Wyobraża sobie to pani?
Tak. Z łatwością widzę na przykład świat, w którym pewnego dnia zupełnie znikają plastikowe opakowania. Oznaczałoby to zamknięcie fabryk, które je produkują, ale można przemyśleć, na co te fabryki przerobić i gdzie zatrudnić ludzi, którzy tam pracują. Oczywiście to pewne uproszczenie, a zdaję sobie sprawę, że to nie takie proste, bo mówimy o całych łańcuchach zależności. Pani może już tego nie pamięta, ale ja wiem, że naprawdę da się żyć bez plastiku. Pamiętam czasy, kiedy z Bułgarii przywoziło się puste butelki po wypitych tam napojach, żeby potem takie duże lekkie butelki mieć na jakieś specjalne okazje… albo jak się szanowało plastikowe woreczki – pieczołowicie składało, wielokrotnie korzystało. I jakoś życie toczyło się normalnie. Kupowaliśmy produkty, nosiliśmy je do domu w siatkach i koszykach. Torebki na produkty były wyłącznie papierowe, a szklane butelki wymienne.
To obserwacje dotyczące codzienności w domu, a jakieś wspomnienia zza okna?
Za oknem widzi pani drogę do mojej szkoły podstawowej. Czasami o tej porze roku pokonywało się ją wyżłobionymi w śniegu tunelami. Całą zimę leżały brudne zwały śniegu, odgarnięte z chodników. Ile człowiek miał kiedyś ocieplanych butów, kozaków na zimę? Grubych, zimowych płaszczy? Teraz prawie nie używam takich butów i nie mam takiego płaszcza. Może to już ograne kawałki w opowieściach o klimacie, ale dla mnie wciąż przejmujące.
Mam na wsi swój ogród i widzę, że przestaję rozumieć i czuć przyrodę. Wydawało mi się, że wiem, co kiedy kwitnie, traci liście, wydaje owoce, kiedy będzie deszcz, a kiedy mgła. W ostatnich latach czuję się jak na nieznanym morzu, zagubiona, niepewna, nieustannie zdziwiona, a te zmiany u nas nie są przecież takie drastyczne.
W międzyczasie nasunął mi się jeszcze jeden argument, który może użyć senior, żeby nie brać udziału w walce o ochronę klimatu: “Czemu mam walczyć o społeczeństwo, które przez tyle lat mnie nie dostrzegało”?
Na pewno część starszych ludzi została zaniedbana, ale pytanie jak duża jest to część? Ja nie znam takich seniorów i nie dlatego, że jestem zamknięta w jakiejś bańce, bo budżetówka akurat zawsze miała i nadal ma marne emerytury, znam też ludzi na wsi. Oczywiście, jest trochę naprawdę skrzywdzonych przez państwo seniorów, ich rzeczywiście zostawmy w spokoju, jeżeli czują się przez społeczeństwo oszukani. Ale cała reszta? Większości po prostu nie chce się działać. Mówiłam już o zmęczeniu życiem, ale niektórzy są po prostu rozleniwieni, siedzą i nudzą się w domach, mają pretensje wobec młodych, wobec rządzących, ale nie chcą podjąć żadnych aktywności. Młodzieżowe protesty to dobra okazja, żeby jeszcze coś zrobić, coś z siebie dać i nie kosztuje to wiele wysiłku.
Pojedynczy seniorzy pojawiają się na manifestacjach młodzieżowych, ale żeby byli bardziej widoczni, musi być ich więcej. W krajach zachodnich babcie protestują w całkiem dużych grupach – śpiewają, krzyczą hasła, widać je i słychać. Może nie dotarliśmy jeszcze wystarczająco szeroko z komunikatem: tak, jest dla was miejsce w młodzieżowych ruchach ekologicznych! Myślę, że większość babć i dziadków w ogóle nie pomyśli, że mogłaby przyjść na młodzieżowy strajk, gdy słyszy o nich w mediach.
O ile w ogóle są w mediach zapowiadane.
No właśnie…Telewizje ich nie zapowiadają, pokazują jedynie relacje po, a z mediów społecznościowych korzystają nieliczni seniorzy. Dlatego rozsyłam informacje o kolejnych strajkach mailami, sms-ami albo dzwonię do znanych mi seniorów. Mój zasięg jest jednak bardzo ograniczony.
