Lasy w Polsce pozostają otwarte, ale są od tego wyjątki. Warto je sprawdzić, zanim wybierzemy się na weekendowy spacer. Przeciwko decyzjom o ograniczeniu ruchu protestują niektóry aktywiści proekologiczni. Obawiają się, że nadleśnictwa wykorzystają sytuację, by wyciąć więcej drzew.
Na ograniczenia możemy natknąć się w województwie małopolskim. Powodem jest trwająca epidemia koronawirusa. Lokalna dyrekcja Lasów Państwowych zaleca tam zamknięcie szlaków turystycznych. O zakazie wstępu na swój teren do sobotniego popołudnia zdecydowały nadleśnictwa w Krzeszowicach, Myślenicach, Limanowej, Nowym Targu, Miechowie, Brzesku i Niepołomicach. Oznacza to zamknięcie wielu popularnych wśród mieszkańców terenów – między innymi obleganej przez krakowian Puszczy Niepołomickiej.
Decyzje te skrytykowali działacze Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. „(…) nie ma żadnego uzasadnienia, by odbierać społeczeństwu ostatnie miejsca, gdzie można pospacerować na świeżym powietrzu poza skupiskami ludzkimi, więc najmniej ryzykownej przestrzeni” – piszą na facebookowym profilu swojej organizacji. Zauważyli, że ograniczenia nie będą obowiązywały osób pracujących przy wyrębie drzew. „Czy to nie przypomina Wam sytuacji z Puszczy Białowskiej, kiedy zakazano ludziom wstępu, a harvestery masakrowały najcenniejszy las europejski?” – czytamy w poście Pracowni.
Lasy Państwowe zapewniają jednak, że chodzi jedynie o bezpieczeństwo Małopolan: – Kontakty z innymi ludźmi w zatłoczonych miejscach są niebezpieczne dla naszego zdrowia. Nie pomoże zdrowe, rześkie powietrze. Parkingi przy lasach w czasie dobrej pogody mogą być zatłoczone. Ludzie mogą być szczególnie narażeni, gdy wyciągają sprzęt i plecaki ze swoich samochodów, zapinają psy na smycze. Wtedy może dojść do zakażenia – mówi kierujący Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Krakowie Jan Kosiorowski.
W sieci pojawiły się też informacje o zamknięciu niektórych terenów przez Dyrekcję LP w Katowicach. Tamtejsi leśnicy wyjaśnili, że nie chodzi w tym przypadku o zagrożenie epidemią. „Wyłączenie dwóch fragmentów Nadleśnictwa Rudziniec, podyktowane jest wyłącznie względami bezpieczeństwa. Po jesiennych silnych wiatrach i przejściu w lutym tego roku wichury Julia wciąż znajdują się tam miejsca z powalonymi lub uszkodzonymi drzewami” – czytamy w oświadczeniu.
Zdjęcie: Sofa Light / Shutterstock