Zapomniany „Szekspir nauki”. Na jego cześć nazwano nawet morze na Księżycu!

2165
0
Podziel się:
Alexander von Humboldt Berlin

Kiedy Alexander von Humboldt wykładał, na okolicznych ulicach robiły się korki. Tak wielu było chętnych, by go słuchać. Kapitan Nemo, bohater „20 tysięcy mil podwodnej żeglugi”, miał wszystkie jego książki. Nie ma człowieka, którego nazwisko nosiłoby równie wiele obiektów. Jest pingwin Humboldta i zatoka Humboldta. Kilkanaście miast Humboldt oraz cztery uniwersytety, których jest patronem. Jego imię nadano nawet… morzu na Księżycu. Jego dzieckiem jest także ekologia. A mimo to bardzo niewielu ludzi wie, kim był.

Setki ludzi przychodziło posłuchać, jak mówi, nie czytając z przygotowanych notatek. Ponieważ Humboldt nie pobierał żadnej opłaty za wstęp, zdemokratyzował naukę: w zatłoczonej sali wykładowej znajdowali się wszyscy, od członków rodziny królewskiej po woźniców, od studentów po służbę, od uczonych po murarzy – a połowę uczestników stanowiły kobiety. – opisywała berlińskie wykłady Humboldta Angela Wulf w książce „Człowiek, który zrozumiał naturę.  Nowy świat Alexandra von Humboldta.” I dodawała: „Berlin nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, pisał Wilhelm von Humboldt. Gdy gazety zawiadamiały o wykładach, ludzie śpieszyli się, aby zająć miejsca. W te dni na ulicach robiły się korki, a policjanci na koniach próbowali zapanować nad chaosem.”

Ludzie tłoczyli się, by posłuchać najsłynniejszego naukowca oraz podróżnika świata.

Kubański znaczek pocztowy z 1969 roku, na którym przedstawiono Alexandra von Humboldta. Fot.Roberto Lusso / Shutterstock.com.
Kubański znaczek pocztowy z 1969 rokuFot. Roberto Lusso / Shutterstock.com.

Alexander von Humboldt. Co zapewniło mu sławę?

Sławę zapewniły mu dwie rzeczy.

Jedną była podróż do Ameryki Łacińskiej, gdzie – między innymi – udowodnił, że dorzecza Amazonki i Orinoko są połączone, co wówczas uważano za niemożliwe. Oraz to, że potrafił tę podróż przepięknie opowiedzieć. Nie tylko na wykładach, ale także w książkach. Te stały się bestsellerami i inspirowały kolejne pokolenia naukowców. O czym za krótką chwilę.

Drugą było to, że – jak napisała Angela Wulf – „zrozumiał naturę”. Przed Humboldtem ludzie, przynajmniej ci żyjący na tzw. Zachodzie, uważali, że między nimi i przyrodą istnieje bariera. Że od niej nie zależą. Zwierzęta postrzegano często jako… mechanizmy. Co powodowało, że na przykład Kartezjusz nie miał żadnych problemów z przeprowadzaniem sekcji żywych organizmów. Religia wpływała też na przekonanie, że to my mamy wszystkim rządzić. Zmienił to Alexander von Humboldt.

Legenda głosi, że zrozumienie przyszło do niego w czasie wspinaczki na Chimborazo. To andyjski szczyt, który mierzy 6263 metry nad poziomem morza i na początku XIX wieku był uważany za najwyższą górę na świecie. Humboldt i członkowie jego ekspedycji wspięli się na 5875 metrów. Robili to bez tlenu oraz nowoczesnego sprzętu, więc dopadła ich choroba wysokościowa i musieli zejść. U stóp góry pruski przyrodnik miał ostatecznie stworzyć koncepcję, która dojrzewała w nim w czasie podróży po lasach deszczowych Ameryki Południowej. Koncepcję kosmosu Humboldta, która po latach została w pełni opisana w pięciotomowym dziele „Kosmos”.

A wcześniej w kilku innych książkach, które zrobiły na świecie wielkie zamieszanie.

Statek Alexander von Humboldt II. Fot. TkachenkoPM / Shutterstock.com.
Statek Alexander von Humboldt II. Fot. TkachenkoPM / Shutterstock.com.

Ekologia, czyli „wszystko na siebie oddziałuje z wzajemnością”

Jej pierwszym wyrazem była na przykład mapa góry, która pokazywała różne gatunki.

Ekologia? himborazo i Cotopaxi. Grafika przygotowana przez Alexandra von Humboldta i Aime Bonplanda. Domena publiczna.
Chimborazo i Cotopaxi. Grafika przygotowana przez Alexandra von Humboldta i Aime Bonplanda. Domena publiczna.

