O planach duńskiego rządu poinformował tamtejszy minister klimatu i energii. To kolejna proklimatyczna decyzja państwa w dużym stopniu zależnego od zysków z wydobycia.
Skandynawski kraj zapowiedział zaprzestanie wydobycia na Morzu Północnym do 2050 roku. Decyzja zapadła po wyznaczeniu celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 70 proc. do 2030 roku oraz osiągnięcia neutralności klimatycznej dwie dekady później. Zdaniem duńskiego ministra klimatu i energii dalsze wydobycie ropy i gazu naraziłoby rządzących na zarzuty o hipokryzję.
– Dania nie byłaby w ten sposób wiarygodna – komentował szef resortu Dan Jorgensen.
Czytaj również: Klimatem w gabinecie Bidena zajmie się John Kerry. Na innych stanowiskach paliwowi lobbyści
Dania jest trzecim największym producentem ropy naftowej w Europie, ustępując jedynie Norwegii i Wielkiej Brytanii. Decyzja rządu w Kopenhadze w ciągu 30 lat ma przełożyć się na straty gospodarcze o równowartości 2,1 miliarda dolarów. Rozłożenie procesu w czasie ma jednak dać szansę na zieloną transformację gospodarki.
– Dochody z ropy naftowej z Morza Północnego w dużym stopniu finansowały nasz system państwa opiekuńczego od ponad czterech dekad. Nie ukrywamy, że zmiany będą dużo kosztować, ale mamy nadzieję, że inne państwa wezmą z nas przykład widząc, że da się je przeprowadzić – mówił Jorgensen.
Źródło zdjęcia: Alfonso Martins / Shutterstock