Udostępnij

Donald Tusk kontra bobry. Nauka bezlitosna dla premiera

28.09.2024

– Czasami trzeba wybierać między miłością do zwierząt a bezpieczeństwem miast, wsi i stabilnością wałów – powiedział premier Donald Tusk, obwiniając bobry o niszczenie wałów przeciwpowodziowych i zapowiadając walkę z pożytecznymi stworzeniami. Od kilku dni jego słowa prostują eksperci, a przeprowadzone ostatnio w Polsce badania, pokazują, że bobry są bardziej pożyteczne, niż może nam się wydawać.

Słowa Tuska rezonują szeroko nie tylko wśród miłośników tych zwierząt, ale też w świecie nauki. Jedna z gmin postanowiła posłuchać premiera i zwierzęta planuje przeganiać… petardami. Eksperci łapią się za głowę przypominając, że każdorazowe takie działanie wymaga zgody stosownych organów, bo zwierzę jest pod ochroną.

Tymczasem bobry nie tylko pozytywnie wpływają na retencję wody, ale też na bioróżnorodność otoczenia, w którym występują. Ich szkody, głównie rolnictwie są niewielkie. Głównym powodem owej „szkodliwości” bobra jest to, że to człowiek sam przyczynia się do tego stanu rzeczy. W jaki sposób?

Bobry zalały pole

Bobry budują tamy na rzece, która płynie przez pola. Na polach sąsiadujących z rzeką rolnicy uprawiają ziemię. W niedługim czasie widać, jak woda rozlewa się na pola i zalewa niczym fala powodziowa tereny rolnicze. Właściciele pół są zrozpaczeni, gdyż tracą plony, a tym samym źródło utrzymania. Pojawia się więc pokusa, by bobra odstrzelić.

– Przez olszynę, która przylega do jednej z naszych działek rolnych płynie struga. Miejsce to upodobały sobie bobry i od lat powodują bardzo duże starty. Po pierwsze podgryzają drzewa i je przewracają, a po drugie co kilka metrów robią tamy na strudze. W ten sposób spiętrzają wodę, która zalewa olszynę i niszczy drzewa. Wylewa się też na pola, przez co stają się one nieużytkami, bo nie można tam nic posadzić ani nawet wjechać ciągnikiem, gdyż jest bardzo mokro. A rozwalanie tych tam to iście syzyfowa praca. Bobry dosłownie w jedną noc potrafią je odbudować – żali się w branżowej prasie jedna z rolniczek, której bobry co rusz robią szkody.

Czy jednak bobry są aż takie straszne? Aż tak bardzo to nie. Właściwie to wcale. To my sprawiliśmy, że mogły stać się takie „straszne”, że zalewają pola i łąki. Według badań Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego szkody w środowisku ludzkim generuje zaledwie 3 proc. populacji bobrów. To niewiele, choć populacja tych ssaków rośnie i to szybko. Dziś bobrów w Polsce mamy 150 tys. To sześciokrotnie więcej niż w 2000 roku. Trzeba jednak pamiętać, że jest to efekt ochrony tego gatunku.

Bobry zalały ulice, bo zajęliśmy ich siedliska

Szkody oczywiście są, a nie nie byłoby ich, gdy nie sama działalność człowieka. Chodzi o przejmowanie ich terenów bytowania, o niszczenie ich siedlisk. Ich naturalne siedliska się kurczą, a sama populacja od lat rośnie do poziomu, na jakim być powinna. Nic więc dziwnego, że bobry przenoszą się blisko ludzi, na odcinki rzek płynących blisko wsi i terenów rolniczych. Przejmujemy tereny leśne, nieużytki, na których żyją bory, a potem płaczemy, że nam wszystko zalewają.

Takim przykładem jest Szczecin, a dokładnie Gumieńce. To przedmieście, obszar, który tak jak każdy inny rozrasta się kosztem przyrody. – Bobry nabroiły, ale to nie powód, by planować ich odstrzał. Można dokonać przesiedlenia gatunku na mniej kłopotliwe tereny – uważa Dominika Jackowski, szczecińska radna.

Na ulicy Jagodowej bobry zbudowały tamę, która zatrzymała wodę. Kiedy ich dzieło zostało rozebrane, to w wyniku tego doszło do naruszenia podbudowany jezdni. Konieczne okazały są prace remontowe, w tym odbudowa skarpy. Pozostała oczywiście kwestia bobrów. Miejski łowczy zalecił wydanie pozwolenia na odstrzał, ale radna się nie zgodziła.

– Nie tak powinna wyglądać ochrona gatunków dziko żyjących w mieście. Jeżeli nawet bobry zostaną zastrzelone, to z czasem w ich miejsce pojawią się kolejne. Do nich też będziemy strzelać? Są cywilizowane metody, sposoby zabezpieczania budowli przed bobrami – stwierdziła radna na swoim profilu społecznościowym.

Rozrost przedmieść odbywa się kosztem dzikiej przyrody. Przykładem są szczecińskie Gumieńce.

Ten przykład pokazuje właśnie, że to nie bobry są problemem, a ludzie. Przedmieścia się rozrastają. Dalej powstają zakłady przemysłu lekkiego, hurtownie, drogi, etc. Wszystko kosztem przyrody, więc ta i tak wkracza tam, gdzie była wcześniej. Powyższe zdjęcia pokazują różnicę. Widać, jak zmieniły się szczecińskie Gumieńce. Domów jest więcej.

