Szybkość, z jaką Federacja Rosyjska odchodzi od paliw kopalnych, jest naprawdę imponująca. Jednak nie jest ona zasługą Rosjan, a Ukraińców, którzy kontynuują swoją bardzo efektowną i efektywną kampanię wymierzoną w rosyjski przemysł energetyczny. Obecnie atakowane są już nie tylko rafinerie, instalacje przeładunkowe w portach czy rurociągi, ale też tankowce, elektrownie i infrastruktura elektroenergetyczna.
Szacuje się, że przychody Rosji ze sprzedaży ropy i gazu mogły tylko w listopadzie spaść o 35 proc. Jeśli Ukraińcy dalej będą równie skutecznie nakładać na rosyjski przemysł swoje „sankcje kinetyczne”, Rosję czeka spektakularna zapaść gospodarcza, a być może destabilizacja i rozpad.
Już ponad trzy miesiące temu pisaliśmy o tym, że Ukraińcy zintensyfikowali swoje ataki wymierzone w rosyjskiej rafinerie, a szerzej w przemysł naftowo-gazowy. Jednak nie wiadomo było jeszcze wtedy, czy jest to zjawisko chwilowe, czy też efekt systematycznie zwiększających się możliwości armii Ukraińskiej.
Dziś wiemy już, że ukraińska kampania ta nie traci na tempie i intensywności. Celem ukraińskich dronów i rakiet stają się zarówno obiekty, które zostały już wcześniej w dużej mierze uszkodzone, jak i te, które do tej pory nie były atakowane.
Udanych ataków było zbyt wiele, by wymienić je wszystkie. Warto jednak wspomnieć o najważniejszych, choćby tylko o tych które miały miejsce w ciągu – mniej więcej – ostatniego miesiąca.
Danie popisowe: Raffinerie russe grillée à l’ukrainienne
Zacznijmy od „dania głównego”, czyli rafinerii ropy naftowej. Tu lista jest długa – spektakularnie płonęły m.in. zakłady w Afipskim (nie pierwszy raz zresztą), Kstowie, Wołgogradzie, Riazaniu, Saratowie, w Rejonie Nowosspaskim (obwód Ulianowski), nawet położone ponad 1000 km od Ukrainy rafinerie w Orsku i republice autonomicznej Mari El.
Ukrainian attack drones just successfully struck Russia's Saratov oil refinery, setting the facility ablaze.
— OSINTtechnical (@Osinttechnical) November 10, 2025
The refinery, owned and operated by Russia's Rosneft, processes about 7 million tons of crude oil per year. pic.twitter.com/9S9Qn45YfF
Te ataki bywają naprawdę skutecznie: rafineria w Riazaniu, jedna z największych w kraju, została w ich wyniku zamknięta – cała produkcja została zawieszona i nie przewiduje się szybkiego jej wznowienia.
Mieliśmy też serię ataków dronów na rosyjską infrastrukturę paliwową na okupowanym Krymie. Ukraińscy „droniarze” przeprowadzili skuteczne uderzenia na składy paliw i pociągi z paliwem.
Nowością są natomiast ataki na tankowce należące do rosyjskiej „floty cieni” na pełnym morzu. 28 listopada dwie takie jednostki zostały trafione i prawdopodobnie zniszczone na północ od Bosforu, gdy płynęły do Noworosyjska.
Two Russian shadow fleet tankers were struck, and likely destroyed, north of the Bosporus while traveling to the Black Sea port of Novorossiysk today. pic.twitter.com/kSHjayydQq
— OSINTtechnical (@Osinttechnical) November 28, 2025
To, że Ukraińcy są w stanie niszczyć tankowce na Morzu Czarnym, pewnie nie jest dla nikogo dużą niespodzianką. Bardziej zaskakujące są jednak doniesienia o tym, że ukraińskie drony miały 30 listopada zaatakować i uszkodzić tankowiec Mersin u wybrzeży… Senegalu. Tankowiec eksportował rosyjską ropę z portu Tamań.
