Wiecie, że nadmiar higieny zwiększa ryzyko rozwoju alergii? To nie sugestia, by żyć w brudzie, ale dobry powód, by nie popadać w przesadę w walce z mikrobami i roztoczami. Umiar w tej kwestii przysłuży się nie tylko naszemu zdrowiu, ale również środowisku. Nadużywanie detergentów i marnotrawstwo wody to krok wstecz na drodze do ekologicznego życia.
Lekarze nie mają wątpliwości: układ odpornościowy potrzebuje stymulacji. Życie w sterylnym środowisku tego nie zapewnia. Przeciwnie – osłabia nasze siły obronne i czyni je podatnymi na błahe zagrożenia. Dzięki ciągłej styczności z patogenami nasz organizm wykształca pamięć immunologiczną, która sprawia, że łatwo radzi sobie z „nieprzyjaciółmi” przy kolejnych spotkaniach. Gdy ta styczność jest ograniczona, odporność słabnie. W efekcie kontakt z niewielkim zagrożeniem może wywołać złożoną odpowiedź immunologiczną – taką jak reakcja alergiczna. Podsumowując: zbyt „czyste” życie sprzyja alergii.
To jedna kwestia. Druga to skutki narażenia na „chemię”, bez której współcześnie nie wyobrażamy sobie higieny. Częsty kontakt z detergentami wyjaławia naszą florę bakteryjną, która chroni nasz organizm przed zagrożeniami biologicznymi i chemicznymi. Gdy ta warstwa ochronna słabnie, zwalnia się przestrzeń dla patogenów i innego typu szkodliwych czynników. To prosta droga do rozwoju rozmaitych schorzeń skórnych, m.in. grzybic czy wyprysku.
Jest jeszcze trzecia sprawa. Bynajmniej nie mniej ważna. Chodzi o wodę. Marnujemy ją na potęgę, często wskutek bezmyślności. A mamy jej coraz mniej. Wprawdzie to surowiec, który spada z nieba, jednak w ostatnich latach robi to zbyt rzadko albo zbyt gwałtownie, by bilansować straty związane z wyczerpywaniem się zasobów wód podziemnych. Dopóki więc nie stworzymy systemu pozwalającego na efektywne retencjonowanie deszczówki lub taniej technologii odsalania wody morskiej, powinniśmy się skupić na oszczędzaniu wody w kranie.
Jak zatem dbać o higienę bez szwanku dla zdrowia i ekologii? Oto kilka porad.
1. Prysznic zamiast kąpieli
Prysznic jest lepszy, a najlepszy jest prysznic szybki. Do napełnienia wanny o przeciętnych gabarytach potrzeba ok. 150 litrów wody. Tymczasem pod prysznicem zużywa się średnio ok. 15 litrów wody na minutę. A trzy minuty w porywach do pięciu z powodzeniem wystarczą na porządną ablucję. Oczywiście, jeśli zaszalejemy i spędzimy pod „słuchawką” kwadrans, bilans wypadnie na korzyść wanny. Ale właśnie chodzi o to, żeby nie szaleć, tylko oszczędzać. Wystarczy, że oszalał już świat – a od tego nie dzieje się lepiej.
2. Szczotkowanie przy zakręconym kranie
Czy zadaliście sobie kiedyś fundamentalne pytanie: po co z kranu leci woda, gdy szczotkuję zęby? Odpowiedź na nie jest bezwzględnie prosta: taki powód nie istnieje. W odróżnieniu od przyczyny, która istnieje poza wszelką wątpliwością. Jest nią coś w rodzaju kombinacji roztargnienia i lenistwa. Niestety ekologia wymaga odrobiny wysiłku i przytomności umysłu. Na szczęście zakręcanie kranu na czas szczotkowania zębów to relatywnie prosta czynność. Wystarczy o niej pamiętać.
