Na dachu jednego z budynków Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu postawiono trzy ule. Każdy z nich zamieszkało 80 tys. pszczół. Miejska pasieka rocznie produkować będzie ok. 36 kilogramów wielokwiatowego miodu. Idea miejskich uli staje się coraz popularniejsza, jednak ma również krytyków. Niedawno grupa naukowców zwracała uwagę, że inne gatunki pszczół bardziej potrzebują naszych działań ochronnych, niż pszczoła miodna.
Ule pojawiły się jakiś czas temu na dachu uczelnianego Centrum Edukacyjnego Usług Elektronicznych w Poznaniu. W tym tygodniu finalnie zamieszały w nich 3 królowe, przy czym każdej towarzyszy ok. 80 tys. osobników z rodziny łagodnych pszczół rasy Buckfast.
Według zapewnień uczelni w każdym z trzech uli rocznie powstawać będzie 12 kilogramów wielokwiatowego miodu. Pasieką opiekować się będzie firma BeeUp.
To nie o miodne pszczoły powinniśmy się martwić
Miejska pasieka to coraz popularniejsza idea, która często pojawia się w kontekście problemu wymierania zapylaczy. Tego rodzaju obiekty pojawiły się m.in. w Gdańsku czy Toruniu. Problem w tym – podkreślają krytycy takich inicjatyw – że to nie o pszczołę miodną powinniśmy się martwić.
W tarapatach są szczególnie dzikie gatunki pszczół, które – podobnie jak inne owady – są ofiarą zmian środowiskowych. Więcej na temat współczesnego wymierania owadów przeczytać można TUTAJ.
Czytaj także: Naukowcy określili, ile wytrzyma planeta. Przekroczyliśmy cztery z dziewięciu granic!
W czerwcu na problem uwagę zwrócili naukowcy i naukowczynie, którzy podpisali się pod apelem do władz Gdańska o zaprzestanie rozbudowy miejskiej pasieki. 38 sygnatariuszy zwróciło w nim uwagę, że „pszczoła miodna jest tylko jednym z ponad 450 gatunków pszczół dziko żyjących w Polsce i na tle innych gatunków jest stosunkowo mało zagrożona”. A ponieważ pszczelarstwo cieszy się dużą popularnością w kraju, „zakładanie nowych pasiek nie ma więc uzasadnienia z punktu widzenia ochrony pszczoły miodnej”. Apel opublikowano na stronach inicjatywy „Nauka dla Przyrody„.
„Hotele” zamiast uli i rzadsze koszenie trawników
Zwrócono też uwagę, że „coraz więcej badań wskazuje na to, że hodowlana pszczoła miodna może stanowić zagrożenie dla rodzimych gatunków dzikich pszczół”. „Dzikie pszczoły, z których większość to gatunki samotne, przegrywają w konkurencji o pokarm z wielotysięcznymi rodzinami pszczoły miodnej, i mogą ustępować z miejsc, gdzie jest ona hodowana w dużych zagęszczeniach” – podkreślono.
Czytaj także: Kosić czy nie kosić? Naukowcy porównali parki w Warszawie i policzyli, co jest lepsze
W jaki sposób miasta mogą więc sprzyjać pszczołom, także innym niż pszczoła miodna? W dokumencie wskazano na m.in. zwiększenie bazy pokarmowej pszczół (np. poprzez rzadsze koszenie trawników) czy zapewnianie miejsc do gniazdowania w miejscach bogatych w pokarm (takich jak np. „hotele dla owadów”). W przypadku pszczoły miodnej warto natomiast zadbać o szkolenia dla pszczelarzy, by odpowiednio dbali o zdrowie swoich podopiecznych.
_
Zdjęcie: Shutterstock/Dilomski