Atakowane są również porty, a zwłaszcza znajdująca się w nich infrastruktura do przeładunku ropy. W tym właśnie wspomniany port w Noworosyjsku czy też inny port czarnomorski – Tuapse.
Uważaj, gdzie rzucasz niedopałki
Płoną, a nawet widowiskowo eksplodują też gazo- i ropociągi, choć to akurat nic nowego. Pod koniec października ukraiński wywiad dokonał sabotażu na trzech rurociągach prowadzących do Moskwy. Jeden z nich służył do przesyłu paliwa lotniczego, drugi oleju napędowego, a trzeci – gazu ziemnego. Trzy tygodnie później spektakularnie eksplodował gazociąg w obwodzie omskim, w pobliżu wsi Rostowka, choć nie musiała to być ukraińska dywersja, a po prostu jeden z tak częstych w Rosji wypadków.
A major gas pipeline explosion just occurred in Russia's Omsk Oblast, near the village of Rostovka.
— OSINTtechnical (@Osinttechnical) November 18, 2025
A large gas-fueled fire is currently burning at the site of the explosion. pic.twitter.com/2xjq00ImXN
Celem Ukraińców są też inne niż rafinerie zakłady przemysłowe. Na przykład ten w Sterlitamaku, produkujący kauczuki syntetyczne oraz dodatki do paliw lotniczych. Co ciekawe, znów mówimy tu o miejscu położonym naprawdę daleko od granic Ukrainy, bo aż w Baszkirii.
Ukraińcy odpłacają Rosjanom pięknym za nadobne
Ofiarami ukraińskich uderzeń stają się ostatnio także elektrownie i elektrociepłownie (m.in. w Moskwie! i Woroneżu), a – szerzej infrastruktura elektroenergetyczna: stacje transformatorowe i rozdzielcze.
Do tej pory „monopol” na takie ataki mieli Rosjanie, którym udało się w ciągu kilku lat wojny zniszczyć bardzo dużą część ukraińskich elektrowni i elektrociepłowni. Tego losu uniknęły jedynie elektrownie atomowe, które są obecnie dla Ukrainy jeszcze cenniejsze niż w trakcie pokoju. (Oczywiście te, które wciąż pozostają na terytorium kontrolowanym przez Ukrainę – Rosjanie okupują przecież Zaporoską Elektrownię Jądrową).
Jednak obecnie również Ukraińcy coraz częściej dają Rosjanom odczuć, czym jest blackout.
Rosja płonie i trzeszczy w szwach
Opisana wyżej kampania dronowo-rakietowa ma wiele konsekwencji.
Pierwsza, bezpośrednia i szybko odczuwalna to braki paliwa na stacjach benzynowych. Nie tylko na okupowanym Krymie czy Dalekim Wschodzie. Nawet w stolicy Rosji brakowało – przynajmniej okresowo – niektórych rodzajów benzyny. I to jeszcze przed wysadzeniem trzech rurociągów pod Moskwą. Jakiś czas temu pojawiły się też doniesienia, że Rosja jest zmuszona kupować benzynę z Chin. Jest to, przyznacie, zabawny paradoks.
Dużo ważniejsze i poważniejsze jest jednak niszczenie ekonomicznych podstaw funkcjonowania państwa Rosyjskiego, o czym więcej za chwilę. Teraz tylko dwie liczby: jak podaje Reuters, przychody Rosji pochodzące ze sprzedaży ropy i gazu mogą spaść w samym listopadzie o 35 proc. Taki spadek zmniejszyłby dochody budżetu federalnego o 7,4 proc. (w porównaniu z październikiem), dodatkowo obciążając finanse państwa.
Spadek ten nie jest spowodowany jedynie ukraińskimi atakami, ale także przez sankcje i ceny ropy na światowych rynkach. Jednak w przeciwieństwie do sankcji, które zależą od woli politycznej, zniszczenie infrastruktury jest znacznie pewniejszym i trwalszym sposobem na zrujnowanie gospodarki Rosji.
