Długo wyczekiwana ustawa wiatrakowa wyznaczająca minimalną odległość elektrowni wiatrowych od danych obiektów trafi niedługo do konsultacji społecznych. Jej zapisy rodzą kontrowersje i liczne spekulacje. Czy można połączyć odnawialne źródła energii z ochroną ptaków i cennych obszarów?
Branża wiatrowa podnosi alarm. – Proponowana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska odległość elektrowni wiatrowych od obszarów Natura 2000 i rezerwatów przyrody może realnie zagrozić rozwojowi OZE w Polsce i w praktyce wciąż hamować powstawanie nowych projektów wiatrowych – donosi Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Według zapowiedzi ministerstwa prace prowadzone są w kierunku m.in. skrócenia procesu inwestycyjnego, czy tworzenia specjalnych obszarów, gdzie turbiny będą mogły powstawać w trybie przyspieszonym. Jednak kluczowa i rozpalająca wszelkie dyskusje jest odległość turbin.
Do tej pory koncentrowano się na odległości od istniejącej zabudowy. Na początku swojego urzędowania PiS wprowadził zasadę 10h, zakładającą, że ta odległość musi wynosić 10-krotność wysokości turbiny. W praktyce zablokowało to inwestycje na ponad 99 proc. terenów Polski. Pod koniec swoich rządów Zjednoczona Prawica zmieniła zasadę 10h na zasadę 700 metrów, jednak i ona w praktyce wyłącza dużą część kraju spod inwestycji.
Dziś chodzi także o obszary chronione. Do propozycji ministerstwa w tej sprawie dotarł Dziennik Gazeta Prawna. – Strefa buforowa ma mieć 500 m od granic rezerwatów przyrody i aż 1,5 km od granic parków narodowych, i − co jest nowością − obszarów Natura 2000 chroniących ptaki i nietoperze – czytamy w dzienniku.
Branża wiatrowa: takie przepisy to bubel
I to właśnie na te ustalenia powołuje się wspomniany PSEW. Powierzchnia obszarów Natura 2000 w Polsce to ok. 70 tys. km2, czyli 20 proc. powierzchni kraju. W tym powierzchnia obszarów specjalnej ochrony ptaków tzw. „obszary ptasie” stanowiące ok. 16 proc. powierzchni Polski (ok. 50 tys. km2), obszary specjalnej ochrony siedlisk, tzw. „obszary siedliskowe” liczące ok. 11 proc. powierzchni kraju (ok. 35 tys. km2) oraz 212 obszary SOO, których celem jest ochrona nietoperzy, obejmujące ok. 6 proc. powierzchni kraju (ponad 20 tys. km2).
– Ustawa w takim kształcie, zamiast rozwijać OZE będzie kolejnym bublem – apeluje branża wiatrowa. – W obszarach tych aktualnie obowiązuje zakaz lokalizacji elektrowni wiatrowych. Nałożenie na te obszary odległości minimalnej 1500 metrów sumarycznie spowoduje całkowite wyłączenie aż 28 proc. powierzchni kraju (blisko 89 tys. km2) spod możliwości budowy elektrowni wiatrowych. W połączeniu z odległością od zabudowań to – mówiąc wprost – całkowicie zablokuje nowe inwestycje w energię z wiatru – komentuje Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków: Na razie to spekulacje i domysły
– Na razie znam tylko doniesienia medialne. W ubiegłym tygodniu rozmawialiśmy w zespole OTOP i jak do tej pory nie mamy żadnych konkretnych informacji, bo MKiŚ we wrześniu ma przekazać projekt rozporządzenia do konsultacji społecznych i wtedy te informacje będą. Na razie wiemy, jakie są odległości – mówi zapytany przez SmogLab dr Jarosław Krogulec, dyrektor ds. ochrony przyrody OTOP (Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków BirdLife Polska).
Pyta też, na jakiej podstawie Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) wskazuje bufor 1,5 km. Jak mówi, bufor będzie zaproponowany dopiero w rozporządzeniu i wtedy będzie można się do tego odnosić.
