Coroczne prognozy lotnicze Honeywell szacują, że w tym roku na rynek trafi 700 nowych prywatnych odrzutowców. Szacuje się też, że do 2032 roku do wyprodukowanych zostanie 8,5 tysiąca takich maszyn o wartości 274 mld dolarów. „Branża lotnictwa biznesowego czerpie ogromne korzyści z fali nowych użytkowników i kupujących, częściowo ze względu na zmianę nawyków wywołaną pandemią Covid-19”, powiedział Heath Patrick, prezes Honeywell Aerospace, Americas Aftermarket.
Fajnie tak latać
„Kiedy lecisz swoim pierwszym prywatnym lotem, nie chcesz robić nic innego”, powiedział Kenny Dichter, dyrektor generalny i prezes Wheels Up, prywatnej firmy lotniczej z siedzibą w USA. „Wygoda, łatwość i poziom obsługi są trudne do przebicia”. W Wielkiej Brytanii prywatne odrzutowce zwykle korzystają z małych, prywatnych lotnisk, głównie skupionych wokół Londynu, takich jak Biggin Hill i Farnborough. Stamtąd to już tylko krótka „przejażdżka” helikopterem do stolicy. Dichter powiedział, że choć prywatnym lotem można z pewnością zaszaleć, to ta przyjemność nie jest wyłącznie domeną superbogaczy. Mogą to być osoby, które rezerwują specjalną wycieczkę lub osoby podróżujące przygodowo, „szukające kolejnego wielkiego dreszczyku emocji w trudno dostępnym miejscu”. Mówi, że jego klienci biznesowi przekonali się, że „czas zaoszczędzony dzięki prywatnym lotom pomaga im zrobić więcej, zobaczyć więcej swoich klientów i pracowników oraz rozwinąć biznes”.
Wielkie loty wielkich ludzi
Czy ci ludzie czują wstyd, mają poczucie winy z uwagi na postępujące zmiany klimatyczne? Jak bardzo są wrażliwi na krytykę w związku z tym? Wielcy bogacze w dużej mierze wydają się być na to odporni. Jednocześnie są bardzo wrażliwi na punkcie swojej prywatności. Użytkownicy mediów społecznościowych, korzystając z publicznie dostępnych danych dotyczących lotów, śledzą celebrytów i ludzi biznesu. Następnie publikują każdy lot wraz z jego śladem węglowym. Spośród odrzutowców śledzonych przez konto CelebJets, samolot należący do Taylor Swift wykonał najwięcej lotów. Wyemitował ponad 8 tys. ton CO2, czyli tyle co 1000 europejczyków w ciągu roku. Rzecznik piosenkarki zaprzeczył, jakoby Swift leciała każdym samolotem, twierdząc, że jej samolot jest wypożyczany innym. Na drugim miejscu znalazł się bokser Floyd Mayweather Jr, a za nim raper Jay-Z, prywatnie mąż Beyonce.
Teraz okazuje się, że dużo gorszy od Swift jest kanadyjski raper Drake. Jest właścicielem samolotu pasażerskiego Boeing 767. Okazuje się, że w ciągu miesiąca piosenkarz potrafi tym samolotem wykonać 2-3 loty na krótkich dystansach, które trwają po kilkanaście minut. Lot jest tak krótki, bo z Toronto do Hamilton jest zaledwie 50 km. Kto bogatemu zabroni?
Konto CelbJets i ElonJett zostały w grudniu ubiegłego roku zawieszone przez Elona Muska. Przed przejęciem spekulowano, że jest to jeden z powodów, dla których został szefem Twittera. Te drugie konto zostało odwieszone, ale Jack Sweeney zdecydował na publikację tras lotów wraz ze śladem węglowym z 24-godzinnym opóźnieniem.
- Czytaj również: Elon Musk tylko dzisiaj ma na koncie dwukrotnie więcej emisji, niż Europejczyk w ciągu roku
Latem do Nicei
Jednym z powszechnych uzasadnień dla korzystania z prywatnych odrzutowców – często eufemistycznie nazywanych odrzutowcami biznesowymi – jest to, że mają one kluczowe znaczenie dla sprawnego funkcjonowania wielkiego biznesu, a co za tym idzie gospodarki. To jednak nie do końca prawda. „Błędnym przekonaniem jest to, że ludzie biznesu latają, by robić masowe transakcje, które zmienią bieg organizacji i podniosą płace 10 000 osób. To po prostu nieprawda”, powiedział Matt Finch. Z raportu Transport & Environment wynika, że w Europie szczyt wykorzystania prywatnych odrzutowców przypada na lato. Najpopularniejszymi lotniskami są niesłynące z biznesowego charakteru Nicea i Ibiza. „Albo nagle w sierpniu w Nicei dochodzi do wielu transakcji biznesowych, albo…”, mówi kpiąco Finch.
Innym usprawiedliwieniem jest to, że prywatne odrzutowce odpowiadają jedynie za 2 proc. wszystkich emisji lotniczych, ale działacze na rzecz ochrony środowiska zwracają uwagę, że sektor ten się rozwija. Wiele lotów jest niepotrzebnych, a podróż mogłaby się odbyć w innych sposób. Chociażby samolotem pasażerskim z innymi ludźmi. Być może premier Wielkiej Brytanii w przeciwieństwie do naszych polityków by się na to zdobył. Być może Elon Musk też, ale czy zrobiłaby to Taylor Swift?
–
Zdjęcie: Timofeev Vladimir/Shutterstock