4 lutego obchodzimy Światowy Dzień Walki z Rakiem. Z tej okazji warto przypomnieć, jaki jest związek między oddychaniem zanieczyszczonym powietrzem a ryzykiem zachorowania na raka.
Nawet bez badań naukowych domyślamy się, że taki związek istnieje. Nasuwa się tu oczywiście analogia z czynnym lub biernym narażeniem na dym tytoniowy.
Rakotwórczy pył i spaliny silników Diesla
W 2013 r. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) sklasyfikowała zanieczyszczenia powietrza zewnętrznego, w szczególności pył zawieszony, jako substancje o udowodnionym działaniu rakotwórczym dla człowieka. Inaczej, zaliczono je do tzw. grupy pierwszej czynników.
Rok wcześniej za kancerogenne uznano również spaliny silników Diesla.
IARC to poważna naukowa instytucja, która nie działa ani szybko, ani pochopnie. Na przykład, spaliny dieslowskie sklasyfikowano jako substancję „prawdopodobnie rakotwórczą dla ludzi” już w roku 1988.
Z negatywnym wpływem zanieczyszczeń powietrza łączy się przede wszystkim występowanie raka płuca. Dotyczy to również raka pęcherza, a prawdopodobnie także niektórych innych chorób nowotworowych.
To, że narażenie na zanieczyszczenia pyłowe (pył PM2.5 i PM10) oraz dwutlenek azotu (NO2) jest wyraźnie skorelowane z zapadalnością i umieralnością na raka płuca pokazano w wielu badaniach prowadzonych w różnych krajach świata.
Zajmujący się tą tematyką epidemiolodzy podkreślają, jeśli chodzi o dwutlenek azotu, to rakotwórcze działanie wykazuje nie on sam, ale inne substancje wchodzące w skład spalin samochodowych. Mogą to być np. lotne związki organiczne, bardzo drobne frakcje pyłu zawieszonego (których nie da się zmierzyć używając standardowych pyłomierzy), czy też wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), takie jak benzo[a]piren oraz ich nitrowe pochodne (nitro-WWA). NO2 jest natomiast wygodnym i użytecznym wskaźnikiem narażenia na zanieczyszczenia emitowane przez silniki spalinowe.
Palenie wciąż dużo groźniejsze niż smog, ale…
Ryzyko zachorowania na raka płuca, związane z długotrwałym narażeniem na zanieczyszczenia powietrza jest zazwyczaj znacznie mniejsze niż ryzyko związane z wieloletnim paleniem tytoniu. Osoba zaciągająca się papierosem, i mówiąca równocześnie „wszyscy dostaniemy raka od tego smogu” (autentyczny cytat) może więc budzić lekkie rozbawienie.
… smogu nie należy lekceważyć
Nie oznacza to oczywiście, że należy bagatelizować wpływ smogu na powstawanie nowotworów. W skali całego globu wpływowi zanieczyszczenia powietrza można było przypisać ok. 223 tys. (czyli ok. 15%) zgonów z powodu raka płuca (dane Światowej Organizacji Zdrowia za rok 2010).
Ale w przeciwieństwie do biernego czy też czynnego palenia tytoniu, na zanieczyszczenia powietrza w naszym kraju narażeni jesteśmy wszyscy.
Jak wygląda sytuacja w naszym kraju?
Na tle większości krajów Unii Europejskiej, nasza sytuacja jest szczególnie zła, i to z dwu powodów. Jak dobrze wiemy, powietrze w Polsce jest silnie zanieczyszczone pyłem zawieszonym.
Typowe średnie narażenie na PM2.5 wynosi ok. 20 μg/m³, a w najbardziej zanieczyszczonych polskich miejscowościach nawet ponad 30 μg/m³. I dlatego mamy pewien problem
Związane z takim narażeniem ryzyko wystąpienia raka płuca może być większe o 20-40% w porównaniu z obszarami o bardzo niskich stężeniach pyłu zawieszonego. Takie liczby dostaniemy jeśli użyjemy tzw. współczynników ryzyka, wyznaczonych w badaniach prowadzonych głównie w USA, Europie Zachodniej i Japonii.
Dzień walki z rakiem do dobra okazja, żeby zobaczyć, że jest gorzej niż myślimy
Ale sytuacja może być tak naprawdę jeszcze gorsza. W porównaniu z USA, Japonią czy krajami zachodniej Europy, w sezonie grzewczym pył zawieszony w Polsce zawiera znacznie (kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy) więcej rakotwórczych wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA) i związków z grupy dioksyn.
Zapewne dotyczy ro również bardziej „egzotycznych” substancji o działaniu kancerogennym, których stężeń nie mierzy się regularnie. Wiele z tych związków jest bardziej kancerogennych niż słynny już benzo[a]piren, zazwyczaj, nie bez przyczyny, wymieniany jednym tchem wraz z przymiotnikami: „rakotwórczy” i „mutagenny”.
Spalanie odpadów
Ważnym źródłem substancji kancerogennych obecnych w polskim powietrzu jest też spalanie odpadów poza przeznaczonymi do tego instalacjami (spalarniami). Chodzi o tworzywa sztuczne, płyty wiórowe, lakierowane czy też impregnowane drewno. Niestety nadal spala się je w domowych paleniskach lub na otwartej przestrzeni, np. w ogniskach. W Polsce w ostatnich latach miały miejsce liczne pożary składowisk odpadów.
Czytaj również: Palenie meblami w piecu. Śmierdzący problem, który wraca każdej jesieni
Wpływ nielegalnego spalania odpadów na nasze zdrowie, w tym na rozwój chorób nowotworowych jest trudny do oszacowania. Może być jednak bardzo poważny.
Słyszy się często, że w miejscach, gdzie mieszkańcy szczególnie często spalają odpady (np. w rejonach gdzie rozwinięty jest drobny przemysł meblarski lub obuwniczy) zapadalność na choroby nowotworowe jest zauważalnie wyższa niż średnia krajowa. Jest to równie zatrważająca, co interesująca hipoteza, której prawdziwość z pewnością warta jest zbadania.
Potrzebujemy badań prowadzonych w Polsce
W Polsce należało by jednak zbadać przede wszystkim zależność między zapadalnością na raka płuca a „typowymi” zanieczyszczeniami powietrza, takimi jak pył. Bo może być tak, że współczynniki ryzyka dla zapadalności, jakie znajdziemy w dostępnej dziś literaturze naukowej, są zbyt niskie, by w wiarygodny sposób stosować je w polskich realiach.
Jak jest naprawdę, nie wiemy, bo w Polsce póki co nie przeprowadzono dużych badań kohortowych. Badania takie pozwoliły by na oszacowanie związku narażenia populacji na PM2.5, a zapadalnością na raka płuca. A także ocenić ewentualne różnice pod tym względem między naszym krajem a innymi państwami.
Fot. Westfield Ma/Flickr.