Norwegowie mówią: “det fins ikke dårlig vær, bare dårlige klær”, czyli “nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania”. Dzięki temu wychowankowie “leśnych przedszkoli” spędzają całe dnie w przyrodzie. Bez względu na to, czy wieje, pada albo robi się zimno. Nie chodzi tu jednak o budowanie odporności na warunki atmosferyczne, a o budowanie takiej relacji z otaczającym światem, która będzie motywacją, by o ten świat dbać i go chronić.
Zdaniem Gosi, jednej z przedstawicielek projektu Fundacji Gaj “Leśne Przedszkole Cztery Żywioły” we wsi Golędzinów na Dolnym Śląsku, to właśnie mocna więź z przyrodą, pielęgnowana od najmłodszego wieku, jest “kluczem, żeby była jeszcze nadzieja w przyszłości”. W końcu czym skorupka za młodu nasiąknie…
Gosia, założycielka projektu Justyna i ich kilkuletni podopieczni są bohaterami kolejnego odcinka MOŻNA INACZEJ. Pokazujemy w nim ludzi, inicjatywy i projekty, które idą wbrew utartemu myśleniu, otwierając oczy na inny sposób podejścia do problemów naszej planety w dobie kryzysu klimatycznego.
Pierwsza taka placówka powstała w Białymstoku. I od tamtej pory leśnych przedszkoli przybywa, choć wciąż wiele osób nie zna tego trendu. Inspiracja przypłynęła ze Skandynawii. Dla przykładu, w Norwegii, przedszkola na świeżym powietrzu stanowią około 10 procent ogółu. Z kolei w Niemczech działa ich ponad trzy tysiące (a zapewne już więcej, bo przytaczam wyliczenia z 2016 roku**). To miejsca, w których dzieci mają być wychowywane w zgodzie z naturą i jej cyklicznością. Nowe umiejętności i wiedzę zdobywają tutaj przez poszanowanie środowiska naturalnego, głęboki i osobisty kontakt z przyrodą.
Leśne „przedszkole” uczy empatii
Podopieczni “Czterech Żywiołów” wiedzą, że drzewa, do których tak lubią się przytulać, to brzozy. Nauczyły się tego na polance, nie z książki. Rozpoznają klucz przelatujących żurawi. Uprawiają własny ogródek warzywny i rozróżniają, które zioła można wrzucić do butelki wody, a którymi opatruje się ranę. Efekty takiego wychowania widać nie tylko w znajomości nazw roślin, zwierząt, czy zjawisk atmosferycznych. Widać je także we wrażliwości – dzieci zauważają śmieci w lesie, czy wycięte drzewo. Równie ważna jest też empatia do siebie nawzajem. Każdy dzień zaczynają od kręgu, w którym rozmawiają o swoich emocjach.
Czytaj także: Dzięki sąsiedztwu zieleni dzieci są inteligentniejsze. Niezależnie od zamożności rodziny
Leśne „przedszkole” to nie jest szkoła przetrwania. Dzieci mają do dyspozycji budynek, w którym mogą się ogrzać, a w nim kilka materiałów do zabawy. Byłam jednak zaskoczona tym, że podczas całej naszej wizyty, wcale nie były zainteresowane tą możliwością. Znacznie bardziej fascynowało je bieganie w trawach, tworzenie magicznej różdżki z patyków i leczenie słabego drzewa.
Lekcja dla dorosłych
Oczywiście nie każdy ma możliwość wysłania swojej pociechy pod skrzydła takiej fundacji. Ale wszyscy mogą wpływać na publiczne placówki, by czasu w naturze było jak najwięcej. I to już się dzieje – organizowane są cotygodniowe wyprawy do lasów, czy zielona godzina dla przedszkolaka.
Niezwykle istotne jest, jak kształtujemy dzieci w obliczu kryzysu klimatycznego. My sami też możemy się wiele od nich nauczyć. Spędziłam jeden dzień w leśnej krainie, gdzie nikt nie jest anonimowy, wszyscy traktują siebie nawzajem partnersko i ze współczuciem – bez względu na to, czy mowa o człowieku, czy roślinie; gdzie działania dyktuje wyobraźnia, a szczęście napędzane jest wolnością i najprostszym byciem. I pomyślałam sobie, że gdybyśmy jako dorośli częściej wracali właśnie do takiej rzeczywistości i przypominali sobie, że jest ona możliwa, to prawdopodobnie podejmowalibyśmy więcej lepszych decyzji dla środowiska, w którym żyjemy.
_
Reżyseria: Karolina Gawlik
Zdjęcia i montaż: Zygfryd Turchan
*
** Źródło: Leśne przedszkola zachwycają też Polaków