Kolumbia znalazła się na ustach światowych mediów po tym, jak prezydent ogłosił stan klęski żywiołowej w całym kraju. Wszystko przez ulewne deszcze. Tymczasem to w kolumbijskiej Cali odbyła się dwa tygodnie temu Konferencja ONZ ws. różnorodności biologicznej – COP 16. Na podsumowanie konferencji wciąż czekamy, ale już dziś wiadomo, że gospodarz szczytu nie był należycie skoncentrowany na wdrażaniu skuteczniejszych strategii ochrony przyrody. Ta mogłaby pomóc w łagodzeniu ekstremalnych zjawisk pogodowych.
– Prezydent Kolumbii Gustavo Petro w niedzielę na konferencji prasowej przekazał, że taki stan rzeczy jest konsekwencją zmian klimatu, co prowadzi do nieprzewidywalnych i nietypowych zjawisk pogodowych. Skutki te są szczególnie odczuwalne w kraju, gdzie podatność na zagrożenia naturalne jest nasilona – relacjonuje Magdalena Mateja-Furmanik z „Zielonego Onetu”.
SmogLab sprawdził, jak wygląda ochrona środowiska naturalnego w tym niezwykle cennym przyrodniczo kraju. Kolumbia ma bardzo bogatą różnorodność biologiczną. Zajmuje czwarte miejsce pod względem największej bioróżnorodności świata. Jest tam najwięcej gatunków ptaków. A jeśli chodzi o ilość gatunków drzew, to tylko Brazylia i Chiny mają ich więcej.
Nastał pokój. Teraz cierpi przyroda
Paradoksalnie, gdy w kraju zapanował pokój między rządem a organizacją partyzancką FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii), na południowy wschód od Cali w kolumbijskiej części Amazonii od 2016 r. mają miejsce znaczne wylesienia. Głównie pod hodowlę zwierząt gospodarskich, przede wszystkim krów w celu produkcji mleka oraz wołowiny. W mniejszym stopniu pod uprawę ziemi czy też cele wydobywcze (górnictwo).
Powstaje też nowa infrastruktura dróg, dzięki której jeszcze bardziej Kolumbijczycy przyczyniają się do penetrowania lasów i ich wyrębów.
– Odkąd między rządem a partyzantami FARC nastał pokój, to zarówno legalni, jak i nielegalni dzierżawcy ziemi nabywali ziemię pod uprawę rolną. Te swoje praktyki nazywając „zrównoważonym rozwojem” – pisze na lamach The Conversation Jesica Lopez, doktorantka z Centrum Badań nad Środowiskiem i Klimatem na Uniwersytecie w Lund (Szwecja).
W publikacji naukowej szczegółowo poruszyła ten problem hamujący skuteczną ochronę przyrody na całym świecie. Najczęściej na przeszkodzie stoją sprzeczne interesy.
Finanse pomogły zmniejszyć wylesianie lasów w Kolumbii
Minister Środowiska Susana Muhamad postanowiła wdrożyć w życie plan pomocowy w postaci środków finansowych. Dokładniej 100 mln pesos dla prawie 6 tys. rodzin w departamentach Putumayo, Caquetá, Guaviare i Meta, na których znajduje się 11 Centrów Rozwoju Leśnictwa i Różnorodności Biologicznej. Wszystkie środki zostaną przeznaczone na odbudowę ekosystemów, płatności za usługi środowiskowe, pomoc techniczną, edukację ekologiczną i konwersję produkcyjną. Na samą pomoc dla departamentu Putumayo inwestycja wyniosła ponad 11 mld pesos.
Od 2018 r. wylesienie w Kolumbii zaczęło nieznacznie spadać. Do 2022 r. w Amazonii zmniejszyło się o 36,4 proc. W departamencie Putumayo wylesienie spadło o 15 proc. Działanie to przyniosło z sobą wymierne efekty, dzięki czemu zachowało się 1968 ha lasów.
W dalszej kolejności w pierwszym kwartale 2023 r. ministerstwo środowiska w samym Putumayo przyczyniło się do zmniejszenia wylesienia o 76 proc.
– Jesteśmy w Putumayo, jednym z terytoriów kluczowych dla integralności środowiskowej kraju. Zaczęliśmy od rozwoju leśnictwa w procesach porozumień przeciwko wylesianiu, jakie mieliśmy w całej Amazonii. Całkowity Pokój oznacza zasadnicze porozumienie w sprawie tego terytorium. I na tym terytorium jednym z czynników determinujących wylesianie są nielegalne uprawy. A sektor ochrony środowiska wzmacnia porozumienia dotyczące substytucji – powiedziała Muhamad.