Ale sens dało się wyrazić znacznie prościej. Wszystko na siebie oddziałuje z wzajemnością. – zaczął mówić Alexander von Humboldt. Dziś wydaje nam się to oczywiste, ale wtedy było twierdzeniem rewolucyjnym. Zmieniało całe postrzeganie świata naturalnego. Przyniosło też praktyczne efekty. I to bardzo szybko. W wielu miejscach odwiedzanych przez Humboldta dochodziło do dewastacji środowiska. Ludzie często nie rozumieli dlaczego gleba się wyjaławia, a lasy zaczynają obumierać. Idea mówiąca, ze natura to sieć powiązań pozwalała to zrozumieć, wytłumaczyć i zacząć temu przeciwdziałać. I w wielu miejscach Humboldt wyjaśnił ludziom, co się dzieje. Pozwalając rolnikom zarobić więcej, bo na przykład degradacja pól była dla nich dużym problemem.

To także on zorientował się, że usunięcie nawet jednego gatunku, może prowadzić do zniszczenia całego ekosystemu. Wprowadził do nauki linie izotermiczne i jako jeden z pierwszych zaczął tłumaczyć, że działania człowieka wpływają na klimat. Stał się adwokatem tezy mówiącej, że Afryka i Ameryka Południowa były kiedyś jednym lądem. Ale to nie odkrycia były najważniejsze.

Czytaj także: Prof. Paulina Kramarz: Ludzi zmieniono w maszynki do robienia pieniędzy

Najważniejsze było to, że zmienił to, jak Zachód rozumie naturę.

Jego idee stworzyły świat, w którym żyjemy.

Ekologia? Alexander von Humboldt jest jej ojcem. Na zdjęciu widać Park Narodowy Humboldta na Kubie. Jest on wpisany na listę światowego dziedzictwa. Fot. Nestor Noci/Shutterstock.com.
Ekologia? Alexander von Humboldt jest jej ojcem. Na zdjęciu widać Park Narodowy Humboldta na Kubie. Jest on wpisany na listę światowego dziedzictwa. Fot. Nestor Noci/Shutterstock.com.

Teoria ewolucji? Alexander von Humboldt był inspiracją Karola Darwina

Na ostatnim roku w Cambridge Darwin po raz pierwszy przeczytał „Personal Narrative” Humboldta, książkę, która „rozpaliła w nim palącą żądzę”, napisał. Praca Humboldta wywarła na Darwinie tak wielkie wrażenie, że przepisywał całe akapity i odczytywał je na głos swojemu nauczycielowi botaniki Johnowi Stevensowi Henslowowi oraz przyjaciołom podczas wycieczek botanicznych. Do wiosny 1831 roku Darwin przestudiował Humboldta tak dogłębnie, że „mówię, myślę i śnię o planie, jaki mi się kluje, wyjazdu na Wyspy Kanaryjskie”, pisał do kuzyna. – relacjonowała Angela Wulf w książce „Człowiek, który zrozumiał naturę.”

Na Wyspy Kanaryjskie nie popłynął. Ale wsiadł za to na „Beagle”, z którym odwiedził między innymi Galapagos. Darwin patrzył na nie oczami swojego idola i w dzienniku co chwila zapisywał zdania w rodzaju: „uderza tu słuszność obserwacji Humboldta”. A to właśnie tam zrodziła się idea teorii ewolucji, która dziś jest uznawana za jedną z najważniejszych wielkich teorii, które pozwalają zrozumieć to, co dzieje się na świecie. Kiedy wysłał do pruskiego podróżnika egzemplarz „Podróży na okręcie »Beagle«”, w odpowiedzi przyszedł list zawierający zdanie: „Ma pan przed sobą wspaniałą przyszłość.” To zdopingowało Darwina do pracy, a Humboldt zaczął go też promować.

Kluczowa była tutaj jednak nie osobista sympatia, a pokrewne sposoby myślenia. Alexander von Humboldt otworzył drzwi, przez które Karol Darwin przeszedł z wielkim rozmachem.

I nie on jeden.

Ekologia? Alexander von Humboldt jest jej ojcem. Na zdjęciu widać pingwiny Humboldta. Fot. Jearu / Shutterstock.com.
Ekologia? Alexander von Humboldt jest jej ojcem. Na zdjęciu widać pingwiny Humboldta. Fot. Jearu / Shutterstock.com.

Stany Zjednoczone i Alexander von Humboldt

Alexander von Humboldt był zaprzysiężonym republikaninem. Były to poglądy dziwne jak na szambelana pruskich królów. Ale sława, którą się cieszył, pozwalała mu funkcjonować w dwóch światach. A królom kazała tolerować jego niepoprawny światopogląd. Pociągały go jednak rewolucje. W tym i ta amerykańska. Stany Zjednoczone odwiedził w 1804 roku i zaprzyjaźnił się tam z dwoma prezydentami. Urzędującym Tomaszem Jeffersonem. Oraz przyszłym – Jamesem Madisonem. Podzielił się z nimi swoją wiedzą o Ameryce Łacińskiej. To było dla nich cenne, bo Hiszpanie starali się strzec informacji o swoich koloniach. Ale nie tylko nimi. Podzielił się też swoimi ideami.

