Lawinowo rośnie liczba balkonowych instalacji fotowoltaicznych w Niemczech, stawiają na nią też Hiszpanie i Finowie. Trend wkracza też do Polski, chociaż montaż instalacji nie jest prosty ze względów formalnych. Przy rosnących cenach prądu i żółwim tempie transformacji energetycznej, mikroinstalacje balkonowe na naszych osiedlach to tylko kwestia czasu.
W Niemczech zielona energia na pierwszym miejscu
Sytuacja związana z inwazją Rosji na Ukrainę, moralna konieczność separacji energetycznej od kraju Putina sprawia, że Niemcy podejmują się wszelkich działań na rzecz rozwoju OZE. Wydawałoby się, że będzie to niezwykle trudne, szczególnie w sytuacji pochopnej decyzji odejściu od atomu i krótkowzrocznego uzależniania się od rosyjskich dostaw w poprzednich latach. A jednak. Udział OZE w niemieckim miksie energetycznym jest ogromny.

Wystarczy popatrzeć na dane przedstawione na powyższym wykresie. W ciągu ostatnich kilkunastu lat udział „brudnej” energii wyraźnie spadł. Aktualnie całkowity udział OZE w wytwarzaniu energii elektrycznej wynosi 57,6 proc. Udział węgla wygląda zupełnie inaczej niż u nas, bo tylko 21,3 proc. Mylne jest też stwierdzenie niektórych polityków, że Niemcy wracają do węgla. Jedynym problemem tak naprawdę jest kwestia gazu.
Niemcy kojarzą nam się z wiatrakami. Gdyby tylko miniemy Odrę, jadąc autostradą z Warszawy, albo pociągiem do Berlina, od razu rzucą nam się w oczy. Okazuje się jednak, że to nie wiatr, a energia słoneczna bierze prym w rozwoju zielonej energetyki Niemiec. W 2024 roku produkcja energii z wszelkiej maści solarów osiągnęła rekordowe 72,2 terawatogodziny (TW/h). Mimo szybkiego rozwoju, ich udział w miksie energetycznym jest zdecydowanie mniejszy niż wiatru (odpowiednio 14,9 i 28,5 proc.). To wynika głównie z czynników pogodowych. Chodzi o zachmurzenie oraz to, że w Niemczech po prostu wieje.
Domowa elektrownia na balkonie. Postawiło na nią już 1,5 miliona Niemców
Fakt czynników pogodowych nie oznacza wcale, że Niemcy mają zamiar zaprzestania rozwoju energetyki solarnej. Jest ona tam tak samo potrzebna, jak wiatrowa. I tak też się dzieje. Do gry wchodzą wymyślne innowacje pozwalające nawet na najmniejszą, ale istotną z punktu widzenia rachunków, produkcję energii ze Słońca. Nowością są panele instalowane na balkonach mieszkalnych. Są one łatwe w instalacji i znacznie obniżają rachunki za prąd. Stały się tak popularne, że ukuto określenie Balkonkraftwerk (elektrownia balkonowa).
Jeszcze w połowie 2023 roku tego typu instalacji fotowoltaicznych było 230 tys. W ubiegłym roku liczba nowych instalacji przekroczyła 430 tys. To oznacza, że dziś już 1,5 mln obywateli Niemiec posiada je na własnych balkonach, co w przeliczeniu na liczbę instalacji daje 780 tys. (stan na koniec 2024 roku według Federalnej Agencji Sieciowej), a ich udział w całym sektorze fotowoltaiki sięga już 5 proc. i wciąż rośnie. To przede wszystkim dzięki działaniom niemieckich władz, które w ubiegłym roku dokonały kolejnego etapu liberalizacji rynku energii z OZE. Choć ich montaż wciąż wydaje się być niezbyt jeszcze opłacalny (magazyny energii są dość drogie), to ludzie kupują to w ciemno.

– Kalkulacja kosztów i korzyści budzi jednak wątpliwości. Standardowe urządzenie magazynujące o pojemności nieco ponad dwóch kilowatogodzin kosztuje około 1000 euro. Przy cenie energii elektrycznej dla gospodarstw domowych wynoszącej 40 eurocentów, spłata tego zajmuje bardzo dużo czasu. Ale ludzi to nie obchodzi. Chcąc mieć energię elektryczną dla siebie – zauważa Holger Laudeley, producent paneli słonecznych z Ritterhude koło Bremy.
Moda na niezależność energetyczną
Okazuje się, że tu nie ma znaczenia opłacalność, która oczywiście się zmieni ze względu na rozwój technologii. Ceny spadają i wspomniane 1000 euro już teraz przestaje być aktualne. – Moja balkonowa fotowoltaika wyprodukowała w 2024 roku 786 kWh energii. Z tego ąz 492 kWh zużyłem na własne potrzeby, dzięki czemu oszczędziłem 143 Euro. Przy całkowitym koszcie inwestycji na poziomie 550 euro, inwestycja zwróci się w niecałe 4 lata – wylicza Julian Stabentheiner na portalu „X”.
Energieverbrauch 2024 mit Balkonkraftwerk
— Julian Stabentheiner 🔋👨💻🐩🍕 (@JStabentheiner) January 29, 2025
Heute habe ich mal meine Energiekosten inkl. aller Verbräuche und den Daten vom #Balkonkraftwerk vom Jahr 2024 ausgewertet. Hier die Erkenntnisse:
☑️ Das Balkonkraftwerk hat 786 kWh erzeugt.
