Warszawa przystąpiła do stowarzyszenia miast C40, które za cel postawiły sobie ograniczenie globalnych emisji. Wśród rekomendacji znalazły się m.in. te dotyczące ograniczenia konsumpcji. Na takie ambicje alergicznie zareagowała skrajna prawica, zarzucając Trzaskowskiemu, że chce przywrócić kartki na żywność. O to, jak wygląda rzeczywistość zapytaliśmy ekspertów, także tych z prawej strony sceny politycznej. Udało nam się uzyskać komentarz bezpośrednio z organizacji, która wydała zalecenia.
– W stowarzyszeniu miast C40, którego członkiem jest Warszawa wypracowano plan, który wprowadza racje żywnościowe i konsumpcyjne. Wakacje raz na kilka lat, kilka ubrań rocznie, mięso i nabiał luksusem. Odlecieli tam! – grzmi Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości z należącej do Zbigniewa Ziobry Solidarnej Polski.
Natychmiast odpowiedział mu prezydent Warszawy – Rafał Trzaskowski. – Pan minister Kaleta zgodnie z zasadą „nie znam się, to się wypowiem” zabrał głos na konferencji prasowej. Jeśli już jesteśmy przy jedzeniu, to warto podsumować to wystąpienie słowami: stek bzdur – przekonywał Trzaskowski.
Sprawa nie jest nowa, lecz wróciła do dyskursu publicznego za sprawą publikacji w Dzienniku Gazecie Prawnej. A właściwie za sprawą infografiki, która powstała na bazie raportu wydanego przez stowarzyszenie C40 Cities. Raport ocenia wpływ konsumpcji w miastach na emisję gazów cieplarnianych. Sprawdza też, jakie działania są konieczne, aby miasta redukowały emisję tych gazów zgodnie z przyjętymi umowami międzynarodowymi. Co w nim znajdziemy?
Zamiast 70 kg mięsa – 16 kg
Między innymi rekomendacje dotyczące celów ograniczenia konsumpcji. W zakresie diety zaleca się, aby na osobę przypadało rocznie 16 kg mięsa (w Polsce obecnie jest to ok. 70 kg) i 90 kg nabiału. Jeżeli chodzi o nowe ubrania, to powinniśmy nabywać maksymalnie 8 sztuk rocznie, jeśli chcemy ograniczać emisje. Docelowo po drogach powinno jeździć mniej samochodów. Tylko 190 na każde 1000 osób. Dziś w stolicy to prawie 800 sztuk na 1000 mieszkańców. Nie lepiej jest w innych polskich miastach.
Wśród pozostałych zaleceń znajdziemy liczbę rekomendowanych podróży wakacyjnych samolotem. Jedna osoba powinna podróżować maksymalnie raz na dwa lata na odległości nie większej niż 1500 km w jedną stronę. Wszystkie te zalecenia są znane od lat. Co więcej samorządy mogą w zasadzie o nich mówić, przekonywać i zachęcać, bo narzędzia do ich wprowadzenia są ograniczone. I tak – jeżeli chcemy chcemy ocalić świat, jaki znamy, to zdaniem środowiska naukowego – musimy dostosować nasz styl życia do postępujących zmian klimatu i oszczędniej gospodarować dobrami materialnymi. Konsensus co do tego, że za galopujący kryzys klimatyczny odpowiada człowiek – jest od lat. Uważa tak aż 99,9% naukowców.
Komentarz od C40 Cities: decyzja należy do ludzi
Zapytaliśmy w stowarzyszeniu C40 Cities, do którego Rafał Trzaskowski zapisał stolicę, jak to jest z „reglamentacją żywności i ubrań”. – W odniesieniu do „ambitnych celów” na 2030 r. (to na nich bazuje obecna dyskusja – red.) w raporcie stwierdza się: Nie rekomenduje się hurtowego przyjęcia tych celów w miastach C40. Są one wymienione, aby zapewnić zestaw punktów odniesienia dla miast. Można je uwzględniać rozważając różne alternatywy redukcji emisji i długoterminowe wizje danego miasta – przekonuje nas Rolf Rosenkranz, szef wydziału komunikacji w C40 Cities.
Rosenkranz wskazuje, że w raporcie wyraźnie podkreślono rolę, jaką odgrywają osoby prywatne w całym procesie. „Ostatecznie to ludzie decydują, jaki rodzaj żywności jedzą i jakie robią zakupy, aby uniknąć marnowania żywności w gospodarstwach domowych. To także każda jednostka indywidualnie decyduje ile nowych ubrań kupić. Lub czy chce posiadać własny samochód oraz ile lotów wykona” – czytamy w dokumencie. Skąd zatem paniczna narracja po prawej stronie krajowej polityki?
Jakub Wiech: To pompowanie balonika napędzane lękiem obywateli
– To pompowanie balonika przez wykorzystanie ludzkich lęków dotyczących ograniczeń czy limitów – mówi nam Jakub Wiech z portalu energetyka24.pl, prowadzący podcast „Elektryfikacja” oraz autor książki „Globalne ocieplenie. Podręcznik dla Zielonej Prawicy”. Jego zdaniem, w obecnych warunkach politycznych, po dwóch latach pandemii i w czasie wojny za naszą granicą, żerowanie na lękach, które się wytworzyły jest oznaką braku konstruktywnej polityki klimatycznej po stronie prawicy.
