Przyszły rok, jak podaje brytyjski Met Office, będzie „kamieniem milowym w historii klimatu”. Wiele wskazuje na to, że świat w skali całego roku stanie się wtedy cieplejszy o 1,5 st. C względem ery przedprzemysłowej. To będzie jeszcze sytuacja chwilowa, ale już bardzo niepokojąca. Szczególnie, że kamienia milowego nie ma niestety w negocjacjach klimatycznych.
COP28 nie okazał się sukcesem, można wręcz powiedzieć, że porażką. Klimatolodzy, środowiska ekologiczne, czy władze poszczególnych państw dość chłodno wypowiadają się o efektach zakończonego w Emiratach szczytu. Wielu jest po prostu rozczarowanych.
„To coś więcej niż tylko statystyki…”
Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) potwierdza, że ten rok będzie najcieplejszym w historii pomiarów. I najcieplejszym nawet od czasów poprzedniego interglacjału, czyli od około 130 tys. lat. Dotychczasowe pomiary pokazują, że 2023 r. jest 1,4 st. C cieplejszy od średniej preindustrialnej. Mowa tu o latach 1850-1900. Jest to okres, kiedy ludzkość zaczynała emitować ilości CO2 pozwalające na wzrost temperatur oceanów i atmosfery.
– Poziomy gazów cieplarnianych są rekordowo wysokie. Globalne temperatury są rekordowo wysokie. Wzrost poziomu morza jest rekordowo wysoki. Poziom lodu morskiego na Antarktydzie jest rekordowo niski. To ogłuszająca kakofonia bitych rekordów – powiedział sekretarz generalny WMO, prof. Petteri Taalas.
Jak stwierdził: „To coś więcej niż tylko statystyki. Ryzykujemy przegraną w wyścigu o ocalenie naszych lodowców i powstrzymanie wzrostu poziomu morza. Nie możemy wrócić do klimatu XX w., ale musimy działać już teraz, aby ograniczyć ryzyko związane z coraz bardziej niegościnnym klimatem w tym i nadchodzących stuleciach”.
- Czytaj także: Prof. Szymon Malinowski: to się nie ma prawa zdarzyć – myślimy – bo jeszcze nigdy się nie zdarzyło
… które teraz podbił listopad i pewnie też grudzień
Europejscy instytucje są takiego samego zdania. Program badawczy Copernicus Climate Change Service (C3S) uwzględniając w swoim raporcie listopad, podnosi stawkę. Świat jest cieplejszy o 1,46 st. C. To 0,13 st. C więcej niż w ostatnim rekordowym roku 2016.
Przypomnijmy, że wtedy był to rok z efektem silnego El Niño, które pojawiło się w 2015 r. W tym roku ciepła faza ENSO pojawiła się w czerwcu. Pełny efekt El Niño dopiero co zaczyna się pojawiać, jeśli chodzi o temperatury w skali globalnej. Potrzeba kilku miesięcy, by – na skutek zmian w wodach Oceanu Spokojnego – doszło do efektu widocznego na całej planecie.
– Ten rok miał obecnie sześć rekordowych miesięcy i dwa rekordowe sezony. Niezwykłe globalne temperatury listopada, w tym dwa dni cieplejsze o ponad 2 st. C w porównaniu z okresem przedindustrialnym, oznaczają, że 2023 r. jest najcieplejszym rokiem w historii – powiedziała w oświadczeniu zastępczyni dyrektora C3S, Samantha Burgess.
Tego należało się spodziewać, patrząc, jak w ostatnich dziesięcioleciach rosło stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze. „Tak długo, jak stężenie gazów cieplarnianych będzie rosnąć, nie możemy oczekiwać innych rezultatów niż te obserwowane w tym roku. Temperatura będzie rosnąć, podobnie jak skutki fal upałów i susz. Jak najszybsze osiągnięcie zerowego poziomu emisji netto jest skutecznym sposobem zarządzania ryzykiem klimatycznym” – dodał dyrektor C3S, Carlo Buontempo.
Bieżące odczyty pokazują, że grudzień także będzie rekordowo ciepły.
Klimatyczny kamień milowy
Przyszły rok również zapisze się w kartach niechlubnie. Według prognoz brytyjskiej służby pogodowej Met Office, 2024 r. będzie swego rodzaju kamieniem milowym globalnego ocieplenia. Niepokojącym zresztą. Jak przewidują eksperci z brytyjskiej służby meteo, cały 2024 r. ma być o 1,5 st. C cieplejszy względem ery preindustrialnej.
Oczywiście istnieją tu granice niepewności w prognozach, gdyż wiele może się zdarzyć, jak np. szybki, gwałtowny zanik El Niño i rychłe nadejście La Niña. Tego nie wiemy, ale naukowcy podali widełki; to zakres od 1,34 do 1,58 st. C. Dr Dunstone, autor prognozy, powiedział: „Prognoza jest zgodna z utrzymującym się trendem globalnego ocieplenia wynoszącym 0,2 st. C na dekadę i jest wzmocniona przez znaczące zjawisko El Niño. Spodziewamy się więc dwóch kolejnych rekordowych lat na świecie pod rząd, i po raz pierwszy przewidujemy rozsądną szansę, że rok tymczasowo przekroczy 1,5 st. C”.
Jak dodał „z pewnością byłby to kamień milowy w historii klimatu”. I niestety kamień budzący poważne obawy o nasz los. Nie wyginiemy oczywiście, nasza cywilizacja nie zniknie. Patrząc jednak na to, co działo się w tym roku na świecie, będzie to czas bardzo ciężki dla całej ludzkości. Wyzwaniami będą dotkliwe susze, upały i huragany, o których wielokrotnie pisaliśmy na łamach SmogLabu.
