Przed kilkoma dniami na łamach „Science”, ukazała się kompleksowa analiza, która nieco studzi wcześniejsze dramatyczne doniesienia o spadku liczebności owadów. Nadal jednak skala zaniku różnorodności jest ogromna, ponieważ mowa o stracie ok. jednej czwartej owadów w ciągu ostatnich 30 lat.
Międzynarodowy zespół badaczy, którego prace opublikowano w czasopiśmie naukowym „Science”, postanowił kompleksowo przyjrzeć się zjawisku wymierania owadów na Ziemi. Odniesiono się tym samym do zeszłorocznego opracowania, które obiegło świat nauki i media: na łamach „Biological Conservation” alarmowano wówczas, że biomasa owadów znika w tempie 2,5 proc. rocznie.
Przy okazji ubiegłorocznej publikacji szeroko na ten temat dyskutowali naukowcy, którzy udzielili wywiadu Jakubowi Jędrakowi: dr hab. Wiktor Kotowski (UW), dr hab. Krzysztof Kujawa (PAN) oraz prof. dr hab. Piotr Skubała (UŚ). Z całą rozmową, dotyczącą m.in. przyczyn wymierania owadów, zapoznać się można TUTAJ.
Autorzy niedawnego artykułu z „Science” podkreślają jednak, że od czasu głośnego tekstu w „Biological Conservation” pojawiło się kilka znaczących opracowań, z różnych rejonów świata. Większość wskazuje spadki liczebności owadów, niektóre jednak opisują stabilizację lub nawet wzrost. Postanowiono więc przeanalizować dostępne dane, by nakreślić, w jakim stopniu i tempie zachodzą zmiany.
Przeprowadzona kompilacja danych, według autorów pierwsza tak kompleksowa w historii, ujawniła co najmniej kilka niuansów.
Tempo wolniejsze, ale i tak dotkliwe
Główny wniosek, jaki płynie z najnowszego opracowania, dotyczy skali zmian, jeśli chodzi o wymieranie owadów na planecie.
Według wyliczeń naukowców w ciągu ostatnich 30 lat utraciliśmy ok. 24 proc. liczebności owadów, natomiast w ostatnich 75 latach – blisko 50 procent. Na podstawie dostępnych danych oszacowano, że średnio globalny spadek wynosił mniej więcej 0,92 proc. rocznie.
Co ciekawe, szczegóły okazują się nieco bardziej zniuansowane. Na przykład: w ciągu ostatnich 30 lat liczba owadów żyjących w słodkiej wodzie, takich jak m.in. muszki i muchy, wzrastała średnio o 1,08 proc. każdego roku. Według autorów badania przyczyną jest tutaj najprawdopodobniej skuteczne wdrożenie programów ochrony wód śródlądowych w wielu państwach.
„Liczby te pokazują, że możemy odwrócić negatywne tendencje. W ciągu ostatnich 50 lat podjęto szereg działań mających na celu oczyszczenie zanieczyszczonych rzek i jezior, w wielu miejscach na świecie” – powiedział prof. Jonathan Chase, jeden ze współautorów analizy.
Nie zmienia to jednak faktu, że w przypadku wielu grup owadów dochodzi do radykalnych spadków liczebności. Jako „ofiary” zmian naukowcy wskazują m.in. owady latające, których zanikanie obserwujemy często w życiu codziennym. [Zjawisko to określa się mianem „efektu przedniej szyby”, o którym pisaliśmy m.in. TUTAJ.]
Wśród szczególnie „poszkodowanych” owadów znajdują się m.in. motyle, których badaniem zajmuje się zawodowo jedna z autorek analizy, prof. Anna Swengel. „Zaobserwowaliśmy duży spadek, w tym na wielu chronionych obszarach. Odkryliśmy jednak również, że na niektórych obszarach motyle nadal mają się dobrze. Potrzeba wielu lat i [zebrania] wielu danych, by zrozumieć zarówno negatywne, jak i pozytywne tendencje: gatunek po gatunku, miejsce po miejscu. Wiele kwestii pozostaje poza kontrolą pojedynczej jednostki, jednak nasze działania naprawdę mają znaczenie” – podkreśla naukowczyni.
Jeśli chodzi o przyczyny zanikania owadów, autorzy analizy nie formułują jednoznacznych wniosków. Zaznaczają jednak, że intensywna urbanizacja pogłębia problem. Taką tezę potwierdzają także przytoczone przez naukowców wcześniejsze opracowania, w których wskazywano na niszczenie siedlisk owadów m.in. przez zabudowę terenów.
_
Z pełnymi wynikami badań (w j. angielskim) można zapoznać się tutaj.
Źródło: German Centre for Integrative Biodiversity Research (iDiv), Science, SmogLAB
Zdjęcie: Shutterstock/nafhan