Wiech przypomina też, że treść raportu jest niewiążąca. Do tego w dużej mierze na poziomie samorządów niewykonalna. – Tymczasem przedstawia się to, jako definitywną politykę. Albo jako restrykcje, które natychmiast mają wejść w życie. Do tego przemyca się przy okazji wątki denialistyczne i gra się określonymi kartami. To wszystko w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych – zauważa Jakub Wiech. Ekspert dodaje, że taki brak pozytywnej agendy po stronie prawicy, będzie skutkował częstszym wdrażaniem radykalnych postulatów ze strony lewicy. – Przy braku sensownej debaty równoważącej argumenty, całość będzie zagospodarowywać ta strona polityczna, która ma jakiś pomysł na działanie. W miarę narastania kryzysu klimatycznego, takie pomysły będą zyskiwały poparcie społeczne. Prawica stawia się na przegranej pozycji – mówi Wiech w rozmowie ze SmogLabem. Jednocześnie zaznacza, że propozycje wysuwane przez lewą stronę krajowej polityki nie zawsze są trafne i skuteczne.
Samorządy nie mają prawnych narzędzi do przeprowadzenia tego typu zmian. Mogą działać w zakresie edukacji, adaptacji do zmian klimatu i w ramach polityk urbanistycznych. To, co mogą robić miasta to kampanie informacyjne na rzecz pewnych ograniczeń, czyli konsumpcji nowych ubrań, mięsa, czy używania transportu zbiorowego. Narzędzi do twardego przymusu nie ma.
Jakub Wiech
Profesor Skubała: Jeśli tego nie zrobimy, droga do przepaści jest prosta
O komentarz poprosiliśmy także przedstawiciela świata akademickiego. Profesor Piotr Skubała, z wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego cieszy się z obecnej dyskusji. – Cieszę się, że taki głos pada. Że mówimy o tym szerzej, nie tylko w zamkniętych kręgach organizacji ekologicznych. A mówimy o potrzebie rzeczywistej zmiany, jaka musi się dokonać. O ile chcemy przetrwać jako gatunek – mówi nam ekolog, który jest także członkiem zespołu eksperckiego przy Komisji Europejskiej.
Zdaniem profesora jeszcze niedawno taka dyskusja była niewyobrażalna. – Z przyjaciółmi mówiliśmy o tego typu potrzebach, ale człowiek czasami miał brak odwagi mówić, że powinniśmy zmienić sposób kreowania miasta, tego jak działa transport, że powinniśmy ograniczać użycie paliw kopalnych i jedzenie mięsa. Jeżeli tego nie zrobimy, to droga do przepaści jest prosta. Zamykamy sobie okno jakichkolwiek zmian – wskazuje prof. Skubała.
Naukowiec zauważa, że to co proponuje stowarzyszenie C40 Cities, powinno być powodem do „ogromnej radości”. – Powoli stajemy się odważni, stajemy przed tym wyzwaniem, które nas czeka. To jest konieczność. Niektóre z tych zmian są zapisane, często wyłącznie na papierze. Postanowienia konferencji klimatycznych, o bioróżnorodności czy Europejski Zielony Ład lub strategia „Od pola do stołu”. Spożywanie mięsa jest tematem tabu w europejskiej polityce rolnej. A tutaj to wybrzmiewa – nie kryje zadowolenia profesor z Uniwersytetu Śląskiego.
Blokowanie i ośmieszanie takich działań powoduje, że nasz świat staje się coraz bardziej niebezpieczny i nieprzyjazny dla ludzi i innych form życia
prof. Piotr Skubała
„Politycy grają na emocjach ludzi”
Całą dyskusją wokół raportu odgrzebanego z 2019 r. zszokowana jest Joanna Kądziołka z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste. – Kiedy czytam nagłówki dzisiejszych gazet wprost nie mogę uwierzyć, że politycy próbują grać na emocjach ludzi. Sprowadzają tak ważną kwestię, jak kryzys klimatyczny do absurdalnych haseł o głodzeniu ludzi i Orwellu – mówi nam.
Kądziołka uważa, że to co pokazuje raport C40 Cities jest drogą do bardziej zrównoważonego stylu życia. W perspektywie kilkunastu lat sprawi, iż w mniejszym stopniu dotkną nas tragiczne skutki globalnego ocieplenia. – Przecież to na rządowej stronie możemy przeczytać o negatywnym wpływie działalności człowieka na środowisko poprzez przemysł, transport i rolnictwo i naglącej potrzebie zmian. Jakie są zatem opcje? Przede wszystkim zmniejszenie emisji pochodzących z wyżej wymienionych branż. Doskonałym przykładem jest ograniczenie transportu indywidualnego na rzecz dobrze rozbudowanej sieci transportu zbiorowego. Jak najbardziej powinniśmy także zmniejszyć ilość zjadanego mięsa – dzięki temu ograniczamy produkcję metanu, który przedostaje się do atmosfery, a także zużycie wody i produkcję zboża na paszę – wymienia Joanna Kądziołka.
Po więcej argumentów odsyła do raportu WHO. – On wyraźnie mówi, iż dla własnego zdrowia powinniśmy zredukować ilość zjadanego mięsa o połowę. Przyszłością są także produkty, które działają przez wiele lat, a nie tylko do czasu kiedy skończy nam się gwarancja. Wydłużanie życia sprzętu elektronicznego to temat, na którym powinno zależeć nam wszystkim, tak by produkować mniej odpadów, przy założeniu, że zgodnie z realiami recyklingowi poddajemy tylko część tego co wyprodukujemy. To kolejny raz korzyść nie tylko dla środowiska, ale też dla naszego portfela – konkluduje rzeczniczka prasowa Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.