Bez kamienia milowego na COP28
Ciężki czas i wielkie wyzwanie, które niestety polityczni decydenci z prezydentem COP28, sułtanem Al Jaberem, nie dostrzegają. Jeszcze w ostatni weekend pojawiła się iskierka nadziei. Wyglądało na to, że porozumienie w sprawie wycofania się ze wszystkich paliw kopalnych może być po prostu możliwe. A jednak nie. Przedstawiony przez Al Jabera projekt okazał się niewystarczający. Mowa w nim nie o wycofywaniu się z paliw kopalnych, a o redukcji ich wykorzystania.
Ostatnie godziny szczytu klimatycznego są opisywane jako atmosfera gniewu i napięcia panująca podczas trudnych, toczących się przez całą noc rozmów. Gospodarze szczytu podkreślali, że trud polega na tym, że zasady ONZ wymagają konsensusu blisko 200 krajów. „Musimy popracować nad tym, jak umieścić ich poglądy w tekście w taki sposób, aby wszyscy byli zadowoleni” – powiedział Majid Al Suwaidi, dyrektor generalny COP28. Już wcześniej pisaliśmy o tym, jakie są intencje przywódców szczytu klimatycznego, a konkretnie Al Jabera, który jest jednocześnie szefem jednego z największych koncernów petrochemicznych na świecie.
Negocjacje negocjacjami, jak w polityce. Jest jednak coś, czym politycy i inni wpływowi ludzie, tacy jak Al Jaber czy Al Suwaidi zapominają. O tej kwestii na początku grudnia w wywiadzie dla TVN24 mówił prof. Szymon Malinowski: „Mamy koncentrację gazów cieplarnianych w atmosferze. Nie mówię tylko o dwutlenku węgla, ale o innych, które są już zbliżone do tych, jakie były pięć milionów lat temu. W związku z tym mówimy, próbujemy działać, na razie negocjujemy. Fizyka jest nienegocjowalna i my o tym zapominamy”.
Nikt nie ma dobrego zdania o COP28
Wiele osób, w tym przywódców politycznych nie ma dobrego zdania o COP28. Na temat efektów rozmów w Dubaju negatywnie wypowiadał się były wiceprezydent USA, Al Gore, laureat Pokojowej Nagrody Nobla za swoje działania na rzecz klimatu oraz autor filmu pt. „Niewygodna prawda”.
Gore mówił o „służalczym” projekcie. „Świat musi desperacko, jak najszybciej, wycofać się z paliw kopalnych, ale ten służalczy projekt brzmi tak, jakby OPEC podyktowała to słowo w słowo. Jest jeszcze gorzej, niż wielu się obawiało” – napisał na Twitterze.
Przywódcy wyspiarskich państw na Oceanie Spokojnym także nie są zadowoleni, czemu trudno się dziwić. Ich kraje zaczynają dosłownie znikać z mapy świata z powodu podnoszącego się poziomu oceanów. „Nie podpiszemy naszego aktu zgonu” – oświadczył Cedric Schuster, samoański polityk i przewodniczący AOSIS (Sojusz Małych Państw Wyspiarskich). To koalicja krajów, które starają się wzajemnie wspierać w działaniach na rzecz walki ze skutkami zmian klimatycznych i wywieraniu na resztę świata nacisku co do polityki klimatycznej.
Ludzie, którzy się boją
Oprócz przywódców AOSIS, na COP28 swój głos zabrały także zwykłe osoby z takich państw jak Wyspy Salomona. Aydah Akao, która jest matką czworga dzieci, mówiła w Dubaju, o strachu swoich pociech. „Moje dzieci bardzo się boją” – powiedziała w wywiadzie dla BBC. Akao twierdzi, że niektóre mniejsze wyspy „już nie istnieją”, co oznacza, że nie nadają się do zamieszkania ze względu na rosnący poziom mórz. Niektórzy z jej krewnych w prowincji Temotu – składającej się z dwóch łańcuchów wysp – musieli przenieść się na większe wyspy. Ich domy zostały zmyte przez coraz wyższe fale morskie. „Możemy wszystko stracić” – powiedziała. „Możemy stracić naszą tożsamość”.
Swojego rozgoryczenia nie kryją oczywiście działacze klimatyczni. Mówią m.in. o bezpieczeństwie, które jest ważniejsze od interesu tych, którym zależy na eksploatacji paliw kopalnych. Np. Vanessa Nakate jest aktywistką klimatyczną, ambasadorką dobrej woli w UNICEF. „Kiedy w Dubaju kończy się czas, wydaje się, że łódź ratunkowa naszego wspólnego człowieczeństwa tonie. Paliwa kopalne to nie wszystko. Dom, do którego większość z nas wróci po zakończeniu COP28, nie jest domem, w którym kiedyś czuliśmy się bezpiecznie” – powiedziała Nakate.
- Czytaj także: Czy warto latać samolotem na szczyt klimatyczny?
I tak jak w ostatnich latach kolejny szczyt, poza pewnymi osiągnięciami, nie za kończył się żadnym przełomem. Według aktywistów klimatycznych winne są bogate kraje i ich przywódcy, którzy według nich mówią jedno, a robią drugie. Asad Rehman, założyciel Globalnej Kampanii na rzecz Sprawiedliwości Klimatycznej, powiedział: „Hipokryzja bogatych krajów twierdzących, że to wyrok śmierci dla małych wysp, podczas gdy przez ostatnie dekady odmawiały ograniczania emisji i ogłaszały ogromną ekspansję paliw kopalnych, jest prawdziwym wyrokiem śmierci. To toksyczne koło: zarówno brak ambicji, jak i lata mówienia jednego i utrudniania za zamkniętymi drzwiami”.
–
Zdjęcie tytułowe: Ink Drop/Shutterstock