Niedaleko Wrocławia ma powstać duży zakład przetwarzania elektrośmieci. Ma przyjmować nawet 25 tys. ton odpadów rocznie. Inwestor walczy o jego powstanie od kilku lat. Firma twierdzi, że obiekt będzie bezpieczny dla ludzi i środowiska. Nie uspokaja to jednak mieszkańców, którzy obawiają się skażenia wody pitnej.
„Elektrośmieciowa bomba” – tak o planowanej inwestycji w Łosicach, położonych niecałe 20 km od Wrocławia, piszą lokalne media. Odpady, które miałyby być przetwarzane w nowym zakładzie, zawierają między innymi rtęć, freon, azbest, kadm czy związki bromu.
Mieszkańcy obawiają się zanieczyszczenia wód gruntowych. Ryzyko ma potwierdzać ekspertyza hydrogeologiczna opracowana przez profesora Juranda Wojewodę z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Czytamy w niej, że na terenie planowanego zakładu występują głównie piaski i żwiry, przez które łatwo będą przesiąkać zanieczyszczenia. Co gorsza, inwestycja ma powstać na obszarze „potencjalnej i bezpośredniej rezerwy wody dla aglomeracji wrocławskiej”.
– Z dostępnych informacji o wielkości przedsięwzięcia wynika, że zakład może przerabiać odpady nawet z kilku województw– podkreśla jedna z mieszkanek Łosic, Zofia Ząbczyk. Dodaje, że w związku z tym uruchomienie zakładu przyjmującego 25 tys. ton odpadów rocznie przełoży się na bardzo duży ruch. A w Łosicach, na wybranym przez inwestora terenie, nie ma na to warunków. Ciężarówki musiałyby jeździć po wąskich, wiejskich dróżkach.
Usługi czy gospodarka odpadami?
Podstawowym argumentem mieszkańców przeciwko inwestycji mają być jednak nieścisłości prawne.
Historia zakładu sięga 2011 roku, kiedy spółka Waste Service Group zaczęła starania o pozwolenie na budowę. Przepychanka z ówczesnymi władzami gminy trwała cztery lata – po tym czasie Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że inwestor może budować, jeśli działalność zakładu zostanie określona jako usługowa. To otworzyło drogę do jego powstania – gminny miejscowy plan zezwala na inwestycje usługowe i produkcyjne.
Mieszkańcy mówią: ale ten zakład nie ma z usługami nic wspólnego. To gospodarka odpadami. A o niej nie ma w planie ani słowa.
Samorządowe Kolegium Odwoławcze skierowało sprawę do ponownego rozpatrzenia. W tej chwili decyzja powinna leżeć po stronie wójta gminy, który nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące zakładu.
Nie brudne składowisko, a nowoczesny zakład
O wątpliwości dotyczące zakładu zapytaliśmy inwestora, firmę Waste Service Group (WSG). Przedsiębiorstwo istnieje od 1993 roku i specjalizuje się w recyklingu elektrośmieci, których zbiórkę prowadzi między innymi we Wrocławiu. Na swojej stronie WSG przekonuje, że stawia ekologię na pierwszym miejscu.
– W Łosicach powstanie nowoczesny zakład przetwarzania odpadów – mówi Krzysztof Okrasiński, kierownik zespołu autorskiego raportu oddziaływania na środowisko inwestycji w Łosicach – Odpady pozbawione właściwości niebezpiecznych zostaną poddane odzyskowi, w rezultacie którego zostaną wydzielone tworzywa sztuczne, szkło i metale nadające się do ponownego wykorzystania.
Czytaj również: Te dzieci rozumieją przyrodę, jak mało kto. W przedszkolu mają ogródek, bawią się w lesie
Okrasiński dodaje, że działalność zakładu nie stwarza żadnego ryzyka zanieczyszczenia podziemnych wód. Mają to potwierdzać pozytywne dla inwestora opinie między innymi wrocławskiego Sanepidu i Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk. Dlatego WSG na razie nie planuje poszukiwania nowego miejsca dla swojego zakładu.
– Z naukowego punktu widzenia nie ma merytorycznych wątpliwości co do ewentualnego ponadnormatywnego zanieczyszczenia lub zagrożenia dla środowiska. Zakład ma być zlokalizowany poza obszarami chronionymi, z dala od zabudowy mieszkaniowej, a projektowane nowoczesne technologie eliminują ryzyko znaczących i niedopuszczalnych oddziaływań na środowisko – podsumowuje.
300 metrów to nie to samo co 0,3 kilometra
Mieszkańcy w zapewnienia inwestora nie wierzą. Dlatego zgłosili swoje uwagi do raportu o oddziaływaniu na środowisko oraz złożyli protesty, pod którymi podpisało się około 3000 osób. Na ich wątpliwości miał odpowiedzieć biegły, powołany przez urząd gminy.
Konsultacje okazały się jednak niewypałem. Dlaczego?
Podajmy przykłady: protestujący zgłosili między innymi wątpliwości dotyczące wielkości działki – w kilku dokumentach podana jest inna wartość. Biegły nie wyjaśnił, skąd te różnice.
Jedno z pytań mieszkańców specjalista zupełnie zignorował pod pretekstem podania przez nich nieprawdziwej informacji. O co chodziło? W uwagach do raportu mieszkańcy napisali o 300 metrach, które dzielą projektowany zakład od obszaru Natura2000 Kumaki Dobrej. Odpowiedź biegłego: w raporcie nie ma mowy o 300 metrach, a o 0,3 kilometra.
Mieszkańcy zapytali również o pominięcie informacji o drenażu rozsączającym przy zakładzie. Ma być to układ rur, który rozprowadza ścieki do gruntu. Według biegłego “taki drenaż nie jest planowany i jest tylko wymysłem autora uwagi”. Mieszkańcy pokazują jednak projekt przedstawiony przez inwestora, gdzie widać taką instalację.
Protestujący w rozmowie ze SmogLabem zwracają również uwagę na brak odniesień do naukowych źródeł w odpowiedziach biegłego. Specjalista często cytuje za to Wikipedię.
Wszystko wskazuje na to, że Łosice przez następne miesiące, jeśli nie lata, będą żyć w niepewności. Mieszkańcy boją się, że ich miejscowość staje się przestrzenią dla uciążliwych inwestycji. Działa tutaj już przemysłowa hodowla świń, a przez teren gminy przebiega ruchliwa droga ekspresowa S8.
Źródło zdjęcia; liam1949 / Shutterstock