3. Bateria z perlatorem
Perlator to fajne ustrojstwo. Optycznie zwiększa, a realnie zmniejsza strumień wody. Wbrew temu, co sugeruje fachowa nazwa, jest to również ustrojstwo stosunkowo proste: chodzi o niewielką nakładkę instalowaną na wylewkę baterii. Powoduje ono napowietrzenie strumienia wody i zwiększenie jego objętości, a zarazem ograniczenie ilości przepływającej cieczy. Perlatory są dość powszechnie stosowane w nowszych bateriach kuchennych i łazienkowych. Jeśli posiadacie starszy model, warto wyposażyć go w tę pożyteczną nakładkę – kub wymienić baterię. Dzięki kranowi z perlatorem nie tylko wygodniej myje się ręce, buzię i naczynia, ale również lżej się żyje – za sprawą świadomości, że nie marnujemy wody wskutek niefrasobliwości.
4. Pranie z umiarem
Pralka podczas jednego cyklu zużywa nawet ponad 100 litrów wody. To skłania do namysłu, czy nie lepiej byłoby prać rzadziej i ładować do bębna większe ilości ubrań. Bo może i miło jest nosić świeże ciuchy pachnące lawendą, ale wiąże się to z kosztami ponoszonymi ze wspólnej puli. Nie chodzi o pieniądze, ale o wodę. Niegłupim pomysłem jest też korzystanie z krótszych cyklów, na przykład trzydziestominutowych zamiast półtoragodzinnych. Umiar warto również zachować w stosowaniu środków piorących. Proszki, poza tym że zanieczyszczają środowisko, mogą uczulać – szczególnie jeśli są używane w dużej ilości.
5. Orzechy zamiast proszku
Sapindus mukorossi – to nazwa, z którą warto się zapoznać. Choć właściwie nie trzeba, bo wystarczy znać jej wariant potoczny: orzechy piorące. Wyglądają trochę jak te włoskie, ale pochodzą z Indii. Od wieków są tam stosowane – zgodnie z nazwą – jako naturalny środek do prania. Wszystko za sprawą saponin, związków o właściwościach pieniących. Sapindus mukorossi zawierają je w dużej ilości. Substancje te nie tylko usuwają brud, ale również mają działanie antybakteryjne i antygrzybicze. Mają też gigantyczną zaletę z punktu widzenia ochrony środowiska: nie zawierają szkodliwej „chemii”. Tymczasem proszki do prania mają w swoim składzie mnóstwo szkodliwych substancji, które trafiają do kanalizacji. Część z nich pozostaje w oczyszczalniach, część trafia do obiegu wodnego.
6. Do ostatniej kropli
Środki czystości to substancje o „paradoksalnej” naturze. Pomagają nam w utrzymaniu higieny, a jednocześnie przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Jednym z potencjalnie groźnych składników całej gamy kosmetyków i detergentów jest mikroplastik. To stałe cząstki z tworzywa sztucznego o rozmiarach od 1 nanometra do 5 milimetrów, które z łatwością przenikają do wód gruntowych, rzek i oceanów, a następnie do żywności. Ich szkodliwy wpływ na nasze zdrowie i środowisko nie został jeszcze dokładnie poznany. Nie ulega jednak wątpliwości, że częścią problemu jest jego skala. Plastiku w środowisku nieustannie przybywa. Dlatego wszelkie inicjatywy zmierzające do jego ograniczenia są na wagę złota. Jedną z nich jest oszczędne korzystanie z syntetycznych środków czystości oraz maksymalne wykorzystywanie zawartości opakowań. To całkiem proste: zamiast wyrzucać tubkę z resztką pasty do zębów wystarczy ją przeciąć i wykorzystać do końca. Podobnie możemy postępować z kosmetykami czy detergentami.
Maksymalne wykorzystane surowców i umiar w konsumpcji to zresztą podstawy ekologii w codziennym życiu. Takie nastawienie inspiruje do wielu kolejnych rozwiązań, które często przychodzą nam do głowy spontanicznie w konkretnych sytuacjach – o ile jesteśmy na nie otwarci.
Porady z cyklu „Jak żyć bardziej ekologicznie?” można śledzić tutaj.
Zdjęcie: Shutterstock/vchal