Usuwanie skutków huraganu Laura może potrwać bardzo długo – tysiące domów zostało zniszczonych, w USA jest już 18 ofiar śmiertelnych, na ulicach zalegają powalone drzewa. Dodatkowym problemem jest bardzo zła jakość powietrza w Luizjanie i Teksasie – stanach, które ucierpiały najmocniej. Tuż przed uderzeniem huraganu, miejscowe fabryki i rafinerie wypuściły prawie 2 miliony kilogramów dodatkowych zanieczyszczeń.
„Przechodzimy to podczas każdego huraganu” – powiedział Hilton Kelley z teksańskiej organizacji środowiskowej Community In-Power and Development Association w rozmowie z publicznym nadawcą NPR. „Za każdym razem, kiedy pojawia się zagrożenie, rafinerie przechodzą w tryb wyłączenia” – dodał. Taki tryb wiąże się ze spaleniem nadmiaru chemikaliów, które nie mogą pozostać w rurach podczas zamknięcia zakładu. Co więcej, kiedy zbliża się burza lub huragan, wiele czujników jakości powietrza jest wyłączanych, więc brakuje bieżących informacji o zanieczyszczeniu.
Sprawdziła to organizacja Environmental Defense Fund, według której przed zeszłotygodniowym uderzeniem huraganu Laura, lokalne rafinerie i zakłady przemysłowe wypuściły prawie 2 miliony kg zanieczyszczeń. W powietrzu znalazły się duże ilości rakotwórczego benzenu i tlenków azotu.
„Wiele osób w Port Arthur (miasto w Teksasie- od aut.) już cierpi na chroniczną astmę, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, zapalenie oskrzeli, choroby wątroby i nerek” – wymienia Kelley. Dodaje, że te choroby, wywołane przez zanieczyszczenie powietrza, osłabiają odporność – a więc cierpiący na nie mieszkańcy są bardziej narażeni na COVID-19. „Dlatego martwi nas poziom toksycznych pyłów i wciąż duża liczba osób zarażonych koronawirusem” – dodaje społecznik.
Huragan Laura, który w ostatnim tygodniu sierpnia uderzył w wybrzeże USA, uzyskał bardzo wysoką, czwartą kategorię. Eksperci nazwali go żywiołem „nie do przetrwania”. W sumie przez huragan zginęły 53 osoby – 31 w Republice Haiti, 18 w Teksasie i Luizjanie oraz cztery na Dominikanie (stan na poniedziałek, 31 sierpnia).
Naukowcy ostrzegają, że zmiany klimatu potęgują takie zjawiska, jak huragan Laura. „Obecnie huragany mają o 8 proc. więcej szans niż w poprzedniej dekadzie, żeby stać się tymi najgroźniejszymi, powodującymi najwięcej zniszczeń” – mówił w CNN Jim Kossin z Uniwersytetu w Wisconsin. Jak tłumaczy, na siłę huraganu ma wpływ temperatura wody, po której się przemieszcza. Im ocean jest cieplejszy, tym silniejsze będzie uderzenie huraganu. W Zatoce Meksykańskiej temperatura wody w ubiegłym tygodniu wynosiła ponad 26,5 stopni Celsjusza.
Jak zaznaczają naukowcy, jednym ze skutków zmian klimatu jest właśnie ocieplanie się oceanów. Przez to będziemy coraz bardziej narażeni na ekstremalne zjawiska pogodowe.
Zdjęcie: skutki huraganu Laura/SignalFilmPRO/Shutterstock