Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapowiedział w rozmowie z Polskim Radiem, że powoła rzecznika praw zwierząt. Zaledwie dwa miesiące temu, w ramach tarczy antykryzysowej, chciał zakazać animalsom wstępu do gospodarstw, a ich pracę nazywał „skandalem”.
– Będzie to osoba doskonale znająca zwierzęta; ich warunki, potrzeby życiowe i behawior. Również znająca się perfekcyjnie na zwierzętach towarzyszących – mówił Jan Krzysztof Ardanowski, cytowany przez Polskie Radio. – Dysponując możliwościami udostępnionymi przez Ministerstwo Rolnictwa, będzie pilnował przestrzegania praw zwierząt i przygotuje założenia nowej ustawy o ochronie praw zwierząt. Nie unikamy tego tematu.
Rzecznik ma zostać powołany w ciągu kilku najbliższych dni.
„Kogo obstawiacie? Może Szczepan Wójcik – hodowca norek? Hm… A może jakiś myśliwy?” – ironizuje Ekowyborca na Facebooku w odpowiedzi na zapowiedź ministra Ardanowskiego.
Przypomnijmy: to ten sam minister, który w styczniu wprowadził Lex Ardanowski, przepisy zakładające surowe kary za „przeszkadzanie” w polowaniach. „Specustawa idzie o wiele dalej. Niemożliwe staje się też uprawianie sportu, zbieranie grzybów – jakakolwiek rekreacja na wolnym terenie, gdzie może się odbywać odstrzał. Wystarczy, że myśliwi nieodpowiednio poinformują o planowanym polowaniu. Niczego nieświadomy człowiek pojedzie do lasu i równie nieświadomie złamie prawo” – mówił w rozmowie ze SmogLabem dr Marcin Urbaniak, prezes Akademickiego Stowarzyszenia Przeciwko Myślistwu Rekreacyjnemu.
To również ten sam minister, który w kwietniu na konferencji zwołanej przez Szczepana Wójcika, hodowcę norek, mówił: „Skandalem jest zabieranie zwierząt przez (…) organizacje. Ja zgłosiłem do kolejnej wersji tarczy (antykryzysowej – od aut.) zakaz tej czynności”. (…) Ci przebierańcy wchodzą, lekceważąc przepisy ochronne, nie tylko w sposób skandaliczny zajmują zwierzęta – to jest często źródło utrzymania dla tych organizacji (…), ale stwarzają realne zagrożenie roznoszenia choroby i twierdzą, że ich żadne przepisy nie obowiązują.
Nie podawał jednak żadnych konkretnych przykładów nadużyć czy nazw organizacji.
Błyskawicznie powstała petycja w tej sprawie. „Mamy do czynienia z próbą wykorzystania sytuacji koronawirusa i związanego z nią zamieszania do wprowadzenia zmian, które będą obowiązywały, nawet kiedy epidemia się skończy. Celem ministra jest wyjęcie terenu gospodarstw spod obowiązywania Ustawy o Ochronie Zwierząt, tak byśmy nie mogli pomóc zaniedbanym czy głodzonym zwierzętom!” – czytamy w niej. Pod apelem podpisało się 200 tys. osób. Na szczęście zapis nie wszedł do tarczy antykryzysowej.
Minister Ardanowski nie chciał jednak odpuścić organizacjom. Pod koniec maja zapowiedział, że stworzy listę organizacji prozwierzęcych, które rzekomo miały z odbierania maltretowanych zwierząt „zrobić biznes”.
Źródło zdjęcia: Kancelaria Premiera / Flickr