Komisja Europejska zdecydowała się skierować przeciwko Polsce sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Według KE nasz kraj od 15 lat nie wywiązuje się z zapewnienia wystarczająco dobrej jakości powietrza. Tym razem chodzi o zanieczyszczenia tlenkami azotu, za które odpowiadają w głównej mierze spaliny samochodowe. O sprawę zapytaliśmy rzecznika Komisji Europejskiej.
Według ekspertów polskie miasta mają kłopot z dotrzymaniem norm obowiązujących od 2010 r. To zła wiadomość szczególnie w kontekście tego, co nas czeka: już od 2030 r. zaczną obowiązywać znacznie ostrzejsze przepisy, które mają nas zbliżyć do norm rekomendowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO).
Nasi komentatorzy nie mają wątpliwości – obszarów z przekroczeniami będzie dużo więcej, jeśli nie zaczniemy działać już teraz.
– Czytaj także: Szykuje się aktualizacja kluczowej dyrektywy. Skutki odczuje 30 mln Polaków
15 lat zaniechań
Komisja Europejska poinformowała, że Polska przez kilkanaście lat z rzędu nie była w stanie utrzymać dopuszczalnych poziomów dwutlenku azotu – jednego z najbardziej szkodliwych zanieczyszczeń powietrza. Co więcej, według Komisji państwo nie podejmowało działań, które mogłyby skutecznie ograniczyć emisje. Tymczasem już za cztery lata normy znacznie się zaostrzą wskutek wejścia w życie nowej dyrektywy.
– Dyrektywa AAQD wprowadziła wartości dopuszczalne dla NO₂, które powinny być osiągnięte od 2010 r. Niemniej jednak dwie strefy – Aglomeracja Krakowska i Aglomeracja Górnośląska – niemal każdego roku od 2010 r. odnotowują trwałe przekroczenia poziomów dwutlenku azotu – mówi pytany przez SmogLab Maciej Berestecki, jeden z polskich rzeczników Komisji Europejskiej.
Berestecki dodaje, że „według danych za 2024 r., które są najnowszymi danymi o jakości powietrza zgłoszonymi przez Polskę, obie strefy nadal wykazują przekroczenia w zakresie 5–7 μg/m³ powyżej limitu – komentuje przedstawiciel KE.
Eksperci alarmują, że tak wysokie stężenia NO₂ odbijają się na zdrowiu mieszkańców. To prosta droga do astmy, chorób sercowo-naczyniowych, a nawet nowotworów. Co istotne, podrażnienie układu oddechowego może pojawić się już po krótkiej ekspozycji.
Normy przekroczone w 700 miejscach na Śląsku. „Wyrok TSUE może być tylko jeden”
O sprawę pytamy w Polskim Alarmie Smogowym (PAS). Filip Jarmakowski z sekcji transportowej PAS podkreśla: – Jest to efekt zaniechań władz w kwestii walki o jakość powietrza i zdrowie mieszkańców. Jako członkowie Unii Europejskiej zobowiązaliśmy się do zapewnienia jakości powietrza, lecz, jak widać w przypadku dwutlenku azotu, wychodzi nam to słabo.
Jarmakowski powołuje się przy tym na badania Polskiego Alarmu Smogowego. – Wyniki nie są zadowalające. Na niemal 700 zbadanych lokalizacji na Śląsku, norma stężeń NO2, które zaczną obowiązywać w 2030 r., była przekroczona w 96 proc. miejscach.
Jednak jakie są konsekwencje skierowania sprawy przeciwko Polsce do TSUE? Miłosz Jakubowski, radca prawny z Fundacji Frank Bold, tłumaczy: – W praktyce oznacza to, że po trwającym niemal dziesięć lat postępowaniu Komisja uznała, że nie ma szans na pozasądowe rozwiązanie problemu i konieczne jest wniesienie skargi. W komunikacie Komisja powołuje się na przekroczenia w Krakowie i Aglomeracji Górnośląskiej, ponieważ wyjątkowo w 2024 r. w Warszawie i Wrocławiu nie było takich przekroczeń.
– Można się spodziewać, że – o ile sytuacja nie ulegnie diametralnej poprawie, wyrok TSUE może być tylko jeden.
Rzecznik KE: Działania Polski nie są wystarczające
Prawnik liczy na szereg odpowiednich zmian prawnych. – To tak naprawdę preludium wyzwań i problemów, które będziemy mieć od 2030 r. – mówi i spodziewa się, że wtedy przekroczenia będą nie w kilku, a w kilkudziesięciu miastach.
– Podjęte przez Polskę działania nie są wystarczające, aby jak najszybciej doprowadzić te strefy do zgodności z przepisami i właściwie chronić zdrowie mieszkańców. Dlatego Komisja zdecydowała o skierowaniu sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE – dodaje wspomniany wcześniej rzecznik KE.
Z kolei Miłosz Jakubowski dodaje: – To już 15 lat bez osiągnięcia poziomu dopuszczalnego, a zbliżamy się do 2030 r., kiedy zaczną obowiązywać nowe, znacząco zaostrzone normy. Pozostaje mieć nadzieję, że jak miało to miejsce kilka lat temu w przypadku PM10, będzie to czynnik mobilizujący nasz rząd i samorządy.
W przypadku tlenków azotu największym winowajcą są samochody, a szczególnie stare pojazdy z silnikami Diesla. Dlatego, zdaniem specjalistów, zapowiedziana na styczeń 2026 r. Strefa Czystego Transportu (SCT) w Krakowie jest konieczna, choć wdraża się ją „z dużym poślizgiem”.
W Warszawie SCT działa od połowy 2024 r., ale we Wrocławiu i na Górnym Śląsku prace nie postępują. Co więcej – widać próby ich całkowitego zatrzymania. Dodatkowym problemem jest opór społeczny i polityczny – niektóre przepisy dotyczące krakowskiej SCT zostały zaskarżona przez wojewodę małopolskiego.
- Czytaj także: Strefa Czystego Transportu w Krakowie od stycznia 2026. Najważniejsze informacje w jednym miejscu
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Agnes Kantaruk



















