Udostępnij

Hipsterska dieta daleka od „eko”. Jak wpływa na środowisko i społeczeństwo?

01.06.2024

Hipsterzy lubią zdrowie, ekologię i wrażliwość społeczną, dbają też o styl. Czasem jednak styl okazuje się ważniejszy niż etyka. Oto najbardziej hipsterskie produkty spożywcze, które mają niewiele wspólnego ze zrównoważonym rozwojem.

Hipsterzy to jedna z najpopularniejszych subkultur zachodniego świata – z tendencją do rozprzestrzeniania się na inne części globu. Wywodzi się (a przynajmniej tak by chciała) z kontrkultury i innych form buntu wobec norm społecznych. Jeśli nawet zawiera „offowy” komponent, to w swej dominującej części jest matecznikiem konsumpcjonizmu „z wyższej półki” i dbałości o własny wizerunek.

Hipsterzy chcieliby pozostawać na marginesie kultury masowej, ale w praktyce aktywnie ją współtworzą. Lubią się widzieć w awangardzie, dlatego chętnie lgną do trendów, które uważają za słuszne i rokujące. Niestety ich styl życia często rozmija się z deklarowanymi poglądami.

Przykładowo – hipsterzy cenią ekologię i wrażliwość społeczną, ale ze względu na statystycznie wyższe zarobki konsumują znacznie więcej niż przeciętny śmiertelnik. Wydają też masę pieniędzy na modę, w tym kreacje spod znaku fast fashion. Ponadto przyczyniają się do gentryfikacji dzielnic i miast, wypychając z nich osoby gorzej sytuowane.

Serwis TheConversation.com określił ich w tym kontekście jako „współczesnych kolonizatorów”, a popularyzację hipsteryzmu uznał za niebezpieczny trend społeczno-ekonomiczny.

W ostatnich latach terminy „hipster” i „hipsterski” odmieniane są przez wszystkie przypadki w rozmaitych kontekstach – również w odniesieniu do diety. Wiadomo, że hipsterzy lubią żywność zdrową, ekologiczną, ładnie opakowaną, a najchętniej również wegańską. Taką, która obok wyjątkowych doznań smakowych zapewnia im poczucie symbiozy ze środowiskiem.

Rzeczywistość wygląda inaczej. Wiele produktów uznawanych za hipsterskie wytwarzanych jest nie tylko w sposób nieekologiczny, ale również z pogwałceniem praw pracowniczych – często będących zresztą mrzonką w miejscach produkcji. Oto najpopularniejsze przykłady.

Awokado

Awokado to numer jeden hipsterskiego jadłospisu. Owoc, znany również jako smaczliwka, przetwarzany jest na wszystkie możliwe sposoby w ofercie gastronomicznej modnych knajpek. Kilka lat temu menu nowoczesnych kawiarni wzbogaciło się o kolejny wynalazek, który stał się hitem kulinarnych nagłówków: avolatte, czyli połączenie awokado z latte – w wersji sojowej ulubionym napojem hipsterów. Poza głosami zachwytu w internecie pojawiły się też trzeźwe komentarze.

Choć awokado to owoc nader zdrowy, podobnie zresztą jak burak czy cebula, to jednak w kontekście sposobu jego uprawy trudno uznać go za ekologiczny. Głównym producentem smaczliwki jest meksykański stan Michoacán. Ze względu na rosnące zapotrzebowanie na awokado na rynkach światowych, od wielu lat prowadzone są tam masowe wycinki lasów. Szacuje się, że uprawy tego owocu odpowiadają za 30-40 proc. rocznej utraty terenów leśnych w Meksyku.

Na tym nie koniec. W uprawie awokado stosuje się duże ilości pestycydów – szczególnie w krajach, które nie widzą w tym problemu. Co prawda według raportów Environmental Working Group smaczliwka należy do owoców, które wchłaniają stosunkowo mało „chemii”, to jednak jej wpływ na środowisko jest znaczący. Do tego dochodzi wykorzystanie gigantycznych ilości wody. Wyprodukowanie kilograma owoców wymaga zużycia do 600 litrów H2O. Dla porównania: w przypadku jabłek przelicznik wynosi… litr na kilogram.

Hipsterów niewątpliwie zainteresują też kwestie odpowiedzialności społecznej. Osoby zatrudnione na plantacjach awokado zarabiają grosze, pracują w fatalnych warunkach i nie mają zabezpieczeń socjalnych. Ze względu na wymienione aspekty uprawy smaczliwka dorobiła się niesmacznego przydomka „krwawy diament Meksyku”. Może zatem faktycznie lepiej skusić się na buraka lub cebulę?

Quinoa

Komosa ryżowa to kolejny krzyk mody ostatnich lat. Została okrzyknięta mianem superfood (superżywność), którego nie należy traktować zbyt serio: to marketingowy wynalazek służący do promocji spożywczych nowinek. Quinoa zdobyła serca fanów zdrowego stylu życia, a w końcu stała się popularnym składnikiem hipsterskiej diety. Nic dziwnego – w końcu nie zawiera glutenu, ma też sporo błonnika, no i kosztuje więcej niż zwykły ryż.

