Koronawirus to niejedyny powód do zmartwień. Już w najbliższym czasie Polskę może uderzyć niszczycielska susza. Strażacy ostrzegają przed wysokim stopniem zagrożenia pożarowego, sytuacja najpewniej zagrozi również uprawom. Takiego zdania jest między innymi doktor ekohydrologii Sebastian Szklarek, autor bloga „Świat Wody”.
O zagrożeniu suszą pisaliśmy już w zimie. Specjaliści ostrzegali wtedy, że brak pokrywy śnieżnej może zaowocować kolejną wiosenną i letnią suszą.
– Deszcz w zimie nie jest przyrodzie tak bardzo potrzebny. Śnieg za to jest naturalnym zbiornikiem wodnym powierzchniowym, który trzyma wodę w pokrywie i stopniowo oddaje do gruntu, topniejąc. Jeśli w zimie pada deszcz, mniej wody wsiąka, a więcej spływa rzekami do Bałtyku – oceniał w Smoglabie Sebastian Szklarek, którego o zimową suszę zapytaliśmy w styczniu. Przestrzegał wtedy, że jej skutki możemy odczuć na wiosnę i latem. Dziś specjalista zauważa, że jego obawy zaczynają się spełniać. Jak twierdzi, sytuację nieco poprawiły opady z lutego i początku marca. Wtedy ich ilość mieściła się w normie. Niestety, kolejne tygodnie były ciepłe i słoneczne. Optymizmem nie napawają również prognozy dla dużej części kraju.
Czytaj też: Wody Polskie: niska wilgotność gleby oraz bardzo intensywna susza atmosferyczna i rolnicza
– Gleba szybko wyschła. Teraz mamy zagrożenie pożarowe w lasach. Zaczynają się też zamiecie pyłowe, które obserwowaliśmy w zeszłym roku – komentuje Szklarek. Jak ocenia, susza może w tym roku mocno doświadczyć rolników – Już teraz gleba jest sucha, a rośliny dopiero zaczną rosnąć. To znaczy, że nie będą miały wilgoci na start, a przecież początkowy okres rozwoju jest dla nich najtrudniejszy.
Według naukowca może nas więc czekać trzeci suchy rok z rzędu. Przez to problemy się nawarstwiają. Widać to również po stanie wody na rzekach – z danych IMGW na koniec marca wynikało, że niedobory pokazuje 75 stacji wodowskazowych. To również skutek bezśnieżnej zimy.
– Wynika to z suchego okresu, kiedy zasoby wodne w rzekach powinny się odnawiać wraz z topniejącym śniegiem. Dlatego nie wyszliśmy do końca ze stanu suszy z zeszłego roku – uważa Szklarek.
Jak dodaje, przed suszą uratować nas mogą jedynie regularnie występujące opady. Oznacza to, że przez cały rok ich poziom powinien dorównywać temu, który zanotowano na przełomie lutego i marca. Szklarek ocenia, że bieżący rok może być porównywalny do bardzo suchego 2015. O wiele większym pesymistą jest z kolei minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk. Polityk na antenie Radia Plus powiedział, że rozpoczynająca się susza może być najbardziej dotkliwą od 50 lat.
Źródło zdjęcia: juerginho / Shutterstock