Kopalnie węgla brunatnego odsysają wodę, niszczą krajobraz i zanieczyszczają powietrze. Ich działanie jest też sprzeczne z celami klimatycznymi i może przekreślić szanse regionów na fundusze unijne. Sprawdzamy, które kopalnie już są likwidowane, a w których wciąż przedłuża się życie węgla brunatnego.
Żeby dostać pieniądze z unijnego Funduszu na rzecz Sprawiedliwej Transformacji, Polska musi przedstawić plan odchodzenia od węgla. Rząd chce, by pomoc UE dostało sześć węglowych regionów: Dolny Śląsk, Śląsk, Małopolska, Łódzkie, Wielkopolska i Lubelszczyzna. Teraz województwa przygotowują Terytorialne Plany Sprawiedliwej Transformacji, na podstawie których Komisja Europejska zdecyduje o przyznaniu środków.
Jest jednak spory problem: zbyt wolne tempo odchodzenia od węgla. Kopalnie węgla kamiennego – i to tylko te państwowe – mają działać do 2049 roku. Tak ustalono w tzw. umowie społecznej z górnikami. Umowa nie dotyczy jednak ani przedsiębiorstw prywatnych, ani odkrywek węgla brunatnego.
Czytaj także: Polska niedościgniona w produkcji prądu z węgla. Wytwarzamy jej więcej niż Niemcy
Te ostatnie mają działać tak długo, jak pozwalają im koncesje lub zakończyć działanie w terminie, który wyznaczy województwo w Terytorialnym Planie.
W Polsce mamy cztery kopalnie węgla brunatnego, choć na niektóre z nich składa się kilka złóż.
Sprawdzamy, kiedy zamkną się poszczególne odkrywki.
Wielkopolska Wschodnia z najambitniejszym planem
O problemach, jakie powoduje wydobycie węgla brunatnego na granicy Wielkopolski i Kujaw, pisaliśmy wielokrotnie.
„System wieloodkrywkowy polega na tym, że wykopuje się niewielkie złoża – maksymalnie po 50 czy 60 mln ton węgla” – tłumaczył w rozmowie ze SmogLabem Józef Drzazgowski ze Stowarzyszenia EKO-Przyjezierze. „To naprawdę mało, starcza na kilkanaście lat. Ale do każdego złoża trzeba się dokopać, wypompować miliardy metrów sześciennych wody, przesiedlić wioski, wyciąć lasy. To szkody, których nie da się naprawić. Powstaje tak zwany lej depresyjny, który według inwestora zazwyczaj znajduje się obok jeziora, ale go nie dosięga. To się w praktyce nie sprawdza, przez co Pojezierze Gnieźnieńskie ginie. Już teraz wody w naszych jeziorach opadły o sześć metrów – są o połowę mniejsze niż kiedyś. Małe zbiorniki wyschły kompletnie” – opowiadał.
W ubiegłym roku, po latach walki z wielkopolskimi odkrywkami, mógł ogłosić sukces. Zarządzająca kopalniami i elektrowniami spółka ZE PAK ogłosiła odejście od „czarnego złota” do 2030 roku.
Nie powstaną też oprotestowane odkrywki Ościsłowo i Dęby Szlacheckie.
„To wspaniała wiadomość dla regionu i wszystkich tych, którzy całe lata poświęcili staraniom, by powstrzymać budowę odkrywki. To ich sukces” – skomentował wiadomość Prezes Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”, Tomasz Waśniewski. „Jednak rezygnacja, jednej prywatnej spółki z wydobycia węgla nie rozwiązuje problemów, które powstały przez kilkadziesiąt lat działania kopalni w tym i innych regionach kraju. Czeka nas ogromna praca, by naprawić szkody wyrządzone środowisku, dopilnować prawidłowej rekultywacji” – dodał.
Dzięki decyzji ZE PAKU i zgodnie z planem władz województwa, kopalnia węgla brunatnego Adamów zakończyła działalność w lutym tego roku. Również w tym roku zamknięta zostanie odkrywka Jóźwin. ZE PAK zakończy eksploatację złoża Drzewce w 2022. Najdłużej będzie pracować odkrywka Tomisławice – do 2030 roku. Będzie potrzebna do zasilania ostatniej elektrowni węglowej, która zostanie w Wielkopolsce: Pątnów II. Pątnów I i Konin będą wyłączone do 2024 roku.
Zmiany w Bełchatowie
Na początku czerwca władze województwa łódzkiego opublikowały projekt Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji. Wynika z niego, że największa polska elektrownia węglowa – należąca do PGE Elektrownia Bełchatów, zakończy działalność za 15 lat. Wcześniej, od 2030 roku, sukcesywnie będą wyłączane kolejne bloki. Dlatego też ostatni transport węgla z odkrywki Bełchatów wyjedzie w 2026 roku. Do 2038 roku będzie działać Pole Szczerców. Ta data jest kwestionowana: dlaczego kopalnia ma działać jeszcze przez dwa lata od wyłączenia elektrowni?
Czytaj także: PGE podało datę zamknięcia elektrowni w Bełchatowie. Region ma się zazielenić
Węgla brunatnego nie transportuje się na duże odległości – chodzi o jego skład, przy przewozie węgiel się zbryla i jest trudny do rozładunku. Dlatego elektrownie były stawiane w pobliżu złóż, żeby można było przewozić surowiec taśmociągiem. Działanie Pola Szczerców do 2038 roku nie może być więc uzasadnione produkcją węgla na eksport. PGE na razie na te wątpliwości nie odpowiedziało.
