Udostępnij

Kopalnia kluczowa dla gospodarki USA. Rzadki „kwiatek” blokuje budowę

05.01.2025

Kiedyś ekologię postrzegano po prostu jako troskę o środowisko. Dziś decyzje, które są z nią związane, pociągają za sobą gigantyczne skutki polityczne i gospodarcze. Świetnie pokazuje to historia planowanej kopalni litu Rhyolite Ridge. Ta miała zapewnić Stanom Zjednoczonym dostęp do krytycznie ważnego surowca, który jest wykorzystywany w tzw. zielonej transformacji gospodarki. Ale jest blokowana przez ekologów chcących chronić bioróżnorodność oraz miejscową roślinę – grykę Tiehma.

Przechodzenie na samochody elektryczne jest w wielu krajach uważane za jedną z kluczowych zielonych polityk. Presje na taką zmianę wywierają między innymi organizacje ekologiczne, które wskazują na związane z tym ograniczenie emisji dwutlenku węgla. Jednak w wielu krajach oznacza to zmiany gospodarcze. Wpływa także na geopolitykę.

Nie inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, które mają wprawdzie własną potężną markę produkującą samochody elektryczne, ale wyzwaniem dla niej jest dostęp do surowców niezbędnych do produkcji baterii (oraz wielu innych urządzeń wykorzystywanych w transformacji energetycznej). Trochę dlatego, że tych nie mają w kraju. Trochę dlatego, że Chińczycy widząc nadchodzącą rewolucję od kilku dekad prowadzili konsekwentną politykę przejmowania złóż, kopalni i technologii związanych z takimi metalami. Robiąc to także w Stanach, które bezrefleksyjnie pozbyły się wielu kluczowych zakładów i patentów.

„Bliski Wschód ma ropę, Chiny mają metale ziem rzadkich”

Ale kilka lat temu przyszło otrzeźwienie i zauważono, że jest to kwestia podstawowa – dla bezpieczeństwa USA, ich gospodarki oraz pozycji geopolitycznej. Dlaczego? To bardzo proste. Rozwój tzw. zielonych technologii i ich rosnące znaczenie w produkcji przemysłowej oraz energetyce zmienia to, które surowce są kluczowe. Kiedyś strategicznie ważny był przede wszystkim dostęp do gazu, ropy i może uranu. Dziś równie duże znaczenie ma cały katalog metali takich jak neodym, kobalt oraz – oczywiście – lit.

Rosnące znaczenie odnawialnych źródeł energii i przechodzenie na samochody elektryczne powoduje wzrost uzależnienia od dostępu do nich. A tutaj jest problem, ponieważ Pekin od lat realizuje politykę rozpoczętą jeszcze w latach 80. przez Deng Xiaopinga, który zauważył, że „Bliski Wschód ma ropę, a Chiny mają metale ziem rzadkich”. Po kilkudziesięciu latach świadomego i dyskretnego monopolizowania tego rynku, Chiny dominują nie tylko w wydobyciu metali ziem rzadkich, ale też wszystkich, które są wykorzystywane w nowoczesnych urządzeniach i zielonych rozwiązaniach. Zresztą nie tylko w wydobyciu, ale też w ich rafinacji i stosujących je technologiach. W przypadku niektórych zależność od kontrolowanych przez Chiny złóż i rafinacji przekracza 90 procent. Ta kontrola rozciąga się na surowce niezbędne dla baterii. Takie jak kobalt, grafit i mangan, gdzie rafinują odpowiednio 73, 70 i 95 procent tych minerałów na świecie.

Kiedy chodzi o niezbędny w produkcji baterii samochodów elektrycznych lit, Pekin od lat dąży do zbudowania monopolu. Tego nie ma wprawdzie, kiedy chodzi o wydobycie, ponieważ większość złóż jest eksploatowana w Australii oraz Chile. Ale aktywnie stara się przejmować udziały w różnych firmach litowych oraz prawa do eksploatacji złóż. A jak chodzi o przetwarzanie tego metalu, to w 2020 roku firmy związane z Chinami odpowiadały za 80 procent chemikaliów litowych wyprodukowanych na całym świecie.

Dość, by kontrolować rynek.

Za, a nawet przeciw ekologów

Stany Zjednoczone widzą, że jest to problem i obawiają się, że zielona transformacja oraz rozwój samochodów elektrycznych mogą wpędzić je w niebezpieczne uzależnienie od dostaw z kraju, który jest ich rywalem. Pojawiają się więc pomysły na zaradzenie temu problemowi. Są takie w sferach rządowych. Na przykład poprzedni prezydent Joe Biden mówił na początku 2021 roku tak: „Nie możemy zbudować prawdziwej amerykańskiej przyszłości jeżeli jesteśmy zależni od Chin w kwestii materiałów, które zasilają produkty dnia dzisiejszego oraz produkty jutra”. Zapowiadając zmiany w polityce, z czym był jednak taki problem, że ludzie Bidena składali sprzeczne obietnice ekologom i firmom górniczym.

Ale ludzi, którzy to widzą, nie brakuje także w prywatnym biznesie. Ten dostrzega w tym zresztą duża szansę dla siebie. Widzi, że jeżeli obecna polityka przechodzenia na elektryczne samochody i odnawialne źródła energii ma być kontynuowana, USA będą musiały znaleźć sposób, by uniezależnić się od importu potrzebnych metali. I coraz częściej zwraca uwagę na krajowe złoża. Z czym jest jednak duży problem… ekologiczny.

Świetnie pokazuje to sprawa złoża litu Rhylolite Ridge w Newadzie, którą bardzo ciekawie opisał Ernest Scheyder w książce „Wojna o minerały” (w Polsce wydanej przez Prześwity). Otóż rzecz wygląda tam następująca. Pod jednym z górskich szczytów – właśnie Rhylolite Ridge – znaleziono bardzo bogate złoża litu. Jak bardzo? Gdyby zaczęto je eksploatować produkcja litu w Stanach Zjednoczonych, które dziś mają tylko jedną działającą kopalnię tego metalu, wzrosłaby o 400 procent. Zapewniając lit niezbędny do produkcji setek tysięcy samochodów elektrycznych rocznie. I jest firma, która chce to robić. Ta nazywa się ioneer i od kilku lat stara się na uzyskanie pozwoleń na eksploatację tego złoża. Przekonując, że to ważne także dla ekologii. Co oczywiście może zaskakiwać, kiedy pomyśleć, że chodzi o odkrywkę, ale gdy popatrzeć na postulaty ekologów promujących zieloną gospodarkę opartą o OZE oraz samochody elektryczne – ma całkiem sporo sensu.

Nie może jednak uzyskać zgody, ponieważ teren wziął pod swoją kuratelę działacz ekologiczny z Centrum Różnorodności Biologicznej. Patrick Donnely, bo tak nazywa się dyrektor tej pozarządowej organizacji, zwrócił uwagę na to, że Rhyolite Ridge jest jedynym na świecie obszarem, na którym rośnie gryka Tiehma. Ten niepozorny „kwiatek” odkryto w latach 80. ubiegłego wieku i dziś ma ona tam zaledwie kilka skupisk, w których można znaleźć kilkadziesiąt tysięcy tych roślin. Zniszczenie okolicy znajdującego się w Newadzie szczytu, by odkrywkowo wydobywać lit, oznaczałoby jej całkowite wymarcie. Patrick Donnely uznał, że jest to ważniejsze od kopalni metalu i od wielu lat blokuje projekt ioneer.

Gryka Tiehma. Fot. Jim Morefield from Nevada, USA - Tiehm buckwheat, Eriogonum tiehmii, CC BY-SA 2.0.
Gryka Tiehma. Fot. Jim Morefield z Nevady, USA, CC BY-SA 2.0.

Robi to różnymi metodami. Rozbijając obóz na miejscu, gdzie ma powstać kopalnia. Lub kierując sprawy do sądu i różnych agencji nadzorujących inwestycje. Lubi się chwalić, pisze Scheyder w „Wojnie o minerały”, że dzięki niemu gryka Tiehma jest najlepiej znanym kwiatkiem polnym świata. Jest w tym sporo przesady, ale na pewno jest znana w świecie firm wydobywczych USA, które zwracają uwagę, że tak nie da się rywalizować z Chinami.

Na przykład Brian Menell, dyrektor firmy Techmet, którego także cytuje Scheyder, mówił tak: „Potrzebujemy rządu, który powie: »Owszem, lubimy polne kwiaty i będziemy szanować środowisko naturalne oraz standardy dobrostanu społeczeństwa, ponieważ stanowi to część naszej kultury«. Ale w pewnym momencie musimy powiedzieć:  »Panie kwiatek, miałeś swoją szansę, a teraz się pan zamknij. Postawimy tę kopalnię nawet za cenę zniszczenia habitatu tej rośliny, czego nikt by nie chciał. Lepsze to, niż zniszczyć świat zmianami klimatu.”  A sama firma ioneer cały czas szuka propozycji, które mogłyby zadowolić Donnely’ego i sprawić, by ten odpuścił. Albo chociaż wyglądał jak wariat, którego nikt nie będzie słuchał. W pewnym momencie stworzyła nawet specjalne szklarnie, w których eksperymentowano z możliwościami przeniesienie gryki Tiehma w inne miejsce. Z sukcesami, na potwierdzenie których potrzebne byłoby jednak kilka lat.

Donnely dystansuje się więc od tego, a jako możliwą do zaakceptowania opcję, uważa raczej przeniesienie kopalni o 1,5 kilometra dalej. Z tym jest jednak taki problem, że 1,5 kilometra dalej nie ma litu, a bardzo trudno jest go wydobywać w miejscu, gdzie go nie ma. Ekolog walczący o grykę mówi też tak: „Jeżeli pozwolimy gryce Tiehma zginąć, kolejne 50 lat transformacji energetycznej będzie wyglądać wyjątkowo ponuro. Jeżeli do tego dojdzie, będę miał wiele do przemyślenia. Zmusi mnie to do zadania pytania:  »Co nam to mówi o innych naszych walkach o ocalenie kolejnych gatunków przed wyginięciem?«”  

Ekologiczny konflikt tragiczny

Mimo to pod koniec rządów Bidena coś w sprawie Rhyolite Ridge ruszyło i ostatecznie – szczególnie po wygranej Donalda Trumpa w USA – skończy się zapewne otwarciem kopalni.

Ale cała ta sprawa pokazuje pewną bardzo ważną sprawę. Otóż to, że w „zielonej polityce” – tak jak wszędzie indziej – nie da się jednocześnie zjeść ciastka i go mieć. Z jednej strony ekolodzy wywierają ogromną presję na transformację energetyki w kierunku odnawialnych źródeł energii oraz rozwój elektromobilności. Z drugiej – tak jak w Rhyolite Ridge – są bardzo niechętni temu, by zniszczenie przyrody, które musi iść z tym w parze, odbywało się w świecie zachodnim. Jednocześnie więc pchają swoje kraje do działań, których efektem jest konieczność dostarczania przemysłowi coraz większej ilości określonych surowców i blokują ich wydobycie. Ponieważ podobnych problemów nie mają Chiny oraz biedniejsze kraje świata, a też zachodni ekolodzy patrzą na dokonywaną tam zagładę gatunków z większym dystansem, to właśnie one stają się dysponentem surowców niezbędnych do przeprowadzenia jednego i drugiego. Na krótką metę to może działać. Na długą powoduje uzależnienie krajów Zachodu od nieprzyjaznego mocarstwa.

A także przesuwa gospodarcze centrum świata na wschód i całkowicie przebudowuje światową układankę – dając Pekinowi przewagę w nowej rzeczywistości. Jest więc to wszystko niezwykle dla niego wygodne, a sam konflikt jest w pewnym sensie tragiczny dla zielonego środowiska. Ochrona gatunków jest w końcu dokładnie tym, czego od niego oczekujemy. Z tej perspektywy takiemu Donnely’emu wypadałoby więc przyklasnąć. Ale jednocześnie to właśnie zielone środowisko wymusza rozwiązania, których oczywistym efektem jest uzależnienie od importu metali z zagranicy lub budowanie nowych kopalni.

Dość paradoksalnie. Jak ułożyć to w spójną całość? Łatwo nie jest. Ale chyba po prostu dobrze by było, gdyby zachodni ekolodzy przestali zamykać oczy na to, że promowane przez nich rozwiązania mają więcej skutków niż tylko ograniczenie emisji dwutlenku węgla. A ich gospodarcze i geopolityczne znaczenie jest gigantyczne i wszystko to idzie z różnymi kosztami. Jednym z nich jest to, że trzeba wykopać niezbędne do tego metale.

Może niekoniecznie wszystkie muszą wydobywać Chińczycy.

Zdjęcie tytułowe: Kopalnia kadmu, niklu i litu w Indonezji. Mashmika/Shutterstock.

Autor

Tomasz Borejza

Dziennikarz naukowy. Członek European Federation For Science Journalism. Publikował w Tygodniku Przegląd, Przekroju, Onet.pl, Coolturze, a także w magazynach branżowych. Autor książki „Odwołać katastrofę”.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.