Polski rząd zamyka kopalnie, wiele innych państw jeszcze z tym zwleka. Efektem jest pojawianie się kolejnych ognisk koronawirusa. Władze korzystają też z okresu pandemii, by przyspieszyć kontrowersyjne inwestycje. Czytamy o tym w raporcie dotyczącym przemysłu wydobywczego, przygotowanym przez ponad 300 organizacji z całego świata.
W raporcie wzięto pod uwagę dane z 18 krajów, gdzie infekcje potwierdzono u ponad 4 tys. górników. Wynik byłby jeszcze gorszy, gdyby badacze przeanalizowali również informacje z Polski, gdzie liczba zakażeń wśród osób pracujących w wydobyciu zbliża się do 5 tys. W związku z dramatyczną sytuacją wicepremier Jacek Sasin podjął decyzję o wstrzymaniu pracy w 12 kopalniach. Od jutra staną one na trzy tygodnie. Chodzi o dwa zakłady Jastrzębskiej Spółki Węglowej i dziesięć kopalni Polskiej Grupy Górniczej. Do tej pory najwięcej zakażeń wykryto w Kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Na COVID-19 według danych z poniedziałku choruje 1148 zatrudnionych tam górników (dane na 08.06).
Kopalnie i rurociągi bez konsultacji
Analiza przeprowadzona pod kierownictwem kanadyjskiej organizacji Mining Watch wykazała, że wiele innych krajów do tej pory ignoruje zagrożenie. Nieprzerwana praca kopalni jest konieczna dla przetrwania gospodarki i działania państwa – twierdzą rządy między innymi w USA, Indiach i RPA.
Jak czytamy w raporcie, władze części z krajów w czasie epidemii wprowadzają regulacje prawne ułatwiające wydobycie na cennych przyrodniczo terenach. Niektóre zawieszają konsultacje społeczne, argumentując to potrzebą napędzenia ekonomii sprawnie przeprowadzanymi inwestycjami. Dzieje się tak między innymi w Stanach Zjednoczonych, na co zwraca uwagę organizacja Earthworks.
Czytaj również: Koronawirus to tylko początek? Topniejące lodowce mogą uwolnić kolejne źródła chorób
Nadzór nad sektorem wydobywczym zawieszono również w kanadyjskiej prowincji Alberta – donosi dziennik „Guardian”. Zadowolenia nie kryje tamtejsza ministra energii Sonya Savage. Cytowana przez stację Bloomberg polityczka stwierdziła, że ograniczenie legalnych protestów do zaledwie 15 osób może znacznie przyspieszyć kontrowersyjne inwestycje w rurociągi ropy naftowej. W wielu przypadkach zagrażają one rdzennej ludności kraju, często protestującej przeciwko prowadzeniu rur przez zamieszkałe przez nią tereny.
Coraz częstsze ogniska w kopalniach
Kanada mierzy się również z kopalnianymi ogniskami koronawirusa. Chodzi między innymi o odkrywkę Kearl Oil w północno-zachodniej Kanadzie. Koncern ExxonMobil zajmuje się tam wydobyciem piasków bitumicznych. Surowiec ten jest cennym źródłem ropy naftowej. Mimo pojawienia się ponad stu przypadków COVID-19 firma do dziś nie przerwała działania zakładu. Górnicy z obozu przy kopalni pochodzą z różnych regionów kraju. Po kilkutygodniowej pracy wracają do swoich domów, zastąpieni przez kolejną zmianę. Dlatego ognisko w Kearl Oil rozlało się po wielu kanadyjskich prowincjach.
Z lawinowym wzrostem liczby zakażonych musiała mierzyć się również kopalnia miedzi amerykańskim Santa Rita. Jej właściciele przerwali wydobycie, nie podali jednak liczby zakażonych pracowników. Z epidemią zmaga się też czeski przemysł wydobywczy. Infekcje pojawiły się tam w kopalni węgla kamiennego w Karwinie, niedaleko polskiej granicy. Co czwarty zatrudniony tam pracownik pochodzi z naszego kraju. Pod koniec maja wśród górników wykryto aż 82 przypadki COVID-19.
Działacze Mining Watch domagają się, by firmy zajmujące się wydobyciem szybko i sprawnie walczyły z pojawiającymi się w ich kopalniach ogniskami zakażeń. Mówią też o potrzebie konsultowania inwestycji z lokalnymi społecznościami. Jak twierdzą, „odmrażanie” gospodarki nie musi wiązać się z pompowaniem pieniędzy w dewastujący środowisko biznes.
Źródło zdjęcia: fotoliza / Shutterstock