Każda współczesna wojna to katastrofa także dla środowiska
Ktoś może zapytać, czemu nie skupiam się tu na negatywnych konsekwencjach dla środowiska i klimatu, jaki ma atakowanie rafinerii lub tankowców, skoro tekst, który czytacie, ukazał się na portalu o tematyce środowiskowej?
Oczywiście, gwałtowne spalenie tysięcy ton ropy czy gazu, albo wylanie ropy do morza nie jest z takiego punktu widzenia niczym dobrym. Jednak paradoksalnie ukraińskie ataki w ostatecznym rozrachunku mają wszelkie szanse „opłacić się” także z punktu widzenia klimatu i środowiska.
Ich skutkiem w niedalekiej przyszłości – z wielu powodów, z których część jest oczywista – będzie w sumie niższa emisja gazów cieplarnianych. Dlatego też mówienie o „dekarbonizacji rosyjskiej gospodarki” jest tylko trochę ironiczne.
Zdziesiątkowali rosyjską armię, zniszczą i gospodarkę
Ukraińska kampania wymierzona w rosyjski przemysł petrochemiczny, a szerzej – energetyczną infrastrukturę krytyczną może imponować nie tylko swoim rozmachem, zasięgiem i skalą. Również tym, że Ukraińcy używają do jej prowadzenia głównie broni (dronów i pocisków rakietowych) własnej produkcji.
Oczywiście, Ukraina jest wspierana przez wiele państw, tak militarnie, jak i finansowo. Jakiś czas temu wyszło na jaw, że w nalotach na rosyjskiej rafinerie pomagają Ukraińcom Amerykanie, dostarczając danych wywiadowczych o rozmieszczeniu rosyjskiej obrony przeciwlotniczej.
Wciąż jednak mamy do czynienia z budzącym podziw pojedynkiem ukraińskiego Dawida z rosyjskim Goliatem. Pojedynku, w którym Moskwa, choć wciąż zdolna do zadawania Ukraińcom bolesnych ciosów, sama ponosi coraz dotkliwsze straty.
Tankow uże niet …
Nie tylko jeśli chodzi o strategiczne uderzania na infrastrukturę krytyczną. Także na froncie. Choć sytuacja wciąż jest tu dla Ukraińców bardzo trudna, to rosyjskie postępy w ciągu ostatnich miesięcy są bardzo skromne. W dodatku wszystko wskazuje na to, że będą coraz powolniejsze, o ile w ogóle będą miały miejsce.
Zwróćcie uwagę, że o ile nagraniach z pierwszego czy drugiego roku wojny często oglądaliśmy spektakularnie wybuchające rosyjskie czołgi, teraz takich nagrań jest znacznie, znacznie mniej. Powód jest prosty: Rosja, jeszcze niedawno największa potęga pancerna świata, posiadająca tysiące czołgów, dziś prawie ich już nie ma. Zostały zniszczone przez Siły Zbrojne Ukrainy.
Podobnie, jeśli chodzi o inne rodzaje sprzętu wojskowego i – last but not least – „siłę żywą” – rosyjskich żołnierzy, których setki tysięcy zginęło lub zostało rannych. Krótko mówiąc, Rosja połamała sobie na Ukrainie zęby wraz ze szczęką. Za cenę ogromnych strat, za cenę morza własnej, przelanej krwi Ukraińcy zdewastowali Federację Rosyjską jako potęgę militarną.
*polskie tłumaczenie śródtytułu: Czołgów już nie ma…
… Dienieg skora toże nie budiet
Obecnie zaś Ukraińcy dewastują gospodarcze fundamenty funkcjonowania Rosji, i tak bardzo nadwątlone przez wydatki związane z wojną i sankcje. Finanse Rosji są już w tak kiepskim stanie, że Bank Centralny Federacji Rosyjskiej rozpoczął niedawno sprzedaż części rezerw złota, aby pomóc finansom państwa i budżetowi.
