Fajerwerki mają coraz mniej zwolenników. Niebawem mogą mieć również mniej użytkowników. Sejm szykuje przepisy, które mają wprowadzić strefy wolne od pirotechniki. Część parlamentarzystów chce całkowitego zakazu sprzedaży petard i innych wybuchowych „zabawek”.
Wydawałoby się, że z fajerwerków wyrasta się przed ukończeniem osiemnastego roku życia – wieku, od którego można je legalnie nabyć. Praktyka pokazuje, że jest inaczej. Pirotechniką parają się dzieci i dorośli, którzy z jakiegoś powodu uznają, że „zrobienie bum” to fajna zabawa.
Skutki bywają opłakane. W okresie sylwestrowym na szpitalne oddziały ratunkowe co roku trafiają dziesiątki osób z poparzeniami, urazami oczu, uszkodzeniami dłoni, złamaniami kości i innymi obrażeniami. Szczególnie niefortunne następstwa daje połączenie pirotechniki z alkoholem. Gdy słabnie koordynacja i kontakt ze zdrowym rozsądkiem, o wypadek nietrudno.
Zakres szkód jest niestety większy od tego, z którym muszą zmagać się SOR-y. Fajerwerki zawierają toksyczne związki, zanieczyszczają środowisko, straszą zwierzęta, a u ludzi – poza obrażeniami mechanicznymi – mogą powodować uszkodzenia słuchu, a nawet… zespół stresu pourazowego. Dlatego wielu ucieszy wiadomość, że zabawa w pirotechnika-amatora może niebawem zostać mocno ograniczona.
75 proc. Polaków popiera strefy wolne od pirotechniki
Ściślej rzecz biorąc, taki rozwój wydarzeń ucieszyłby 75 proc. Polaków. Tylu ankietowanych opowiedziało się bowiem za wprowadzeniem w naszym kraju stref wolnych od pirotechniki. To propozycja kompromisu opracowanego przez branżę i odpowiedź na projekt całkowitego zakazu złożony w sejmie przez Lewicę.
Obecnie korzystanie z fajerwerków dozwolone jest przez cały rok na terenie prywatnym i przez dwa dni w roku – 31 grudnia i 1 stycznia – w miejscach publicznych. Za odpalanie petard niezgodnie z przepisami grożą mandaty do 500 zł, czyli tyle, ile za wyrzucenie śmiecia na ulicę. W niektórych przypadkach (np. narażenie zdrowia lub mienia) sprawa może skończyć się postępowaniem sądowym. Do korzystania z pirotechniki amatorskiej nie są potrzebne żadne uprawnienia, więc w wybuchowe materiały może zaopatrzyć się każdy – w teorii – pełnoletni.
W myśl rozwiązania proponowanego przez Stowarzyszenie Importerów i Dystrybutorów Pirotechniki (SIiDP) zakaz korzystania z fajerwerków objąłby parki narodowe, rezerwaty przyrody, obszary Natura 2000, tereny szpitali, placówki oświatowe i wychowawcze, obiekty zabytkowe, obszary śródmiejskie, place centralne, rynki, tereny sąsiadujące z ogrodami zoologicznymi, schroniskami dla bezdomnych zwierząt i lecznicami weterynaryjnymi.
Rozwiązanie wydaje się o tyle sensowne, że oszczędziłoby branżę, która w projekcie Lewicy widzi żywotne zagrożenie. Polskie firmy pirotechniczne – w większości małe i średnie podmioty – zatrudniają łącznie 30 tys. osób i generują roczne obroty rzędu 700 milionów złotych. W zeszłym roku sprzedały one ponad 30 milionów produktów ok. 9 milionom klientów z kraju i zagranicy.
Wiele osób może się jednak zastanawiać nad sensownością samej branży. Towar oferowany przez firmy pirotechniczne ma zastosowanie głównie rozrywkowe. Poza okresem sylwestrowym fajerwerki, sztuczne ognie i inne wybuchowe gadżety wykorzystywane są podczas imprez stadionowych, firmowych czy rodzinnych, np. wesel lub urodzin. Jeśli kogoś to rajcuje – cóż, kwestia gustu. Warto jednak zaznaczyć, że pirotechnika ma też bardziej praktyczne zastosowanie. Race, flary i inne materiały pirotechniczne używane są przez służby ratunkowe, wojsko, służby mundurowe czy branżę filmową. Innymi słowy – stosowana we właściwym celu i przez właściwe osoby pirotechnika może nawet ratować zdrowie i życie. Nie zmienia to faktu, że bardzo często jednak mu szkodzi.
Fajerwerki mogą powodować… PTSD
Lista zarzutów stawianych fajerwerkom jest długa. Poza przyczynianiem się do wypadków, wymagających szybkiej interwencji medycznej, obejmuje ona również inne szkody zdrowotne, m.in. uszkodzenia słuchu. Fajerwerki podczas wybuchu generują hałas o natężeniu 120 lub więcej decybeli – prawie tyle, co startujący śmigłowiec z odległości 5 metrów. Tymczasem narażenie na dźwięk powyżej 130 dB może powodować trwałe uszkodzenie słuchu.