Te padły na podatny grunt, bo obaj dostrzegali, że naturalne bogactwo ich ziemi, to przyszłość całego kraju. Uznawali więc, że trzeba o nie mądrze dbać. Kilka lat po jego wyjeździe James Madison wygłosił słynne przemówienie. – Madison powtórzył ostrzeżenia Humboldta przed karczowaniem lasów i przedstawił katastrofalne skutki upraw tytoniu na ogromną skalę na niegdyś żyznej glebie Wirginii. Przemówienie stało się początkiem amerykańskiego ruchu na rzecz ochrony środowiska. Natura, powiedział Madison, nie ma funkcji służebnej wobec człowieka. Madison wezwał amerykańskich obywateli, aby chronili środowisko, ale jego ostrzeżenia w większości przypadków zostały zignorowane. – opisywała Angela Wulf. O pomysłach Humboldta zaczęto jednak w Stanach Zjednoczonych dużo mówić, a później także wydawać jego książki. Wśród czytelników tych ostatnich znalazło się dwóch ludzi, którzy mieli wpłynąć na naszą relację ze światem natury.

Jednym z nich był…

George Perkins Marsh

Amerykański filolog i dyplomata, który w historii zapisał się jednak czym innym. To ekologia jest dziedziną wiedzy, której rozwój został przyspieszony przez pracę Marsha. Był on jednym twórców idei zrównoważonego gospodarowania. Zrównoważonego, a więc takiego, które nie niszczy eksploatowanych zasobów. Stworzył ją pod wpływem lektury dzieł Humboldta, które nadały sensu jego obserwacjom i pomysłom. Efektem była książka „Człowiek i natura”. Zawarte w niej pomysły wpłynęły z kolei na politycznych decydentów i dały początek gospodarce leśnej w USA.

Las w hrabstwie Humboldt w północnej Kalifornii. Fot. Trevor McBroom/Shutterstock.com
Las w hrabstwie Humboldt w północnej Kalifornii. Fot. Trevor McBroom/Shutterstock.com

Może nie brzmi to zbyt spektakularnie, ale było szalenie ważne. Marsh pokazał na przykład, w jaki sposób wylesianie prowadzi do pustynnienia gruntów. A to przemawiało do rozsądku wielu znacznie lepiej niż barwne opowieści o znaczeniu lasów. Oznaczało dla nich bowiem realne straty finansowe.

Zmieniło sposób myślenia o tym, co wolno człowiekowi, kiedy korzysta z zasobów naturalnych.

Wcześniej było mu bowiem wolno wszystko.

John Muir

Alexander von Humboldt zafascynował też innego z ludzi, którym ekologia zawdzięcza swoje narodziny. John Muir pochodził ze Szkocji, ale dorosłe życie spędził w Stanach Zjednoczonych, gdzie świetne pióro oraz miłość do przyrody zapewniły mu rolę popularyzatora nowych idei.

Wśród tych była konieczność zachowania przyrody w nienaruszonym stanie. A jej praktycznym wyrazem… parki narodowe. Pierwszy – Yellowstone, został założony w 1872 roku. Ale nie brakowało zakusów, by zaraz na początku znacząco go okroić. Uważano bowiem, że marnuje się dużo dobrej ziemi. Tak samo jak nie brakowało przeciwników zakładania kolejnych. Ci próbowali podważyć całą ideę. John Muir był człowiekiem, dzięki któremu się to nie powiodło. I zamiast okroić pierwszy park, stworzono kolejne. Jego dzieckiem był założony w 1890 roku Yosemite.

Park Narodowy Yosemite. Fot. Shutterstock.
Park Narodowy Yosemite. Fot. Shutterstock.

Swoje pomysły Muir sprzedawał z pomocą przykładów. I na nich pokazywał, jak bardzo powiązane i rozległe są ekosystemy (które nosiły wówczas inne nazwy). Czego praktycznym wynikiem było to, że skala ochrony musi być znacznie większa niż myślano. Ludzie podchodzili wtedy bowiem do sprawy tak, że zgadzali się chronić to co jest ładne. Mogli więc stworzyć park w jakimś pocztówkowym miejscu, ale tylko w nim. Zgadzali się chronić Niagarę, ale już dopływ rzeki – nie. Wciąż nie uświadamiano sobie bowiem tego, jak powiązana jest natura. I tego, że istnienie miejsca na pocztówkę zależy od tego, czy zadba się też o inne.

Parki narodowe. Najlepsza idea Ameryki

John Muir, korzystając z idei Aleksandra von Humboldta, to zmienił.

