Podczas poniedziałkowej dyskusji nad demontażem uchwały antysmogowej w Małopolsce, ojciec prezydenta Jan Duda po raz kolejny odniósł się do kwestii szkodliwości smogu. Tym razem pochwalił się konsultacjami z naukowcami. Wnioski jakie wyciągnął z tej rozmowy są dla niego uspokajające: smog ma wpływ na 12 proc. zgonów. Tymczasem on, jako polityk, „musi patrzeć na sprawę holistycznie”.
Po wystąpieniu Krzysztofa Nowaka z Platformy Obywatelskiej, w którym odnosił się do kontrowersyjnych wypowiedzi przewodniczącego sejmiku na temat smogu, Jan Duda postanowił zabrać głos. Opowiedział o spotkaniu z profesorem Michałem Krzyżanowskim, który jest ekspertem Światowej Organizacji Zdrowia i współautorem nowych norm zanieczyszczenia powietrza. Normy te opublikowano w zeszłym roku i są one niemal dwukrotnie bardziej restrykcyjne od poprzednich. Profesorowie spotkali się na zaproszenie Polskiego Alarmu Smogowego, aby wyjaśnić wątpliwości związane ze szkodliwością smogu.
Duda o smogu: Nie mogę się koncentrować na jednym czynniku
– Jest to 12 proc. w stosunku do takiego stanu, w którym nie ma zanieczyszczeń. Czyli to jest reszta od tych innych czynników – relacjonował kwestię smogu i śmiertelności Jan Duda. W dalszej części wypowiedzi kilkukrotnie zaznaczał, że zanieczyszczenie ma wpływ na 12 proc. zgonów. Dodał jednak, że jest to jeden z wielu czynników. – Jako polityk muszę patrzeć holistycznie. Ja nie mogę sobie pozwolić na to, żeby wybrać jeden czynnik i na nim się koncentrować – podkreślił przewodniczący sejmiku.
To kolejna wypowiedź, w której polityk PiS bagatelizuje wpływ szkodliwości zanieczyszczonego powietrza na zdrowie i życie Polaków. – Wychowałem się w miasteczku zasmożonym nie gorzej niż Kraków, a wyrosłem na zdrowego człowieka, bez alergii. Organizm też potrzebuje pewnych bodźców. Oczywiście, że nadmiar szkodzi, ale spróbujmy się odizolować od wszystkich szkodliwych bodźców, a umrzemy w ciągu tygodnia – mówił na poprzednich obradach.
– Ta metodyka wskazuje tylko na zgony, które są związane wyłącznie z czynnikiem zagrażającym zdrowiu, którym jest narażenie na pył PM2.5. Czyli eliminuje się wpływ innych czynników chociażby palenia papierosów. Zatem można policzyć o ile byłoby mniej przedwczesnych zgonów, gdyby poprawić jakość powietrza. W przypadku pełnego zlikwidowania kotłów pozaklasowych w woj. Małopolskim byłoby o 1500 zgonów rocznie mniej – tłumaczy w rozmowie ze SmogLabem Łukasz Adamkiewicz z Europejskiego Centrum Czystego Powietrza, który brał udział we wspomnianym spotkaniu.
Adamkiewicz zaznaczył również, że po spotkaniu liczba „12 proc.” została uściślona. Opierała się na danych z 2019 r., gdy wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące powietrza były niższe. Obecnie jest to 15 proc.
„Nie można przecież przestać oddychać”
– Nikt nie „umiera na smog”, prawie nikt nie ma wpisanej takiej przyczyny zgonu. Ludzie umierają na choroby układu krążenia i układu oddechowego, które jednak smog zaostrza, a czasem nawet wywołuje. Walka ze smogiem jest działaniem, które stosunkowo szybko może przynieść efekty i przełożyć się na poprawę naszego zdrowia – zauważa Jakub Jędrak z Polskiego Alarmu Smogowego. Dodaje również, że 12 proc. jest liczbą, której nie warto bagatelizować, bo przekłada się na dziesiątki tysięcy zgonów w całej Polsce. A to kilkukrotnie więcej, niż łączna liczba ofiar wypadków komunikacyjnych i samobójstw. Smog skraca nasze życie.
Jędrak zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną kwestię. – Jakość powietrza to czynnik, który dotyka wszystkich. Człowiek ma wpływ na własną dietę, na to czy pali tytoń, na to czy i jakie sporty uprawia. Na jakość powietrza, którym oddychamy mamy wpływ tylko poprzez zmniejszanie emisji zanieczyszczeń. Nie można przecież przestać oddychać – podkreślił.
Pominięty głos mieszkańców, lekarzy i rektorów
W poniedziałek sejmik Małopolski zdemontował uchwałę antysmogową, pozwalając dymić najbardziej emisyjnym kotłom jeszcze przez dwa sezony grzewcze. Przypomnijmy – według dotychczasowych zapisów właściciele kopciuchów w Małopolsce mieli czas do końca roku na zmianę pieca. Tymczasem zarząd Województwa najpierw zaproponował wydłużenie terminu o rok, a następnie zgłoszono poprawkę wydłużającą termin do końca kwietnia 2024 r. Oznacza to gorszą jakość powietrza w kolejnych dwóch sezonach grzewczych.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego zbagatelizowali głosy ostrzegające przed tą zmianą. Pod apelem o pozostawienie przepisów w niezmienionym kształcie podpisało się 30 lekarzy i naukowców, swój apel wystosowali również rektorzy krakowskich szkół wyższych i samorządowcy z Metropolii Krakowskiej. Natomiast podczas konsultacji społecznych przeciwko zmianom opowiedziało się 4300 Małopolan, co stanowi ponad 70 proc. wszystkich nadesłanych głosów.
- Czytaj także: Sejmik bierze na siebie odpowiedzialność za zgony w sezonie smogowym. Kopciuchy zostają do maja 2024
–
Źródło zdjęcia: Małopolska.pl