Udostępnij

Niewygodna prawda o klimacie. Nikt nie chce jej usłyszeć [OPINIA]

15.09.2025

Stan ziemskiego klimatu ze złego staje się krytyczny. Bardzo poważne skutki globalnego ocieplenia – dużo gorsze niż te, których już doświadczamy, czekają nas nie za sto lat, ale w najbliższych dekadach. Naukowcy ostrzegają, że system klimatyczny Ziemi znalazł się w zupełnie nieznanym dotąd stanie. Jednak wiele osób, od polityków. przez dziennikarzy, po „zwykłych Kowalskich” zdaje się nie dostrzegać zmian klimatu.

Kiedy słuchamy lub czytamy serwisy informacyjne, możemy natknąć się na bardzo wiele najróżniejszych tematów. Większość tego, co do nas trafia, to szum informacyjny, który zabiera nam czas, zużywa naszą energię i uwagę.

Problem, którego wolimy nie widzieć

Co gorsza, te naprawdę najważniejsze problemy współczesnego świata pojawiają się w mediach rzadko. Zbyt rzadko. Bo jak często słyszycie na przykład o skażeniu środowiska substancjami zaburzającymi naszą gospodarkę hormonalną i zmniejszającymi płodność lub o zanieczyszczeniu wody i żywności mikro- i nanoplastikiem? Albo choćby o czekającej nas tu, w Polsce, katastrofie demograficznej?

Bodaj najważniejszym takim dość skrzętnie omijanym problemem jest jednak zmiana klimatu, która w ciągu ostatnich paru lat zauważalnie przyspieszyła. I o której prawie żadne media głównego nurtu nie informują nas tak, jak powinny. Za to często możemy natknąć się na informacje nieprawdziwe, na negowanie, a przynajmniej bagatelizowanie tematu. Także w Polsce są ludzie, uznawani za poważnych dziennikarzy, którzy piszą lub opowiadają bzdury na temat klimatu – choćby Witold Gadomski, Łukasz Warzecha czy Robert Mazurek, ale i wielu innych.

A przecież jeśli popatrzymy na najważniejsze wskaźniki mówiące nam, jak daleko zaszły i jak szybkie są zmiany klimatyczne, okaże się, że sytuacja jest bardzo poważna. I to zarówno jeśli chodzi o podstawową przyczynę problemu – emisję dwutlenku węgla (CO2), jak i jej skutki. A te skutki to wzrost średniej globalnej temperatury Ziemi (globalne ocieplenie), coraz bardziej „duszne” powietrze, którym oddychamy czy wreszcie podnoszenie się poziomu mórz i oceanów.

Dane, koło których nie należy przechodzić obojętnie

Średnia roczna globalna emisja gazów cieplarnianych (w przeliczeniu na CO2) w latach 2015–2024 przekroczyła 53,6 miliarda ton. To około 100 tys. ton na minutę! „W przeliczeniu”, bo poza dwutlenkiem węgla, którego ze spalania paliw kopalnych (bez uwzględnienia wylesiania) powstaje rocznie ok. 37 mld ton, emitujemy też inne gazy cieplarniane. Najważniejsze z nich to metan (CH4), główny składnik gazu ziemnego, oraz podtlenek azotu (N2O). I nie ma żadnych wyraźnych przesłanek ani oznak, że w najbliższym czasie globalne emisje którejkolwiek z tych substancji spadną.

Co gorsza, coraz szybciej rośnie też stężenie dwutlenku węgla w atmosferze Ziemi – w ostatnich dwóch latach przyrost ilości CO2 w atmosferze był rekordowy. Dzieje się tak dlatego, że coraz słabsze są mechanizmy i zjawiska odpowiadające za pochłanianie nadmiaru emitowanego przez nas CO2 – przy bardzo podobnym rok do roku poziomie emisji.

W rezultacie coraz więcej energii pozostaje w ziemskim systemie klimatycznym, a średnia temperatura powierzchni Ziemi szybko rośnie. W ubiegłym roku po raz pierwszy przekroczyła 1,5 st. C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej.

Półtora stopnia to dużo, czy mało?

Półtora stopnia może wydawać się niewielką wartością, ale taką nie jest. Choćby tylko dlatego, że Ziemia nie ociepla się równomiernie. Arktyka ociepla się dużo szybciej niż okolice równika, a lądy – szybciej niż oceany. Średnia temperatura naszego kraju wzrosła już na przykład o ok. 3 st. C, czego skutkiem jest dotykająca nas od ponad dekady każdego roku susza. A także to, że ostatnich latach praktycznie nie było u nas zimy, za to w kwietniu tego roku mieliśmy temperatury kiedyś rzadko spotykane nawet w lipcu (28 st. C). I żaden „zimny maj” niestety tego ponurego obrazu nie zmienia.