Kolumbia. Przemoc wobec aktywistów ekologicznych
Kolumbia to obecnie najbardziej niebezpieczny kraj dla przyrodników. Wielu już przypłaciło życiem swoja służbę ochronie przyrody. W kwestii ochrony przyrody w Kolumbii dochodzi do największej liczby aktów przemocy wobec aktywistów ekologicznych. Podaje międzynarodowa organizacja pozarządowa Global Witness.
Potencjalnie wrogo nastawieni wobec przyrodników są w szczególności ranczerzy, którzy zajmują się hodowlą krów. Mają świadomość, ze ochrona przyrody często zagraża ich interesom. Dlatego też nie wahają się stosować środków przemocy wobec aktywistów ekologicznych. Ranczerzy bywają naprawdę niebezpieczni.
Aktywiści muszą cały czas być ostrożni. Przede wszystkim powinni uważać z kim nawiązują kontakt oraz zwracać uwagę na to co i jak mówić. W tym przypadku, jak mówi w The Conversation Lopez, konieczna jest ochrona organizacji i władz kolumbijskich dla cudzoziemców przeprowadzających badania środowiskowe w tym kraju.
Dwa kluczowe lasy w Kolumbii są poważnie zagrożone
Na poprzednim COP15 w Montrealu i w Kuming (Chiny) ustalone zostały zobowiązania, które mają dotyczyć ochrony co najmniej 30 proc. światowych gruntów i wód oraz przywrócenia 30 proc. zdegradowanych ekosystemów do 2030 r. Jednak jak pokazuje Kolumbia, zadanie to jest na razie niewykonalne.
W Kolumbii w 2018 r. utracono 2470 kilometrów kwadratowych lasu. Spośród 11 obszarów wylesiania na Ziemi organizacja pozarządowa WWF w swoim raporcie Living Forest Report z 2018 roku podała dwa. Są to następujące lasy na terenie tego kraju:
- Chocó-Darién
- Amazonii.
Jeśli tempo wylesiania będzie wciąż takie same, prognozy mówią o ich utracie bądź poważnej degradacji do 2030 r.
W ramach programu ONZ na rzecz redukcji emisji pochodzących z wylesiania i degradacji lasów (znanego jako REDD+) kraje europejskie, takie jak: Wielka Brytania, Niemcy i Norwegia, zobowiązały się do przekazania około 22 mln euro.
Co przede wszystkim ustalono w Cali?
Podczas COP16 w Cali traktat międzynarodowy Globalne Ramy Różnorodności Biologicznej oszacował, że na ochronę całej różnorodności biologicznej na Ziemi potrzeba będzie w ciągu roku wygenerować dodatkowe 700 miliardów dolarów.
Specjalistki w zarządzaniu finansowym w Międzynarodowej Korporacji Finansowej (IFC): Irina Likhachova, Helena Dill oraz Beatrice Phillips Na łamach serwisu World Bank Blogs napisały:
– Inicjatywa Globalne Ramy Różnorodności Biologicznej (GBF) szacuje lukę finansową w zakresie różnorodności biologicznej. Na sumę roczną 700 miliardów dolarów do 2030 r. Podczas gdy GBF wzywa rządy do ponownego wykorzystania 500 miliardów dolarów rocznie w szkodliwych dotacjach, pozostałe 200 miliardów dolarów rocznie będzie musiało zostać zmobilizowane ze wszystkich źródeł. Poczynając od publicznych, prywatnych, krajowych i międzynarodowych. A sektor prywatny i kapitał prywatny będą musiały odegrać kluczową rolę.
Podsumowując ten temat, można krótko powiedzieć, że ludzkość za bardzo nie chce w całości chronić ziemską przyrodę. Jakie ustalenia będą po Szczycie w Cali, zobaczymy wkrótce. W każdym razie przed nią jest wielkie wyzwanie, by wreszcie wykonać właściwy krok ku ochronie globalnej różnorodności biologicznej.
–
Czytaj także: Świat czeka na „Porozumienie Paryskie dla dzikiej przyrody”. Dyskusję przesunięto już trzeci raz
–
Zdjęcie tytułowe:Jhampier Giron M/Shutterstock