Facebookowe profile krakowskiego urzędu są znane z tego, że cenzurują niewygodnych mieszkańców. Zablokowanych użytkowników jest tak wielu, że urząd odmawia nawet podania ich liczby. A raz za razem do mediów docierają informacje o tym, że przez profile przeszła kolejna fala cenzury. Nikogo w Krakowie to już specjalnie nie dziwi, ani nawet nie oburza, ale tym razem urzędnicy prezydenta poszli bardzo daleko. Postanowiono ocenzurować wpisy profesora AGH oraz zajmującego się środowiskiem dziennikarza, którzy zwracali uwagę, że „zielona” akcja urzędników może zagrażać uczestnikom.
Dokładnie chodzi o akcję „Sadzimy las dla krakowian”, która miała polegać na zasadzeniu 4000 drzew na terenach w krakowskiej Nowej Hucie. Ta miała zostać przeprowadzona w ramach krakowskiego budżetu obywatelskiego, ale projektodawca – Akcja Ratunkowa dla Krakowa – wycofał się z niego w ostatnich dniach, alarmując przy tym, że krakowski urząd chce posadzić las na tykającej bombie ekologicznej i ignoruje zagrożenia dla uczestników (w tym dzieci), które wiążą się z grzebaniem w skażonej ziemi.
Rzecz bowiem w tym, że sadzenie ma odbyć się na terenach sąsiadujących z dawnym składowiskiem odpadów nowohuckiego kombinatu. A więc obszarze, co do którego istnieją obawy, że poziom skażenia jest tam bardzo wysoki. Obawy tym bardziej uzasadnione, że krakowscy urzędnicy blokują próby zbadania jego stanu. Robią to między innymi odrzucając rok po roku projekt składany do budżetu obywatelskiego, który przeznacza środki właśnie na zbadanie stanu poprzemysłowych nowohuckich terenów.
Pojawiły się więc osoby, które alarmują, że wysłanie dzieci, by grzebały się w ziemi, która może być skażona przez przemysłowe odpady z czasów PRL, jest – mówiąc delikatnie – skrajnie nieodpowiedzialne. I dodają, że jak cokolwiek chce się robić z tym terenem, to trzeba najpierw rzetelnie ustalić, co tam jest.
I są to ludzie, których – jeżeli zapytacie o moje zdanie – warto słuchać.
Prezydent Jacek Majchrowski woli ich jednak cenzurować, bo dokładnie to zrobił.
Cenzura na profilu Jacka Majchrowskiego
W odpowiedzi na wycofanie się projektodawcy z akcji, Majchrowski umieścił na swoim Facebookowym profilu wpis, w którym przekonywał, że sadzenie odbędzie się, bo nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia ludzi. Co – nawiasem mówiąc – można odczytać i tak, że jest zagrożenie pośrednie.
Może więc nikt nie padnie przy samym sadzeniu, ale co będzie później? No właśnie.
Przed tym postanowił ostrzec profesor Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej, który wezwał, by akcję przełożyć i zorganizować dopiero wtedy, kiedy zbada się poziom skażenia gruntów.
Prof. Czop wie, o czym mówi, bo jest specjalistą z zakresu hydrogeologii, gospodarki wodnej i ochrony środowiska i wód oraz inżynierii środowiska.
O sprawę zapytał także dziennikarz RMF MAXX Przemysław Błaszczyk, który od wielu lat zajmuje się tematem skażenia tego terenu (pisze także dla nas) i opowiada historie, od których mogą zjeżyć się włosy na głowie.
Czy jednak prezydent Jacek Majchrowski zainteresował się tymi głosami?
Skąd.
Zamiast tego zadbał, żebyście ich nie poznali i komentarze prof. Czopa oraz red. Błaszczyka po prostu ukrył. (To taki mechanizm Facebooka, który powoduje, że ocenzurowany komentarz widzi tylko jego autor oraz jego znajomi. Ten pierwszy, nie wie nawet, że go ocenzurowano, a ludzie nie mogą zapoznać się z jego opinią). I teraz, kiedy ktoś wchodzi na wpis Jacka Majchrowskiego, w którym ogłasza on, że wszystko jest ok, a sadzenie odbędzie się niezależenie od obaw i braku badań, nie zobaczy żadnego ostrzeżenia:
Jak widzicie miejsce ostrzeżeń zajmuje pusta biel.
Usunięcie tych komentarzy mówi więcej niż same ostrzeżenia. Zwykle bowiem jest tak, że najbardziej warto słuchać właśnie tych ludzi i tych słów, które władza próbuje przed wami ukryć.
Rzadko bowiem robi to bez powodu.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/De Visu