One nie są wcale takie złe

Bobry jednak nie są złe. Są pożyteczne. Biolodzy i ekolodzy nazywają te zwierzęta inżynierami ekosystemów. To określenie odnosi się do tego, że zwierzęta te zmieniają wygląd ekosystemu, w ich przypadku na korzyść dla przyrody. Bobry budując swoje tamy, regulują zasięg swojego terytorium, przy okazji wprowadzając zmiany w krajobrazie. By realizować swoje cele, wykorzystują rzeki o niewielkim przepływie wody. Zwykle są to małe cieki wodne przy zmniejszonej częstotliwości wezbrań. Ma to im pomóc w łatwej, bezproblemowej budowie tamy i żeremi. Ich tamy blokują i spowalniają ruch wody. W ten sposób zwierzęta te regulują warunki hydrologiczne, magazynują wodę w okresach jej nadwyżki oraz uwalniają w czasie suszy.

Jest wiele przykładów, gdzie bobry wcale nie przyczyniają się do powodzi, a zapobiegają im. Takim przykładem jest Wielka Brytania i Poole Farm. Przeniesiona tam w ramach badań para bobrów poprzez swoją inżynieryjną pracę zmniejszyła ryzyko podtopień i powodzi w mieście. Co więcej, obecność bobrów pod Plymouth przyczyniła się do pojawienia się innych gatunków, takich jak wydry, borsuki czy zimorodki.

– Mechanizm spowalniania spływu wody, jaki obserwujemy na małych ciekach, gdzie bobry budują tamy, jest niezwykle istotny w ochronie rzek i walce z powodziami oraz suszą – uważa dr Andrzej Czech na łamach portalu Oko Press.

Większa różnorodność dzięki obecności bobrów

Odnośnie wymienionych wyżej zimorodków pojawia się nowe badanie pokazujące wpływ bobrów na liczebność innych gatunków. Badania, które przeprowadzono w Polsce, przez polskich badaczy pokazują, że ci inżynierowie mają pozytywny wpływ na liczebność ptaków. Wyniki badań zostały przedstawione w czasopiśmie naukowym Science Direct.

Wyniki pokazują, że miejsca występowania bobrów charakteryzują się większym bogactwem gatunkowym i liczebnością ptaków lęgowych niż cieki wodne niezmodyfikowane.

Takie miejsca są również siedliskiem innej puli gatunków, ponieważ 27 proc. zarejestrowanych gatunków ptaków występowało wyłącznie na stanowiskach bobrów. Co więcej, wpływ obecności bobrów według badań sięga dalej niż brzegi wody. Odnotowano większą obecność ptaków w siedliskach położonych dalej od brzegów rzeki, na której działają bobry.

Ich inżynieryjne zmiany wpływają dobrze na liczebność ptactwa

Przyczyną zwiększania się różnorodności biologicznej przez bobry jest modyfikowanie terenu, na którym one działają. Będąc ssakami półwodnymi, bobry mogą wykorzystywać siedliska położone do 100 m od brzegu wody, gdzie ich działalność żerowa zmienia skład i strukturę roślinności W związku z tym, obecność bobrów może zwiększać różnorodność biologiczną ekosystemów lądowych znajdujących się w pobliżu rzeki. Robią to poprzez dokonywanie zmian w obszarach leżących w pobliżu rzek i rozlewisk. To takie działania, jak tworzenie otwartych siedlisk, promowanie regeneracji drzew i zwiększanie objętości martwego drewna. Przykładem jest eliminowanie części drzew, dzięki czemu powstają warunki dla rozrostu niskiej, światłożądnej roślinności. To sprzyja bytowaniu innym, wcześniej nieobecnym gatunkom zwierząt.

Pozytywnym efektem działalności bobrów jest wzrost populacji ptactwa żyjącego w sąsiedztwie wody, tam, gdzie ssaki te dokonały owych zmian. Ptaki są potencjalnymi ekologicznymi wskaźnikami bioróżnorodności lądowej. Są szeroko rozpowszechnioną, zróżnicowaną i mobilną grupą zwierząt, które często zajmują wysokie poziomy w piramidzie troficznej. Innymi słowy, znajdują się wysoko w łańcuchu pokarmowym zwierząt. Tym samym dobrze reagują na modyfikacje siedlisk dokonywanych przez bobry. Reagują dobrze na zmiany w składzie i liczebności organizmów będących na niższych odcinkach łańcucha pokarmowego. Obecność bobrów przyczynia się do wzrostu gatunków niższego szczebla. Same zaś bobry są zwierzętami roślinożernymi.

Musimy z nimi żyć

Wciąż jednak nie wiemy wszystkiego na temat bobrów. Chociaż istnieje wiele dowodów wskazujących na ważną ekologiczną rolę bobrowych terenów podmokłych, przestrzenny zasięg „efektu bobrowego” na różnorodność biologiczną na lądzie pozostaje niejasny. Niemniej jednak polscy naukowcy na podstawie swoich wyników badań uważają, że mokradła bobrowe są gorącymi punktami bogactwa i liczebności ptaków lęgowych.

Warto dodać na koniec, że odstrzał bobrów wcale nie jest dobrym rozwiązaniem. W miejsce wyeliminowanego gatunku pojawia się nowy, który może stworzyć inne problemy. Wyeliminowane osobniki pozostawiają niszę, na którą natychmiast znajduje się wielu chętnych. Biorąc pod uwagę spory w ostatnich latach przyrost populacji bobra, to kandydatów na nowe miejsce nie brakuje. Cały, więc proces zaczyna się od początku. Bobry żyją w Polsce od tysiącleci, ale dopiero od kilkudziesięciu lat stanową dla nas problem. W dobie ocieplającego się klimatu i problemów z wodą, powinniśmy się w końcu nauczyć z nimi żyć.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/IHX

Autor

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracujący od lat z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.