☑️ Davon wurden 492 kWh selbst verbraucht!… pic.twitter.com/NmfolM306p
Najwidoczniej dla Niemców nie ma też znaczenia, że lepszym wydaje się pomysłem zbudowanie w pobliżu normalnej farmy słonecznej o mocy rząd wielkości większej od tej, jaką daje pojedyncza instalacja na balkonie. W Niemczech po prostu jest taki trend, który wynika ze świadomości, że warto posiadać własne źródło energii.
– Nadal widzimy ogromny potencjał elektrowni balkonowych do 2030 roku, szczególnie dzięki postępowi technologicznemu, takiemu jak bardziej wydajne moduły i rozwiązania w zakresie magazynowania, które zwiększają zużycie własne – powiedział Julian Böer, dyrektor zarządzający w Solakon produkującej instalacje solarne.
Niemieckie Stowarzyszenie Przemysłu Energii Słonecznej (BSW-Solar) spodziewa się dalszego wzrostu. Bardzo możliwe, że w tym roku liczba zamontowanych Balkonkraftwerk osiągnie milion i to jeszcze w pierwszej połowie tego roku. Carsten Körnig, dyrektor generalny BSW-Solar, optymistycznie podchodzi do zbliżających się wyborów w Niemczech. Jak mówi, że wśród partii panuje „wielka zgoda co do umożliwienia najemcom i właścicielom domów samowystarczalności i aktywnego udziału w transformacji energetycznej za pomocą własnego urządzenia solarnego typu plug-in”. Według jego opinii wszystkie partie są przychylnie nastawione do ograniczenia biurokracji i dalszej redukcji kosztów instalacji Balkonkraftwerk.
Chociaż energia balkonowa stanowi jedynie ułamek mocy generowane przez Słońce, Niemcy pozostają europejskim liderem w zakresie instalacji solarnych. Postawiły sobie za cel osiągnięcie 80 proc. energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych do 2030 roku. Cel UE wynosi 42 proc. Następne w kolejce po Niemczech w rozwoju tego typu energetyki są Hiszpania, Włochy, a także… Polska.
Balkonkraftwerk wkracza do Europy, ale w Polsce są opory
Podobny trend widać też w Hiszpanii, co oczywiste z uwagi na tamtejszą pogodę – więcej dni słonecznych. Tam biurokracji jest nieco mniej niż w Niemczech, nie potrzeba zgody na instalację paneli na balkonach, chyba że sprawa tyczy się zabytkowych budynków.
– Piękno balkonów słonecznych polega na tym, że są elastyczne, tanie i można je podłączyć bezpośrednio do sieci domowej za pośrednictwem konwertera, dzięki czemu nie trzeba płacić za instalację. Energia balkonowa to kolejny element układanki. Kolejny krok w kierunku wykorzystania środowiska przestrzennego do generowania energii elektrycznej – mówi Santiago Vernetta, dyrektor generalny Tornasol Energy, jednego z głównych dostawców energii w Hiszpanii.
Z uwagi na wysokość Słońca nad linią horyzontu, także Finlandia wdraża ten pomysł. Panele ustawione są pionowo – wprost na świecące nisko Słońce. W wymieniowej wyżej Polsce rozwój tego typu energetyki dopiero raczkuje. U nas istnieje wiele przeszkód: od regulacji prawnych, przez wymogi techniczne, aż po różnorodne ograniczenia związane z zabudową wielorodzinną. W przypadku blokowisk i innej zabudowy, gdzie obiektem zarządza spółdzielnia lub szerzej właściciel, potrzebna jest zgoda, rzadko kiedy pozytywna.
Według sondy przeprowadzonej przez Gazetę Wyborczą, żaden z 10 zapytanych właścicieli wielorodzinnych nieruchomości nie wyraża zgody na montaż tego typu paneli. Przeszkodą są regulacje prawne, gdzie częstym argumentem jest zgoda pozostałych mieszkańców. Jeden z mieszkańców, który chciał pójść śladem Niemców powiedział dla „Wyborczej”: – Wiedziałem, że elewacja to powierzchnia wspólna. Dlatego poprosiłem spółdzielnię o pozwolenie na montaż. Odpowiedź była krótka: nie, bo nie”.
Informacje te potwierdza Tauron. – Zanim wstawisz panele fotowoltaiczne na balkon, najpierw złóż wniosek o formalną zgodę do władz spółdzielni mieszkaniowej, wspólnoty lub zarządcy nieruchomości. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, balkon ma niejasny status własności – czytamy w obszernym poradniku przygotowanym przez państwową firmę.
Według wyliczeń Taurona przy dobrze nasłonecznionym balkonie można realnie obniżyć rachunki za prąd. – Na przykład panele o mocy 400 kWp dostarczą w ciągu roku do 400 kWh prądu. Koszt takiej instalacji to około 3 tys. zł. Przy cenie prądu z sieci na poziomie 1,5 zł/kWh oszczędzasz 600 zł rocznie. Łatwo policzyć, że inwestycja zwróci się po 5 latach. To dobry wynik – przekonuje firma.
–
Posiadasz balkonową fotowoltaikę i chcesz podzielić się swoją historią? Napisz do nas na: redakcja@smoglab.pl
Zdjęcie tytułowe: Mariana Serdynska/Shutterstock