Co więcej, wartość 1,5 st. C pojawia się w Porozumieniu Paryskim – międzynarodowym porozumieniu klimatycznym zawartym w 2015 r. Jest to bowiem próg ocieplenia, którego nie powinniśmy w żadnym wypadku przekroczyć, jeśli chcemy uniknąć bardzo poważnych skutków zmiany klimatu. Widzicie więc, że ich już raczej nie unikniemy.

Poziom mórz, który od początku XX w. rósł wolno (mniej niż 2 mm rocznie), od 2019 r. przyspieszył do 4,3 mm rocznie. I niech was nie zmylą te pozornie małe wartości. Średni wzrost poziomu morza o 23 cm w ciągu ostatnich 125 lat przyczynił się do zagrożenia nisko położonych wysp i zwiększenia destrukcyjnej siły sztormów.

Wzrost o kolejne 20 cm do 2050 r. oznaczałby gigantyczne straty powodziowe w największych miastach przybrzeżnych świata. Jeśli zaś dojdzie do rozpadu niektórych lodowców Zachodniej Antarktydy, co jest już w zasadzie pewne, to wzrost poziomu morza będzie liczony w metrach, choć nie stanie się to oczywiście z dnia na dzień.

Morza też są coraz cieplejsze i coraz kwaśniejsze

Wzrost poziomu to niejedyny problem związany z oceanami, za który odpowiadamy jako ludzkość. Temperatura wody morskiej rośnie – globalne ocieplenie dotyczy przecież zarówno lądów, jak i wód. I podobnie jak w przypadku ekosystemów lądowych powoduje to wymieranie różnych gatunków. Co powinno zmartwić nie tylko wielbicieli pięknych, ale szczególnie wrażliwych na wysokie temperatury koralowców. A także każdego, kto lubi jeść morskie ryby.

Wody w morzach i oceanach są nie tylko coraz cieplejsze, ale i coraz bardziej kwaśne. To skutek nadmiaru dwutlenku węgla w powietrzu. Gaz ten rozpuszcza się w wodzie, tworząc słaby kwas węglowy – dokładnie tak, jak w napojach gazowanych. A nawet relatywnie niewielki wzrost kwasowości wody morskiej może mieć dramatyczne konsekwencje dla żywych organizmów, zwłaszcza tych, które mają wapienne muszle lub pancerzyki. Okazuje się, że taki krytyczny poziom zakwaszenia osiągamy właśnie teraz.

Niewygodna prawda sprzedaje się słabo

Ponurych faktów i danych jest więcej, ale może wystarczy przerwać wyliczanie w tym momencie. O tym wszystkim, co właśnie przeczytaliście, wielu ludzi nie wie, albo co gorsza – woli nie wiedzieć, nie słyszeć, nie czytać. Zresztą nawet jakby chcieli, to w strumieniu zalewających nas informacji wcale nie jest łatwo znaleźć rzetelny przekaz. Dzieje się tak pewnie dlatego, że żadna bardzo ponura, a dotycząca nas bezpośrednio prawda nie jest dobrze sprzedającym się, atrakcyjnym tematem. Ani dla dziennikarzy, ani dla polityków. Zwłaszcza jeśli nie można wskazać szybkiego i w miarę bezbolesnego rozwiązania problemu, a tak jest właśnie w przypadku globalnego ocieplenia.

Skuteczna walka ze zmianą klimatu oznacza przecież mobilizację społeczeństwa i gospodarki na skalę nie taką, jak w czasie pandemii COVID 19, ale przynajmniej taką, jaka miała miejsce w czasie drugiej wojny światowej. Wymaga też od nas wszystkich daleko idącej zmiany stylu życia i wielu wyrzeczeń. Mało kto ma odwagę otwarcie to powiedzieć. A praktycznie nikt nie potrafi tego zrobić tak, by ludzie chcieli słuchać i działać.