Dodatkowe koszty związane z komosą umykają zachodnim konsumentom. Głównie dlatego, że obciążają mieszkańców krajów producenckich, takich jak Boliwia, Peru i Ekwador. Quinoa pierwotnie wytwarzana była w małych, rodzinnych gospodarstwach i stanowiła jeden z podstawowych składników wyżywienia mieszkańców Andów. Rosnący popyt wymusił zwiększenie skali produkcji i tworzenie monokultur, które przyczyniły się do erozji gleb i ograniczenia bioróżnorodności.

W krótkim czasie wzrosły też ceny. Quinoa przestała być towarem dostępnym dla przeciętnego Boliwijczyka czy Peruwiańczyka, zmuszając mieszkańców tych krajów do zmiany przyzwyczajeń dietetycznych – na te bardziej zachodnie. By amerykańcy i europejscy hipsterzy mogli zajadać się komosą, pierwotni producenci tej rośliny muszą zadowolić się chlebem, ryżem i makaronem. Coś za coś.

Nerkowce

Nerkowce to kolejny hipsterski hit. Na Zachód sprowadzane są m.in. z Brazylii, Indii, Wietnamu i Sri Lanki. Osoby wrażliwe na punkcie śladu węglowego powinny zatem chętniej sięgać po rodzime orzechy włoskie i laskowe. W praktyce niewielu konsumentów doświadcza takich rozterek.

Nerkowce nie zostały dokładnie przebadane pod względem wartości prozdrowotnych. Nie wiadomo więc, czy przewyższają w tej mierze inne orzechy. Wiadomo natomiast, że uprawiane są w gigantycznych monokulturach i obficie pryskane środkami ochrony roślin, z których spora część nie spełnia standardów unijnych.

Do tego dochodzą fatalne warunki pracy. Przykładowo w Indiach pracownicy plantacji nerkowców zarabiają równowartość ok. 2 dolarów za dziesięciogodzinny dzień pracy. Smacznego!

Kokosy

Kokosy to jeden z ulubionych owoców „cyfrowych nomadów”, czyli hipsterów pracujących pod palmami. Owoce kokosowca są dostępne również w zachodnich marketach, podobnie jak ich rozmaite przetwory, m.in. mleko kokosowe czy olej kokosowy, który niedawno przestał być zdrowy (jak swojego czasu margaryna).

To, że farmy kokosowe (indyjskie, wietnamskie, brazylijskie, meksykańskie itd.) wykorzystują setki różnych pestycydów, z których wiele nie jest dopuszczonych do użytku w Europie, to oczywista oczywistość. Kwestii praw pracowników też już nie ma sensu rozwijać.

Warto jednak zaznaczyć, że areał upraw kokosowych powoli zbliża się pod względem wielkości to areału upraw palmowych. Jednak już teraz kokosowe monokultury zagrażają bioróżnorodności w większym stopniu niż palmowe. Wynika to z faktu, że kokosowce zwykle uprawiane są na tropikalnych wyspach, będących siedliskami endemicznych gatunków.

Krewetki

Owoce morza również są „hip”. W końcu to nie „prymitywny” kurczak, no i jakby nie do końca zwierzę. Niestety również w tym przypadku zwolenników zdrowia i zrównoważonego rozwoju czeka zawód na obu frontach – jeśli zechcą zainteresować się problemem. Krewetki dostępne w polskich sklepach i restauracjach to najczęściej produkt chiński, indyjski lub wietnamski, za którym ciągnie się ciężki bagaż (nie)ekologiczny.

Poza kwestiami emisyjnymi, związanymi z transportem długodystansowym, miłośników środowiska i zdrowia powinny zainteresować warunki hodowli skorupiaków. Jak łatwo się domyślić, nie należą one do zrównoważonych – chyba że biznesowo. Hodowcy wykorzystują ogromne ilości antybiotyków i stymulatorów wzrostu, które przedostają się do „produktu końcowego” i sprzyjają rozwojowi antybiotykooporności.

Zakładaniu i ekspansji upraw krewetek towarzyszą też wycinki lasów namorzynowych – wiecznie zielonych ekosystemów stanowiących siedliska wielu gatunków i zapewniających ochronę przed powodziami. Krewetkowi farmerzy niszczą nie tylko przyrodę, ale również środowisko życia lokalnych mieszkańców żyjących m.in. z rybołówstwa.

Produktów, które wydają się „eko”, ale z wielu względów takimi nie są, jest znacznie więcej. Źródeł na ten temat jest na pęczki – zainteresowani łatwo je znajdą. Oczywiście o świadomą konsumpcję warto dbać niezależnie od przynależności subkulturowej – intencjonalnej czy mimowolnej. Szczególnie dobrze jest jednak wspierać wyznawane zasady dobrym „riserczem”, który zmniejszy rozjazd między deklaracjami a czynami.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/dodotone

Autor

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.