Wielkie połacie ziemi potrzebują ochrony, pisał Muir, ponieważ boczne doliny i strumienie, które zasilały dolinę Yosemite, były tak ściśle powiązane, jak „palce jednej dłoni”. Dolina nie stanowiła oddzielnego „fragmentu”, ale wchodziła w skład wielkiej „harmonijnej jedności” natury. Jeśli jednak część ulegnie zniszczeniu, reszta również zmarnieje. – opisywała Angela Wulf. Argumenty Johna Muira przyniosły skutek, bo zaraz po publikacji jego artykułów, stworzono park narodowy.

Ten objął ochroną całą dolinę. A w ślad za nim poszły kolejne. W tym Sequoia i Wielki Kanion.

A idea parków narodowych poszła w świat. I bywa nazywana „najlepszą ideą Ameryki”.

Słowo ekologia

Mało? W 1825 roku Simon Bolivar, który z Humboldtem się przyjaźnił, wydał pierwsze na świecie prawo, w którym rząd został zobowiązany do sadzenia drzew. Nakazano, by tych posadzono milion. Ale też samo słowo ekologia powstało pod wpływem pomysłów Alexandra von Humboldta.

Jego twórcą był niemiecki zoolog Ernst Haeckle. Wierny fan koncepcji opisanych przez pruskiego podróżnika i naukowca. Wykorzystał w nim greckie słowo „oikos”, które oznacza dom. I dodał końcówkę, która oznaczała, że chodzi o jego badania. Ekologia jest więc nauką o naszym domu.

A sam Ernst Haeckle mówił, że chodzi o badanie relacji między organizmami i ich środowiskiem.

Uniwersytet Humboldta w Berlinie. Fot. bildobjektiv / Shutterstock.com.
Uniwersytet Humboldta w Berlinie. Fot. bildobjektiv / Shutterstock.com.

Alexander von Humboldt do odświeżenia

Dlaczego jest to dziś tak ważne? Choćby dlatego, że słowo ekologia straciło swoje znaczenie. Kiedyś była to nauka o wzajemnych relacjach człowieka z naturą. Trudna, bo ekosystemy są niezwykle złożone i nie jest łatwo zrozumieć to, jak działają. Dziś coraz częściej utożsamia się ją z marketingowymi akcjami korporacji, które wykonają jakiś ładny gest, by zdobyć nieco poklasku. Z politykami, którzy sadzą jedno drzewo lub robią miniaturowy park, by przykryć nimi zabetonowanie całego miasta. Albo z protestami, które nie są dla ludzi zrozumiałe, a przez to ich przesłanie jest w całości odrzucane. A nie są zrozumiałe właśnie dlatego, że nie wiemy już czym ekologia jest i czego uczy.

Humboldt nie byłby zadowolony.

Ekologia to nie jest samotne drzewko na politycznym happeningu

Tym bardziej, że potrzebujemy tej wiedzy bardziej niż kiedykolwiek w naszej historii. Najsłynniejsi przyrodnicy świata wołają dziś tak głośno, jak tylko potrafią, że jesteśmy jak ludzie w Czarnobylu, którzy z uśmiechem na twarzy i ciesząc się wygodami, zmierzają do katastrofy. A naukowcy – ekolodzy właśnie – spróbowali obliczyć, ile Ziemia wytrzyma jeszcze takiego radosnego marszu ludzi. I wyszło im, że z dziewięciu granic wytrzymałości naszej planety, przekroczyliśmy już cztery.

W tym dwie do poziomu krytycznego.

Ekologia może pomóc zrozumieć, jak uniknąć środowiskowej katastrofy. Jednak by mogła to zrobić, musi być tym, czym była. Wiedzą dającą systemowe zrozumienie, jak wpływamy na świat, w którym żyjemy i w jaki sposób od niego zależymy. I jak bardzo jest to kruche i skomplikowane.

A nie kubkiem, który „w 80 procentach zrobiono z materiałów z recyklingu”.

Lub samotnym drzewkiem na politycznym happeningu.

***

Czytaj także: Prof. Piotr Skubała: Wszyscy musimy się nauczyć brać tyle, ile potrzebujemy, nigdy więcej

Czytaj także: Naukowcy określili, ile wytrzyma planeta. Przekroczyliśmy cztery z dziewięciu granic!

Czytaj także: David Attenborough: Zmierzamy do katastrofy jak ludzie w Czarnobylu!

***

Korzystałem z książki Angeli Wulf, „Człowiek, który zrozumiał naturę. Nowy świat Alexandra von Humboldta”. W Polsce wydało ją Wydawnictwo Poznańskie.

Zdjęcie w nagłówku: Alexander von Humboldt. Pomnik w Berlinie. Autor: Bern James / Shutterstock.com.

Podziel się: