Polska jest czołowym producentem drobiu w Europie. Atlas Mięsa wskazuje, że to drób jest najprężniej rozwijającym się sektorem branży produkcji mięsa. Dziś stanowi aż 35 proc. całości. Z kolei Polska przoduje w przemyśle drobiowym. W publikacji Fundacji im. Heinricha Bölla oraz Instytutu na rzecz Ekorozwoju podano populację drobiu w Polsce (stan na 2019 r.). Pogłowie wynosiło 225,6 mln sztuk. Nasza krajowa produkcja drobiu sięgała wtedy 1488 tys. ton. Najwięcej, bo aż 37 proc. produktów mięsnych, które eksportujemy to właśnie drób.
Inwestorzy branży mięsnej kierują się zyskiem i często nie zwracają uwagi na pozostałe aspekty, które dotyczą środowiska oraz lokalnych społeczności, nie mówiąc o dobrostanie zwierząt. Głośnym echem odbiła się sprawa fermy drobiu planowanej pod podlaskimi Kruszynianami – agroturystycznej, tatarskiej wsi, położonej w otulinie Puszczy Knysińskiej. To kraniec Polski, ostoja dla zwierząt i ludzi. Kolebka kultury Tatarów.
Ferma przemysłowa w Kruszynianach – łosie i żubry czy przemysł mięsny?
Mieszkańcy Kruszynian, obawiając się o swoje zdrowie, stan środowiska oraz utratę dochodu z agroturystyki, z której słynie okolica, postanowili sprzeciwić się inwestorowi popieranemu przez władze gminy. Zwrócili się po pomoc do Rzecznika Praw Obywatelskich oraz do Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i uzyskali ich poparcie. Po latach walki, latem ubiegłego roku, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku uchylił decyzję burmistrz Krynek stanowiącą podstawę do inwestycji.
– Siłą jest piękny krajobraz, niepowtarzalny. Urozmaicona fauna i flora – mówił w produkcji Otwartych Klatek Maciej Sidorowicz, rolnik ekologiczny ze Stowarzyszenia Doliny Nieputy.- Dzisiaj łosie chodzą u nas stadami, po kilkanaście sztuk. (…) Cała gmina jest słynna z tego, że chodzą u nas dużymi stadami żubry.
Kolejny rolnik, właściciel agroturystyki, Grzegorz Trofimowicz, dodał: – Mamy czyste powietrze, czyste lasy, czystą ziemię póki co. To jest podstawowy atut tych stron. (…) Moi goście przyjeżdżają po przyrodę, Każda górka, każdy kawałek lasu to jest fajne doznanie dla ludzi z miasta. Natomiast jeśli zamiast lasu będą mieć kurniki, to jaki będzie sens przyjeżdżać tutaj?
– Od końca lat 90-tych zajmujemy się ochroną cietrzewia – tłumaczył w filmie lokalny nadleśniczy Aleksander Lickiewicz. – Jest to szczątkowa populacja w naszym nadleśnictwie.
To wszystko może zostać zniweczone przez plany inwestora i części samorządowców, którzy te plany poparli. Jednak mieszkańcy Kruszynian się nie poddali. Choć zapowiadany jest ciąg dalszy bitwy o posadowienie fermy, wierzą, że wywalczą dla siebie zdrowie oraz spokój ducha.
- Czytaj także: Fermy przemysłowe generują mroczną triadę. „Gdy sąsiad wywiózł świnie, skończyły się moje problemy”
Kurczęta żyją na powierzchni odpowiadającej jednej kartce
Czym są przemysłowe fermy drobiu, zwane też kurnikami przemysłowymi? – To miejsca, o bardzo wysokiej obsadzie ptaków. Polskie prawo mówi o inwestycjach o obsadzie 210 DJP lub powyżej – mówi zapytana przez SmogLab Justyna Zwolińska, prawniczka z Koalicji Żywa Ziemia.
Tłumaczy przy tym, że jedna DJP (czyli duża jednostka przeliczeniowa równa się wadze 500 kg). Tak więc 210 DJP równa się 52 250 kur. Wartość 210 DJP przyjmuje się jako referencyjną, ponieważ polskie prawo stanowi, że taka inwestycja o obsadzie 210 DJP zawsze oddziałuje na środowisko. – I często jest ona znacznie wyższa, np. 365 DJP, jak miało to miejsce w Kruszynianach. Oznacza to, że na takiej przemysłowej fermie drobiu, najczęściej w kilku kurnikach tłoczy się nawet kilkadziesiąt tysięcy zwierząt.
– Dla kur niosek oznacza to, że całe życie spędzą w klatkach. Dla brojlerów (kurczęta chowane z przeznaczeniem na mięso) znaczy to życie w stłoczeniu na powierzchni mniej więcej wielkości kartki papieru. Nigdy nie wyjdą na światło słoneczne i świeże powietrze – obrazuje Zwolińska.
Spurek: Fermy są przeciwieństwem i zaprzeczeniem jakiejkolwiek ochrony zwierząt
Dla mieszkańców, którym w sąsiedztwie postawiono fermę przemysłową jest to codzienna, trudna do wyobrażenia uciążliwość, ale też poważne zagrożenie zdrowotne. Wiąże się to z odorem i zanieczyszczeniem powietrza groźnymi bioaerozolami, pyłami, amoniakiem, a także z obecnością bakterii oraz wirusów. Nieodłącznym elementem tej dramatycznej układanki są insekty. Poważnie narażeni są też pracownicy ferm. Hałaśliwy, częsty transport do i z zakładu to kolejny stały punkt na mapie codzienności sąsiadów ferm.
Nieruchomości tracą na wartości. – Dom staje się „niesprzedawalny”, dzięki czemu żyjemy w śmierdzącym więzieniu. Wiemy, że ten smród jest dla nas zagrożeniem, że będziemy chorować. Nie możemy wyjść na spacer. Jak tylko zrobi się cieplej zamykamy szczelnie okna, chronimy się przed insektami – mówi Anna Spurek, COO Green REV Institute.
– Ponadto woda i gleba są zanieczyszczane odchodami, pozostałościami antybiotyków i środków hormonalnych stosowanymi u zwierząt oraz innymi substancjami chemicznymi. Na przykład [tymi] służącymi do czyszczenia miejsc produkcji zwierzęcej. Zanieczyszczenie środowiska negatywnie wpływa na różnorodność biologiczną w danym miejscu. Dotyczy to również obszarów o szczególnej wartości przyrodniczej, np. miejsc w sieci NATURA 2000 – wylicza Zwolińska.
Spurek powołuje się na publikację „Smród, krew i łzy” i wymienia: – Sektor hodowlany w Europie odpowiada za: 78 proc. utraty różnorodności biologicznej na lądzie, 80 proc. zakwaszenia gleby i zanieczyszczenia powietrza (…) oraz 73 proc. zanieczyszczenia wód.
Antybiotyki i salmonella polskim w drobiu. Wraca międzynarodowa afera
W czerwcu zeszłego roku pisaliśmy o tym, jak polski gigant produkcji drobiu raczy nas antybiotykami. Chodziło o firmę SuperDrob, która jest liczącym się producentem drobiu. Ponad połowa jego przychodów pochodzi z eksportu, np. do Wielkiej Brytanii. Firma stała się bohaterką międzynarodowego skandalu. Śledztwo dziennikarskie, którego wyniki opublikował The Guardian wykazało liczne nieprawidłowości. Jej przedstawiciele uznali to za próbę nieuczciwej konkurencji na trudnym rynku brytyjskim. Kilka tygodni temu sprawa wróciła.
The Bureau of Investigative Journalism pisał w czerwcu: Polski gigant mięsny SuperDrob zaopatruje się w kurczaki z ferm, które stosują leki sklasyfikowane jako „krytycznie niebezpieczne” dla zdrowia ludzkiego, pomimo poważnego ryzyka, jakie stwarza to dla konsumentów. Nie dalej niż w ubiegłym miesiącu biuro poinformowało, że Wielka Brytania rozważa wprowadzenie zakazu polskich kurczaków. Tym razem powodem ma być salmonella wśród naszego drobiu. Wcześniej Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności wydał ostrzeżenie, w którym w 2023 r. powiązano ponad 330 przypadków salmonelli u ludzi z zakażonym drobiem. Większość próbek skażonej żywności pochodziła z Polski. Wśród zakażonych były małe dzieci i niemowlęta.
– Ze względu na znaczące ryzyko dla zdrowia publicznego rozważamy dostępne nam opcje ochrony brytyjskich konsumentów – napisały dyrektor naczelna Agencji ds. Standardów Żywności (FSA), Emily Miles i główna brytyjska weterynarz Christine Middlemiss.
Niekończące się skandale mięsne wcale nie zniechęcają polskich potentatów.
Nie ma zieleni. Jest gigantyczny zakład masowo zabijający ptaki
Fermy odbierają lokalnym mieszkańcom tereny zielone, tak cenne dla zachowania bioróżnorodności, ochrony przed skutkami zmian klimatu, ale także dla zdrowia psychicznego. SmogLab porozmawiał także z dr inż. Moniką Partyką, specjalistką z zakresu ochrony środowiska, analizy żywności, chemiczką. Odnosząc się do wszelkich zakładów produkcji i przetwórstwa, ekspertka podkreśla wagę czynników środowiskowych.
– Myśląc o ich lokalizacji musimy wziąć pod uwagę dobrostan środowiska, skracać łańcuchy dostaw (zgodnie z zasadą „myśl globalnie, działaj lokalnie”), zachować aspekty środowiskowe. [Należy] przeanalizować, co dzięki takiej budowie możemy zyskać (środowiskowo), a nie tylko eksploatować.
Dodaje: – Hasło „zrównoważony rozwój” nie może być odbierane w sposób negatywny. Przecież bez tego zdroworozsądkowego podejścia do wykorzystania wszelakich zasobów w rzeczywistości działamy przeciwko samym sobie. Trzeba być odpowiedzialnym za swoje postępowanie i myśleć o przyszłych pokoleniach.
- Czytaj także: Polski gigant raczy nas antybiotykami? Śledztwo dziennikarskie wykryło nieprawidłowości
–
Zdjęcie główne: ergey Bogdanov/Shutterstock