– Po pierwsze: według najnowszego opracowania finansowanego przez ECF a przygotowanego przez European Environmental Bureau (Europejskie Biuro Środowiskowe) „Land for Renewables. Briefing on spatial requirements for a sustainable energy transition in Europe” powierzchnia dostępna do funkcjonowania energetyki w postaci farm wiatrowych i fotowoltaiki to dla Polski 4,2 proc. a potrzebna do jej funkcjonowania jest 1,9 proc. powierzchni kraju.
Powołuje się na dwa wielkie kryzysy spowijające świat: klimatyczny oraz różnorodności biologicznej. – Działając na rzecz ochrony klimatu chronimy przyrodę, ale też – jeżeli zrobimy to nieumiejętnie -możemy pogorszyć sytuację. Dlatego musimy wszystko właściwie łączyć.
Wskazuje na konieczność ochrony obszarów szczególnie cennych, w tym Natura 2000 dla ptaków czy nietoperzy. Przy tym wspomina, że przyrodnicze organizacje pozarządowe, w tym OTOP, apelowały o rozwój energetyki wiatrowej i solarnej. – Zdecydowanie jesteśmy za tym, natomiast właściwa lokalizacja farm wiatrowych i wyłączenie niektórych szczególnie cennych obszarów są niezbędne. Co do wielkości buforów, z doniesień medialnych wygląda to dużo śmielej, niż byśmy się spodziewali, ale są to tylko doniesienia.
Energetyka wiatrowa i ochrona ptaków. „To się da pogodzić”
Jak wyważyć rozwijanie OZE przy jednoczesnym nieszkodzeniu ptakom? Naukowiec rozróżnia wpływ farm wiatrowych na lądzie oraz offshore, czyli tych morskich.
– Oddziaływanie farm wiatrowych na ptaki może być bardzo różne i obejmować wiele aspektów – tłumaczy dr Krogulec. Z jednej strony jest bezpośrednia śmiertelność ptaków w wyniku kolizji. Jest też wpływ infrastruktury technicznej na ptaki, czyli ograniczenie lub zabór siedliska danego gatunku. Przykładowo lokalizujemy poszczególne turbiny na łąkach będących stanowiskiem ptaków, przez co ograniczamy siedlisko dla ich gniazdowania bądź żerowania. Inna możliwość oddziaływania to swego rodzaju bariera dla niektórych gatunków.
Przykładem może być gniazdo orła bielika w danym miejscu i jego regularne polowanie na stawach rybnych. Jeśli pomiędzy tym lęgowiskiem a stawem rybnym wybuduje się farmę wiatrową, ptak regularnie będzie tamtędy przelatywał lub omijał to miejsce, co wydłuży jego żerowanie i spowoduje przynoszenie do gniazda mniejszych ilości pokarmu.
Dodatkowo nie wszystkie gatunki ptaków są jednakowo narażone na skutki istnienia farm wiatrowych. Naukowiec z OTOP-u wyróżnia grupy: duże ptaki szponiaste, czyli różne gatunki orłów lub mniejsze gatunki szponiaste, jak np. kania czarna i ruda. Wśród najbardziej narażonych wylicza także duże mewy, szczególnie z grupy mew srebrzystych.
– To wiąże się też z długowiecznością tych gatunków i tym, że rozmnażają się powoli, a jednocześnie są bardzo rzadkie. Jeżeli w Polsce mamy kilkadziesiąt par orła rybołowa, to śmierć każdego z nich jest dla populacji ważnym uszczerbkiem.
– Najważniejsza informacja to fakt, że to się da pogodzić. Podstawą jest lokalizowanie farm wiatrowych we właściwych miejscach. Stąd regulacje, które teraz są tworzone – zaznacza dr Krogulec.
Zapytaliśmy MKiŚ o plany dotyczące ustawy i realne wytyczne pod inwestycje wiatrowe. Czekamy na odpowiedź. Do sprawy będziemy wracać.
–
Zdjęcie tytułowe: Marijs Jan/Shutterstock