Gdyby w parafiach, w Centrach Seniora, tworzyły się eko-grupy seniorów byłoby świetnie, a informacja łatwiej by się rozpowszechniła. Szczególnie leży mi na sercu ożywienie takiej aktywności w parafiach. Chrześcijanin ma dodatkową motywację, bo wie, że Bóg dał nam całą tę “zabawę” pod opiekę i że jest odpowiedzialny za to jak, się tym światem opiekuje. A na razie tak trudno się z tym przebić… Raz dostałam się na przykościelny festyn w swojej wsi. Proboszcz pozwolił. Wystawiłam stoisko, dekalog ekologiczny na roll-upie, atrakcje dla dzieciaków, książki i ulotki o potrzebie ochrony środowiska. Dzieci przychodziły, chętnie uczestniczyły w zabawach, ale ich rodzice, czy reszta tej wiejskiej społeczności, omijali je szerokim łukiem.
Nie zraża się tym pani?
Nie! Coś przecież, choćby mimochodem, musieli zauważyć. Wygrałam wtedy na loterii nagrodę i gdy odbierałam ją ze sceny, głośno apelowałam do ludzi, żeby zainteresowali się tym, jak mogą opiekować się Ziemią. Nie zrażam się też dlatego, że widzę, ile ludzi działa dla tej sprawy na całym świecie i jak potężnieje ich liczba. Te drożdże rosną i przyniosą efekt. Dawanie przykładu innym poprzez to, co się robi, to najlepsze narzędzie wpływu. Spotykam się też z przychylnością ludzi. Nawet jak sami się nie angażują, są zadowoleni, że ktoś robi to za nich. Chwalą. To już jakaś nadzieja.
Jeśli wciąż mamy nadzieję, mogę zadać ostatnie pytanie – jak naprawić świat?
Każdy z nas musi zacząć naprawę od siebie. Mało kto ma bezpośredni wpływ na wielkie decyzje, ja też go nie mam. Mogę jednak zmienić siebie i spróbować wpływać na swoje najbliższe otoczenie. Mogę demonstrować, podpisywać, rozmawiać, przekonywać. Pokazywać, że można. I tyle. Jak pani będzie rozmawiała z politykiem, to on lub ona będzie miał inne możliwości naprawy sytuacji. My myślmy przede wszystkim o sobie i swoim najbliższym otoczeniu. To będzie już bardzo dużo, bo świat będzie się zmieniał efektem kuli śnieżnej.
W tej wewnętrznej przemianie chodzi o refleksję nad prostymi rzeczami. Czy ja naprawdę tego potrzebuję? Czy muszę to mieć? Czy muszę mieć tego tyle? Czy muszę to robić? Czy nie krzywdzę drugiej istoty swoim stylem życia? Czy faktycznie powinnam tak gonić, nadążać, przeć do przodu w każdej sprawie? Co jest tak naprawdę ważne? Takie zwykłe, trochę ograne pytania, ale bardzo ważne. Nie chodzi też o to, żeby siebie nawzajem obwiniać, bo zmiana wcale nie jest łatwa, gdy się jest częścią systemu. Sądzę jednak, że wiele by się zmieniło, jeśli byśmy wszyscy spróbowali zwolnić. Gdyby można było tak nagle wszystkich zatrzymać i poprosić, żeby usiedli i zadali sobie te pytania. Marzenie.
Dr hab. Barbara Niedźwiedzka
jest emerytowanym nauczycielem akademickim i naukowcem w dziedzinie informatologii. Obecnie zajmuje się aktywizmem na rzecz zwierząt i aktywizmem ekologicznym. Angażuje się w edukację ekologiczną, strajki klimatyczne, jako seniorka wspiera młodzież protestującą w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym, działa w Otwartych Klatkach. Należy do Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu. Na problemy ekologiczne i stosunek człowieka do natury patrzy z perspektywy chrześcijańskiej. Prowadzi bloga Opowiedzzwierze.pl. Mieszka z przygarniętymi ze schronisk indywiduami: Sarą, Kacprem i Koszatką.
fot. Zygfryd Turchan