Surowe, a w porównaniu z obecnymi regulacjami nawet drakońskie. Takie mają być kary za przestępstwa środowiskowe. Chodzi między innymi o tworzenie nielegalnych składowisk śmieci czy nielegalny przewóz odpadów przez granicę. Propozycje rządu zakładają, że za najcięższe przewinienia będzie grozić nawet do 25 lat więzienia. Ale to bez sensu, jeśli dotychczasowe regulacje nie działają, jak powinny – komentuje prawnik z Fundacji Frank Bold.
O planowanych zmianach w mediach mówi wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba. Powołujący się na niego „Dziennik Gazeta Prawna” pisze o surowszych karach za najcięższe przestępstwa. Ma chodzić między innymi o spuszczanie toksycznych ścieków do rzek i zbiorników czy bezprawne sprowadzanie do Polski niebezpiecznych odpadów.
Przestępstwa wobec przyrody na równi z innymi
„W najbliższych tygodniach opublikujemy projekt zaostrzający odpowiedzialność karną i wykroczeniową za działania przeciwko środowisku. Czas skończyć z pokutującym mitem, że to mniej istotna przestępczość, za którą grożą niewysokie kary” – mówił Ozdoba w „DGP”.
Czytaj również: W 2020 roku do oceanów trafiło ponad 1,5 miliarda maseczek
Do rządowych planów Ozdoba odniósł się też w rozmowie z portalem Wirtualna Polska. Mówił, że szkody na środowisku są w tej chwili traktowane przez sądy dużo bardziej pobłażliwie, niż te wyrządzone konkretnym osobom.
„Jeśli ktoś wylewa substancje rakotwórcze, robi to celowo, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, bo unika legalnej drogi zagospodarowania tego odpadu, to powinien iść na wiele lat do więzienia” – stwierdził wiceminister w rozmowie z WP.pl.
Nowe prawo zaostrzy najbardziej dotkliwe kary za przestępstwa wobec środowiska – z obecnych 12 do aż 25 lat pozbawienia wolności. Aż dziesięciokrotnie – z maksymalnie 500 do 5000 złotych – ma być podniesiona kara za śmiecenie. Ministerstwo rozważa też wysyłanie osoby zanieczyszczające środowisko na prace społeczne, na przykład przymusowe sprzątanie lasu z odpadów.
Zmiana prawa bez sensu, jeśli dotychczasowe nie działa
Tyle można powiedzieć na podstawie wypowiedzi medialnych wiceministra. Nic więcej nie wiemy – podkreśla Bartosz Kwiatkowski, prawnik z fundacji Frank Bold. Do tej pory resort klimatu nie przedstawił projektu zmian. Jak dodaje Kwiatkowski, planowane podwyższenie kar na niewiele się zda – przynajmniej póki dotychczasowe regulacje nie działają, jak powinny.
– To prawo będzie fikcją. W tym momencie rocznie skazujemy od 20 do ponad 50 osób za przestępstwa przeciwko środowisku opisane w kodeksie karnym. Najwyższe wyroki wynoszą dwa lata. Zazwyczaj jest to mniej. W połowie przypadków kończy się na grzywnach, mimo że kodeks w niektórych wypadkach pozwala sięgać nawet po 12 lat pozbawienia wolności – wyjaśnia Kwiatkowski. Prawnik największy problem widzi w niewielkiej liczbie spraw wykrywanych przez policję i kierowanych do sądu.
– Albo rzeczywiście jest ich tak mało, choć trudno w to uwierzyć, albo mamy nieefektywne organy ścigania. Tu muszę pochwalić pomysł ministerstwa na szkolenia, edukację policji i prokuratury. Według doniesień o planowanych zmianach w prawie policja ma też dodać ściganie przestępstw przeciwko środowisku do priorytetów swojej działalności na lata 2021-23. To bardzo istotne w czasie kryzysu klimatyczno-środowiskowego – mówi Kwiatkowski.
Kolejny problem to brak możliwości występowania organizacji społecznych w sprawach karnych. Teraz ich działalność musi ograniczać się do postępowań administracyjnych. Dlatego przestępstwa przeciwko środowisku wchodzą na wokandę głównie wtedy, gdy ucierpiał w związku z nimi człowiek.
– Rzeka czy las nie zgłosi przecież wyrządzonej sobie szkody – wyjaśnia obrazowo prawnik. W takich sytuacjach społecznicy mogą jedynie złożyć zawiadomienie o przestępstwie i zażalenie na odmowę wszczęcia postępowania przygotowawczego. Poza tym mają związane ręce – Nie możemy na przykład występować w roli pokrzywdzonego czy oskarżać sprawcy przestępstwa. To zmarnowany potencjał ekspercki – ocenia Kwiatkowski.
Źródło zdjęcia; fotohuta / Shutterstock