Strusia strategia homo sapiens

Od strony psychologii naszego gatunku można pewnie zrozumieć, dlaczego nie chcemy przyjmować do wiadomości tego, że wisi nad nami śmiertelne, egzystencjalne zagrożenie. A takim właśnie jest załamanie się systemu klimatycznego i wszystkie jego ponure konsekwencje. Jasne jest też, dlaczego nie chcemy usłyszeć tych, którzy nam o tym wszystkim przypominają. Od tysiącleci posłańcy niosący złe wieści nie tylko nie byli lubiani, co wręcz ryzykowali utratę życia.

Wolimy więc żyć tak, jakby nic złego się nie działo. Jakby zagrożenie było nie dość, że niewielkie, to jeszcze odległe. Jeździmy wielkimi autami i latamy daleko na wakacje. Cieszymy się z budowy CPK, choć w obecnej sytuacji ta inwestycja nie tylko nie ma sensu, jest też nieetyczna. Szerzej, snujemy śmiałe i pełne optymizmu plany na przyszłość. Słowem, bal na Titanicu trwa w najlepsze.

Jednak to, że zamkniemy oczy albo włożymy głowę w piasek, jak przysłowiowy struś, nie sprawi, że jakiś problem zniknie. Zwłaszcza, jeśli jest to zmiana klimatu, która nie tylko nie znika, ale szybko narasta. Co nie powinno nas dziwić, bo nie robimy w praktyce nic, by było inaczej.

Ktoś może tu zaprotestować. Jak to nic? A inwestycje w czystą energię – wiatraki, panele fotowoltaiczne? Tak, inwestycje są dziś imponujące, a przyrost mocy w źródłach niskoemisyjnych – bardzo dynamiczny. Co z tego jednak, jeśli ponad 80 proc. globalnego zużycia energii pierwotnej wciąż pochodzi z węgla, ropy i gazu, a wzrost udziału odnawialnych źródeł pozostaje daleko w tyle za rosnącym popytem na energię?

Ekościema

Co gorsza, jeśli chodzi o narrację i polityki związane z klimatem, od lat wszechobecna jest hipokryzja, greenwashing (niezgrabnie tłumaczony na polski jako „ekościema”), biurokratyczne absurdy i pozorowane działania.

Pierwszy z brzegu przykład: około połowy nowych samochodów sprzedawanych dziś na rynku europejskim to SUV-y – wielkie, ciężkie auta, które „palą” – a zatem emitują – więcej niż mniejsze auta w tym samym wieku. W dodatku dużo większy jest ślad węglowy ich produkcji. A mimo to SUV-y są często promowane jako ekologiczne i czyste pojazdy. I coraz więcej takich samochodów jeździ po naszych drogach. A nawet elektryczny SUV niekoniecznie jest lepszy dla klimatu niż mniejsze auto spalinowe. Może też być dużo gorszy.

Atak na naukę i klimat

Około pół roku temu do wymienionych wyżej problemów doszły też nowe. Przede wszystkim jawny negacjonizm klimatyczny i bezprecedensowy atak na naukę, jaki ma miejsce w USA ze strony administracji Donalda Trumpa. Także (a może przede wszystkim) na badania dotyczące klimatu.

Trudno powiedzieć, czy Stany Zjednoczone, które wycofały się ponownie z Porozumienia Paryskiego, zmienią w najbliższej przyszłości skrajnie antyklimatyczny kurs. Bez tego kraju trudno sobie jednak wyobrazić skuteczne, ogólnoświatowe działania, mające na celu powstrzymanie katastrofy klimatycznej. A przynajmniej zadanie to będzie znacznie trudniejsze.

Zdając sobie z tego wszystkiego sprawę, niezwykle trudno jest zachować jakikolwiek optymizm. Ze względu na ogromną ilość gazów cieplarnianych, którą dotychczas wyemitowaliśmy, w najbliższych latach i dekadach bardzo dotkliwe skutki zmian klimatu są już nieuniknione. Jednak wciąż jest o co walczyć. To, jaki silny będzie kryzys klimatyczny wciąż w dużej mierze zależy od decyzji, jakie dziś podejmiemy. Wybory polityczne i gospodarcze mogą albo ten kryzys pogłębić, albo go znacząco złagodzić. Ignorowanie danych i faktów jest samobójstwem, a czasu na zwłokę już nie ma.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/ffolas

Autor

Jakub Jędrak

Fizyk, publicysta, działacz społeczny.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Zastępczyni redaktora naczelnego SmogLabu. Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Z portalem związana od 2021 roku. Wcześniej redaktorka Odpowiedzialnego Inwestora. Pisze głownie o zdrowiu, żywności, lasach, gospodarce odpadami i zielonych inwestycjach.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Współzałożyciel SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.