Władze Jaworzna mogą zrezygnować z czujników smogu, które same zamówiły. Burza w lokalnej polityce rozpętała się po opublikowaniu jednego ze smogowych rankingów. Jaworzno znalazło się tam w czołówce najbardziej zanieczyszczonych miast świata.
Czujniki Airly pojawiły się w Jaworznie dwa lata temu. Władze miasta same zgłosiły się do firmy odpłatnie udostępniającej swoje urządzenia pomiarowe. W mieście zainstalowano ich 19, czym urzędnicy chwalili się na swojej stronie internetowej. Poza tym Jaworzno zdecydowało się też na skorzystanie z czujnika AirVisual. To produkt szwajcarskiego producenta IQAir. Publikuje on rankingi najbardziej zanieczyszczonych miast korzystających ze szwajcarskich urządzeń. W zestawieniu za cały 2018 rok Jaworzono znalazło się na piątym miejscu, wyprzedzone jedynie przez miejscowości z Bośni i Hercegowiny oraz Macedonii. Ranking ukazał się pod koniec zeszłego roku, dotyczył drobnych pyłów PM2,5 i wywołał burzę w lokalnej polityce.
W fatalne wyniki z prywatnego czujnika nie chciał uwierzyć między innymi prezydent Jaworzna Paweł Silbert. Podczas sesji Rady Miasta z końcówki zeszłego roku stwierdził, że nie mogą one być wiarygodne. Dlaczego? Bo przejeżdżając do Katowic ekspresówką i autostradą czuł narastający smród. Jak zauważył, w stolicy województwa śląskiego smog był na pewno większy, niż w jego mieście. Jak dodał, jego poziom musiał porównywalny do tego, który zazwyczaj panuje w Pekinie, gdzie wybrał się niedawno w podróż. Swoje przekonania oparł jedynie na własnym odczuciu. „To po prostu śmieszne” – odpowiedział radnej, która wcześniej wypowiadała się na ten temat. Ta podczas debaty budżetowej poprosiła o przeznaczenie większych pieniędzy na wymianę „kopciuchów”. „Te rankingi są śmieszne. Są tylko poglądowe, nie dają obrazu tego, jak jest naprawdę.” – mówił prezydent Silbert.
Na łamach jednego z jaworznickich portali o sprawie wypowiedział się również radny rządzącego miastem PiS-u Dawid Domagalski. Według niego wyniki rankingu są „tendencyjne”, a pomiary prowadzi się głównie w okolicach dymiących kominów. „(…) niektóre osoby dorosłe uznają tą klasyfikację za dogmat swojej pseudoekologicznej wiary.” – czytamy w felietonie lokalnego polityka na łamach portalu „Extra”. Problem w tym, że czujnik AirVisual znajduje się w Jaworznie na budynku Biblioteki Publicznej. Budynek z 2008 roku korzysta z usług elektrociepłowni – więc nie ma tam żadnego kopcącego komina. Reszta urządzeń pomiarowych umieszczona jest głównie na elewacjach publicznych szkół.
Co ciekawe, awantura o czujniki AirVisual odbiła się na niezwiązanym ze szwajcarskim producentem Airly. Pomiary ze sprzętu polskiej konstrukcji nie miały żadnego wpływu na wysokie miejsce Jaworzna w rankingu zanieczyszczonych miast. Jak się dowiedzieliśmy, nie przeszkodziło to władzom miasta w zerwaniu kontaktu z krakowskim przedsiębiorstwem. Na razie miasto nie informuje oficjalnie, czy będzie przerwie współpracę z Airly. Nasze pytania urząd zbył milczeniem.
Źródło zdjęcia: Wikimedia Commons