Kraje europejskie nadal są zależne od paliw kopalnych, mimo trwającej transformacji energetycznej. Co gorsza, pomimo wszelkich podjętych w ostatnich latach działań, Europa nadal importuje rosyjski gaz. Co prawda nie są to wielkie liczby, ale w ubiegłym roku import gazu LNG z kraju Władimira Putina wzrósł. To niesie za sobą konsekwencje: od napędzania i finansowania zbrodniczej rosyjskiej machiny, po problem ocieplającego się klimatu.
Europa wciąż jest zależna od importu paliw kopalnych z krajów trzecich. To w dużej mierze państwa, które w najlepszym razie nie są demokratyczne, jak na przykład Arabia Saudyjska. W najgorszym przypadku są to państwa ewidentnie do nas wrogo nastawione, a przynajmniej nie życzące nam najlepiej. Chodzi to głównie o Rosję, która trzy lata temu napadła na Ukrainę. Ta napaść nie byłaby możliwa, gdyby nie ogromne ilości pieniędzy, jakie w zamian za ropę i gaz wysyłała przez wiele dekad Europa.
Na garnuszku putinowskiej Rosji
Świeży Raport Energy Economics and Financial Analysis (IEEFA) nie pozostawia złudzeń – kraje UE, nadal są zależne od importu rosyjskiego gazu. Chodzi tu dokładnie o gaz LNG. Przypomnijmy, że LNG, to nie to, co płynie rurociągami, np. rurociągiem „Przyjaźń” (który już nie działa). LNG (ang. liquefied natural gas), to skroplony gaz ziemny, który jest transportowany drogą morską.

W ubiegłym roku, pomimo trwających na wielką skalę działań zbrodniczych Rosji przeciwko Ukrainie, kraje UE zwiększyły import LNG z kraju Putina. To wzrost o aż 18 procent. Kraje Wspólnoty wydały na ten cel 6 mld Euro.
– W 2024 roku jedna trzecia importu rosyjskiego LNG do UE stanowiła transakcje spotowe. Państwa członkowskie powinny priorytetowo traktować stopniowe wycofywanie transakcji, które nie podlegają długoterminowym kontraktom – powiedziała Ana Maria Jaller-Makarewicz, główna analityczka ds. energii europejskiej w Instytucie Ekonomiki Energetycznej i Analizy Finansowej (IEEFA).
Tymczasem Europejska Agencja ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki wezwała państwa członkowskie do stopniowego ograniczania importu rosyjskiego LNG, począwszy właśnie od transakcji spotowych. Takie transakcje dotyczyły 1/3 kupowanego od Rosji gazu. Czym właściwie jest transakcja SPOT? To termin określający datę realizacji transakcji zakupu lub sprzedaży na rynku kasowym. Oznacza to, że transakcja realizowana jest według aktualnie obowiązującej ceny, jednak do rzeczywistego przeniesienia środków finansowych (lub papierów wartościowych) z rachunku jednego kontrahenta na rachunek drugiego kontrahenta dojdzie najpóźniej w drugim dniu roboczym, po dniu zawarcia tej transakcji.
- Czytaj także: Tak Putin niszczy ukraińską przyrodę. Rosjanie palą tony plastiku, tną lasy, zabijają delfiny
Pierwsza dobra wiadomość – udział Rosji jest niewielki
Prym wiodą tutaj kraje takie jak Francja, Hiszpania i Belgia. Te trzy państwa stanowiły w ubiegłym roku 85 proc. udziału w imporcie rosyjskiego gazu. Są jednak tutaj dwie dobre wiadomości. Pierwszą jest to, że udział w Rosji na tle wszystkich eksporterów jest niewielki: to 16 proc.
Jednak kwestia finansów robi wrażenie. Porównajmy wartość transakcji za gaz, do środków, jakie Putin wydaje na rakiety spadające na ukraińskie miasta. Miesięcznie jest to około 1,1 mld Euro. Oznacza to, że w ubiegłym roku dzięki krajom UE Putin miał półroczną, darmową dostawę pocisków rakietowych.
Druga dobra wiadomość – całościowo import LNG spada
Dobrą wiadomością jest to, że import LNG przez kraje UE spada. W ubiegłym roku o 16 proc. To w dużej mierze zasługa rozwoju odnawialnych źródeł energii.

To wiadomość dobra do pewnego stopnia, gdyż patrząc na wykres z ostatnich lat, to nie widać wyraźnego trendu spadkowego. A jest to ważne, by UE jak i cała Europa czuła się bezpiecznie, nie będąc zależną od innych.
– Wysiłki UE na rzecz ograniczenia popytu na gaz są kluczowe dla utrzymania bezpieczeństwa dostaw energii na kontynencie. Ponieważ jednak popyt na gaz w UE był w ubiegłym roku na niezmienionym poziomie, konieczne są dalsze działania w celu dywersyfikacji dostaw energii i zmniejszenia narażenia Europy na zmienność rynku LNG – uważa Jaller-Makarewicz,
Należy pamiętać też, że Rosja w każdej chwili może zerwać eksport LNG do Europy, do państw, które angażują się w pomoc dla Ukrainy.
– Naszym nadrzędnym interesem jest ograniczanie zapotrzebowania na ten surowiec. Każdy metr sześcienny gazu, którego nie potrzebujemy zwiększa bezpieczeństwo, odporność i konkurencyjność – Unii Europejskiej jako całości i każdego państwa członkowskiego z osobna. To też jedyna gwarancja, że europejskie pieniądze nie trafią do kremlowskiego reżimu, który tylnymi drzwiami wysyła na nasz rynek coraz więcej rosyjskiego LNG – powiedziała Diana Maciąga z Polskiej Zielonej Sieci.
To nie tylko kwestia bezpieczeństwa energetycznego
Pomijając już wspomnianą kwestię zasilania rosyjskiej machiny wojennej, należy zwrócić uwagę na inne powody, dla których należy odejść od gazu z Rosji. To wojna sama w sobie, która nie tylko zabija ludzi, ale niszczy ekosystemy, środowisko naturalne, o czym już kilka razy pisaliśmy na naszych łamach.
Dane z ubiegłego roku pokazują, że inwazja Rosji na Ukrainę dotknęła jedną piątą obszarów chronionych. Armia Putina zajęła 8 rezerwatów i 10 parków narodowych, stwarzając zagrożenie dla ważnych miejsc dzikiej przyrody. Wśród obszarów dotkniętych w mniejszym lub w większym stopniu działaniami wojennymi są tereny podmokłe, szczególnie cenne w dobie pogłębiającego się kryzysu zasobów wodnych na świecie.
- Czytaj także: Ukraina: Rosja zrabuje nasze lasy. „Ostatni raz robiła tak III Rzesza”
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/rospoint