Coraz bardziej prawdopodobne staje się rychłe załamanie rosyjskiej gospodarki, potężny kryzys finansowy, a w konsekwencji wzrost niezadowolenia i niepokoje społeczne.
It's generally not good when your government borrowing line goes vertical.
— OSINTtechnical (@Osinttechnical) November 13, 2025
Seen here: Russia's government borrowing line for 2025 going vertical. https://t.co/DrGUzRbgtD pic.twitter.com/g6lnh99zU0
Póki co, większość z walczących na froncie Rosjan to skuszeni dobrymi (jak na Rosję) warunkami finansowymi żołnierze kontraktowi a nie poborowi. Masowy, przymusowy pobór budzi na tyle duży opór społeczny, że do tej pory Putin nie zdecydował się na ten krok. A może się on okazać nieodzowny, gdy finanse państwa nie pozwolą już na wypłacanie hojnych żołdów i odszkodowań dla rodzin poległych.
Co wtedy zrobią ci Rosjanie, którzy nie chcą zupełnie „za darmo” ginąć na wojnie Putina?
*polskie tłumaczenie śródtytułu: …Wkrótce pieniędzy też nie będzie.
Trzymajmy kciuki za rozpad Federacji Rosyjskiej
Jest jasne, że chaos (a tym bardziej wojna domowa) w mocarstwie atomowym to nic dobrego. Nie muszę chyba jednak Państwa przekonywać, że – z bardzo wielu powodów – im słabsza Rosja, tym lepiej dla reszty świata.
Mówimy przecież o kraju, który bez żadnego powodu raz po raz najeżdża swoich sąsiadów i prowadzi wojnę w sposób absolutnie barbarzyński. O kraju, który stoi za de facto terrorystycznymi działaniami w państwach Unii, co dobrze i boleśnie znamy z własnego podwórka. Pamiętamy choćby podpalenie Hali przy Marywilskiej w Warszawie czy też niedawne ataki na naszą infrastrukturę kolejową.
Realizując swoje interesy, Rosja od lat szkodzi też państwom, z którymi nie graniczy. Choćby przez to, że stara zwiększyć polaryzację społeczną. I niestety w wielu krajach, także w Polsce, robi to skutecznie. Mocno ingeruje też w politykę, w wybory i referenda (np. to dotyczące Brexitu), najprawdopodobniej istotnie wpływając na ich wyniki.
Korumpuje polityków, nawet tych najpotężniejszych, jak były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder (zarobił miliony w rosyjskich firmach energetycznych). Wszystko to z ogromną szkodą, między innymi, dla demokracji, klimatu i środowiska. Dlatego Świat ze słabą, okrojoną i mającą niewielkie wpływy na resztę globu Rosją byłby dużo lepszym miejscem.
Od autora: Paryż wart był mszy. Czy Rosja będzie warta kawy?
Już parę miesięcy temu założyłem się z kolegą – równie jak ja skąpym Krakusem – o jedną kawę, że w ciągu najdalej dwóch lat w Rosji zmieni się władza. I to bynajmniej nie ze względu na naturalną śmierć Władimira Putina. A także o to, że „pęknie” integralność terytorialna Federacji Rosyjskiej – że niektóre z obecnych republik staną się de facto niezależnymi od Moskwy bytami politycznym.
Może będzie to Tuwa, może Dagestan, może Jakucja, a może nawet leżący relatywnie blisko Moskwy Tatarstan. I że Rosja, podobnie jak biblijny Goliat, ostatecznie przegra walkę z ukraińskim Dawidem.
Być może jestem zbytnim optymistą, ale teraz gotów jestem podwyższyć stawkę do dwóch kaw. Zaś okres ujęty w zakładzie skrócić o rok.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/ArtEvent ET



