Zabawy z fajerwerkami mogą pozostawić również ślad w psychice. Jak wynika z danych berlińskiego szpitala urazowego (Unfallkrankenhaus Berlin), u jednej czwartej pacjentów z obrażeniami spowodowanymi petardami stwierdza się zespół stresu pourazowego (PTSD) – stan, którego leczenie może trwać nawet kilka lat.
To nie wszystko. Środki pirotechniczne zawierają mnóstwo szkodliwych substancji. Z badań przeprowadzonych w 2022 r. przez Instytut Procesów Chemicznych Czeskiej Akademii Nauk (CAS) wynika, że w fajerwerkach znajdują się m.in. rakotwórcze związki antymonu i talu oraz silnie toksyczne związki arsenu i baru.
Szczególnie niebezpieczne są długotrwałe pokazy sztucznych ogni podczas imprez masowych. W ciągu 45-minutowego eventu tego typu stężenie baru w powietrzu wzrasta blisko 600 razy, a w przypadku innych substancji – o 70–90 razy. Kontakt z taką ilością toksycznych związków może być ryzykowny. Szczególnie narażone są osoby z dolegliwościami układu oddechowego. Przykładowo zatrucie barem może spotęgować objawy astmy, a w skrajnych przypadkach doprowadzić do porażenia mięśni oddechowych.
Pirotechnika szkodliwa dla środowiska
Fajerwerki szkodzą również środowisku. Czescy naukowcy wyliczyli, że wskutek pirotechnicznych eksplozji do atmosfery trafia co roku 12,5 tony magnezu, 10,5 tony baru, 1,2 tony rubidu i 0,8 tony tytanu. – Gdyby taki koktajl chemiczny wyemitowało przedsiębiorstwo przemysłowe, sprawa trafiła do sądu, a firma została zamknięta. Ale ponieważ te substancje trafiają do atmosfery w efekcie zabaw fajerwerkami, ludzie oddychają tą mieszanką trucizn, nie mając pojęcia o związanych z tym zagrożeniach – powiedział Petr Kluso z Instytutu Procesów Chemicznych CAS, jeden z autorów badania.
Również analizy prowadzone w Polsce dowodzą negatywnego wpływu odpalania fajerwerków na stan powietrza. Jak wynika z ustaleń, w okresie sylwestrowym stężenie pyłów PM10 rośnie do 67 mikrogramów na metr sześcienny. To o ponad 30 proc. więcej niż wynosi dobowa norma Unii Europejskiej. Warto dodać, że standardy unijne są w tym względzie znacznie bardziej liberalne niż rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). UE zakłada, że przekroczenie dobowych norm zanieczyszczeń powietrza może wystąpić maksymalnie przez 35 dni w roku. Limit WHO wynosi 3 dni. W noc sylwestrową takie przekroczenie jest właściwie gwarantowane.
Skutków hucznej zabawy ciężko doświadczają m.in. chorzy na astmę i przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP). Z obecnego stanu rzeczy zadowolone nie są też czworonogi. Zwierzęta mają znacznie bardziej czuły słuch niż ludzie, a huk wystrzałów niesie się na wiele kilometrów. Z badań wynika, że prawie połowa psów doświadcza poważnego stresu w reakcji na huk petard.
Wszystkie partie chcą ograniczeń w sprawie fajerwerków
Rozwiązaniu proponowanemu przez SiiDP sprzeciwia się m.in. Akcja Demokracja, która domaga się całkowitego zakazu fajerwerków i petard.
– Proponowane przez SIiDP rozwiązanie niewiele zmienia w porównaniu do obecnej sytuacji. W wielu miejscach już teraz obowiązują zakazy korzystania z materiałów pirotechnicznych, ale są one ignorowane. Przykładem są wystrzały podczas ostatniego Sylwestra w Dolinie Pięciu Stawów, mimo że te tereny są formalnie wyłączone z użycia fajerwerków. Nawet w miejscowościach, gdzie obowiązują takie zakazy, hałas towarzyszący fajerwerkom nie kończy się na jednej nocy, co pokazuje, że obecne przepisy nie są skutecznie egzekwowane – powiedziała Iga Woźniak, przedstawicielka organizacji.
W parlamencie większą przychylność zdobyła jednak propozycja kompromisowa, przewidująca stworzenie stref wolnych od pirotechniki. Co ciekawe, poparły ją wszystkie partie, choć różnym odsetkiem głosów (najmniej przekonana jest Lewica, której część chciałaby całkowitego zakazu). Zbliżone rozwiązania działają w wielu europejskich miastach, które zakazują wykorzystania fajerwerków przez użytkowników indywidualnych.
Proponowane zmiany mają wejść w życie 1 stycznia 2026 r.
- Czytaj także: Coraz częściej goszczą na polskich stołach. Nitrofurazon, chloramfenikol i wycinka lasów w pakiecie
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/MaciejSzewczykFoto