Spółka ogłosiła także, że wycofuje się z planów utworzenia kopalni w Złoczewie. „Zwracamy uwagę, że w komunikatach mowa jest o tym, że PGE nie będzie budować kopalni Złoczew, a nie, że ta kopalnia nie powstanie” -studzi entuzjazm Ilona Jędrasik z Fundacji ClientEarth. „Cały czas słyszymy o planach tworzenia nowego podmiotu na rynku, który ma przejąć aktywa węglowe. Czy nie jest więc tak, że inwestycje w Złoczewie przejmie ktoś inny? To bardzo ważne pytanie, na które powinniśmy poznać jasną odpowiedź. Formalnie proces pozyskiwania koncesji na wydobycie w Złoczewie wciąż trwa i w naszej ocenie jest za wcześnie na otwieranie szampana” – dodaje.
Turów na ostrzu noża
Komisja Europejska już ogłosiła, że subregion zgorzelecki, gdzie znajduje się kompleks Turów, nie kwalifikuje się do środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jednocześnie wokół działającej tam odkrywki narasta międzynarodowy konflikt. To właśnie kopalnia węgla brunatnego Turów jest powodem pozwu Czechów do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Nasi sąsiedzi skarżą się na skutki środowiskowe działania odkrywki – coraz niższy poziom wód i zanieczyszczenie powietrza. Uważają także, że Turów nie powinien dostać przedłużonej koncesji na wydobycie. Do procesu w TSUE, jako strona, dołączyła także Komisja Europejska.
W ubiegłym roku minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przedłużył pozwolenie o sześć lat. Skorzystał ze specjalnej furtki w prawie, pozwalającej na zmianę koncesji o sześć lat, jednorazowo, bez konieczności przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko. Rok później, w maju 2021, minister poszedł o krok dalej. Turów dostał koncesję do 2044 roku.
Tak długie działanie kopalni wyklucza region z unijnej pomocy.
Według Stowarzyszenia EKO-UNIA, które zajmuje się sprawą Turowa, kopalnia mogłaby działać do 2026 roku. „Taki scenariusz jest tańszy niż koszty operacyjne elektrowni i odkrywki Turów w okresie do 2044 roku” – czytamy w informacji EKO-UNII.
„Dalsze odwracanie głowy od poważnego ryzyka zamknięcia kompleksu energetycznego z dnia na dzień to dla regionu ogromne niebezpieczeństwo zapaści społeczno-gospodarczej, której rząd i PGE chcieli zapobiec” – mówi Paweł Pomian z EKO-UNII. „Dzisiaj ten czarny i wypierany scenariusz się spełnia, a winę za to ponosi polityka polskiego rządu, który za cenę poparcia politycznego naraził region Bogatyni oraz polskiego podatnika na poważne straty finansowe oraz zaprzepaszczenie szansy wcześniejszej transformacji polskiej energetyki” – dodaje.
Sieniawa i 42 lata wydobycia
Najmniejsza polska kopalnia węgla brunatnego – Sieniawa w woj. lubuskim – ma koncesję na wydobycie do 2063 roku. Trudno ją jednak porównywać do Bełchatowa czy Turowa. Wydobycie surowca odbywa się na 40 metrach, czyli do poziomu wód gruntowych (w innych odkrywkach to nawet 300 metrów). Pracuje tam zaledwie kilkudziesięciu górników.
Robert Gromadzki, rzecznik KWB Sieniawa tłumaczył w ubiegłym roku w „Rzeczpospolitej”, że spółka chce otworzyć się na zróżnicowane rynki. „Interesuje nas rynek związany z rolnictwem. Zamierzamy produkować dla tego sektora stymulatory wzrostu roślin oraz nawozy organiczne na bazie węgla brunatnego. Oprócz tego uzgadniamy zasady współpracy z przedsiębiorstwem, z którym moglibyśmy produkować produkty dla przemysłu chemicznego. Dzięki temu wykorzystamy w pełni potencjał naszego węgla – wyjaśniał.
Kopalnie węgla brunatnego. Co dalej?
Choć rząd upiera się, że węgiel jest podstawą bezpieczeństwa energetycznego Polski, to coraz głośniej mówi się o szybkim odchodzeniu od „czarnego złota”. Jest to konieczne chociażby z punktu widzenia unijnych celów klimatycznych. Do 2030 roku cała UE powinna zredukować emisje gazów cieplarnianych o 55 proc. w porównaniu do 1990 roku. Nie uda się tego zrobić, nadal wydobywając i spalając węgiel.
Utrzymywanie przy życiu Turowa ostatecznie pozbawi region szans na unijne dofinansowanie transformacji. Większe szanse ma Bełchatów, dzięki nowym deklaracjom wyłączania kopalni i elektrowni. Choć i bełchatowska transformacja – zdaniem ekspertów – będzie zbyt powolna.
„Ten harmonogram jest oderwany od rzeczywistości. W świetle kryzysu klimatycznego, ale i realiów ekonomicznych utrzymywanie elektrowni Bełchatów przez kolejne 15 lat jest nierealne” – mówi Joanna Flisowska z Greenpeace i dodaje: „To, co robi PGE, to dalsze oszukiwanie społeczności lokalnej. Bez uczciwego postawienia sprawy i planu odejścia od węgla do 2030 roku nie sposób jest zapewnić sprawiedliwą transformację”.
Zdjęcie: Lukasz Barzowski/Shutterstock