Nie ulega wątpliwości, że koszty związane ze skutkami ocieplającego się klimatu będą rosnąć. Nie ulega też wątpliwości fakt, że koszty adaptacji i walki z globalnym ociepleniem będę ogromne. To nie będą miliony dolarów, ani nawet miliardy, wręcz biliony. Szczególnie że wiele państw nie jest w stanie samodzielnie walczyć z problemem. Te kraje toną.
Biliony, a nie miliardy na wsparcie
„Świat musi zaoferować biliony, a nie miliardy zagranicznego wsparcia”, powiedział ekonomista zajmujący się problemem zmian klimatu, Avinash Persaud. Nic, dziwnego, bo już teraz zmiany klimatu kosztują cały świat setki miliardów dolarów. Nie ma tu podziału na biednych i bogatych, a ci najbiedniejsi cierpią najbardziej. Już dziś wiele małych, rozwijających się państw jest rujnowanych przez skutki globalnego ocieplenia. Tylko w ubiegłym roku według Minich Re straty związane z pogodą kosztowały świat 270 mld dolarów. Munich Re jest instytucją zajmującą się oceną ryzyka i ubezpieczeniami w zakresie klęsk żywiołowych.
„Zmiany klimatyczne zbierają coraz większe żniwo”, powiedział członek zarządu Munich Re, Thomas Blunck. „Dane dotyczące klęsk żywiołowych za rok 2022 są zdominowane przez wydarzenia, które według najnowszych wyników badań są bardziej intensywne lub występują częściej. W niektórych przypadkach obowiązują obie tendencje. Innym niepokojącym aspektem, którego jesteśmy stale świadkami, jest to, że klęski żywiołowe szczególnie mocno dotykają ludzi w biedniejszych krajach. Dlatego prewencja i ochrona finansowa, na przykład w formie ubezpieczenia, muszą mieć wyższy priorytet”.
„Kraje toną”
Jednak problem jest dużo większy i nie dotyczy tylko rozwiniętych państw z kosztowną infrastrukturą. „Świat musi przemyśleć swoje podejście do kryzysu klimatycznego, inwestując biliony dolarów zamiast miliardów w krajach rozwijających się i wychodząc poza konwencjonalne koncepcje pomocy zagranicznej”, zaapelował Avinash Persaud który jest jednym z najbardziej wpływowych ekonomistów klimatycznych na świecie. „Potrzebujemy totalnego przemyślenia całego powiązania klimatu, zadłużenia i rozwoju. To, co widzimy dzisiaj, jest nowe – kraje są dotknięte katastrofą klimatyczną. To dzieje się teraz. Kraje toną”, apelował dalej Persaud.
Profesor Persaud jest jednym z czołowych głosów wzywających do reform w sprawie finansowania walki ze zmianami klimatu w krajach rozwijających się. Wezwał on niedawno Bank Światowy i inne podobne instytucje, także prywatne do potrojenia środków. Po to, aby usunąć obecne dziś bariery w inwestycjach odnośnie problemu globlanego ocieplenia. Celem ma być sprawiedliwość klimatyczna wobec tych, którzy ze skutkami zmian klimatu sobie nie radzą. „To największa szansa finansowa na świecie”, powiedział.
Minuta ciszy w trakcie paryskiego szczytu
Persaud jest także doradcą ekonomicznym Mii Mottley, premier Barbadosu. Mottley w dniach 22-23 czerwca była współgospodarzem Summit for a New Global Financing Pact, czyli szczytu w sprawie nowego globalnego paktu finansowego. To szczyt w trakcie którego prowadzone były rozmowy na temat klimatycznej sprawiedliwości, a tak naprawdę jej braku. Stąd właśnie apel Persauda o działanie na rzecz wyeliminowania tej niesprawiedliwości. „Szanowni goście. Proszę o uczczenie minutą ciszy ludzi, którzy na całym świecie cierpią głód, muszą uciekać ze swoich domów, nie mogą chodzić do szkoły, są zmuszani do małżeństwa. Ludzi, których pozbawia się ich dziedzictwa kulturowego i historii. Wszystkich tych, którzy bezradni i pozbawieni pomocy umierają na skutek katastrofy klimatycznej”, zakomunikowała Vanessa Nakate, aktywistka klimatyczna z Ugandy.
Lagarde: Okno zamyka się na naszych oczach
„Reakcje społeczności międzynarodowej są obecnie fragmentaryczne, częściowe i niewystarczające. Dlatego wzywamy do gruntownej zmiany naszego podejścia. Wspólnie musimy zbudować bardziej elastyczny, sprawiedliwszy i bardziej inkluzywny międzynarodowy system finansowy, aby zwalczać nierówności, finansować transformację klimatyczną i przybliżać nas do osiągnięcia celów zrównoważonego rozwoju”, apelowała premier Barbadosu Mia Mottley. Barbados to wyspiarski kraj na Karaibach. Dla wielu z nas może być rajem, ale te rozwijające się państwo cierpi na skutek ocieplającego się klimatu. Głównym zagrożeniem są niszczycielskie dla takich państw cyklony tropikalne.
Głos zabrała także Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego. Choć jest byłą minister finansów, a nie klimatologiem, przypominała, że mamy coraz mniej czasu, by zapanować nad klimatem. „Osiem lat temu w Paryżu sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon otworzył COP21 stwierdzeniem, że 'Paryż musi zaznaczyć punkt zwrotny […]’ w kierunku ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5°C. Dziś okno możliwości osiągnięcia tego celu zamyka się na naszych oczach. Ostatnie osiem lat było najcieplejszymi w historii na całym świecie, a krytyczny próg 1,5 C dla rocznych temperatur prawdopodobnie zostanie przekroczony co najmniej na rok przed 2027 rokiem”, ostrzegała Lagarde.
Ogromne koszty
Nicholas Stern oraz Vera Songwe w swojej zeszłorocznej pracy oszacowali, jak duże musi być wsparcie finansowe dla gospodarek państw rozwijających się. Okazuje się, że co roku trzeba 2 biliony dolarów. Przypomnijmy tu, że bilion to tysiąc miliardów. Według Persauda konwencjonalna pomoc to dziś za mało. Angażować musi się w to cały system, z ludźmi nie negującymi kwestii zmian klimatycznych. A było tak w przypadku poprzedniego prezesa Banku Światowego – Davida Malpassa. „Te sumy są o wiele za duże, musimy myśleć dalej”, powiedział Persaud. A dziś świat zmierza nie do ocieplenia o 1,5oC, a o 3oC. W zeszłym roku według analizy Deloitte Center for Sustainable Progress niekontrolowane ocieplenie klimatu stanie się główną przeszkodą w rozwoju gospodarczym na świecie. Szacunkowe koszty w ścieżce ocieplenia o 3oC w latach 2021-2070 mogą wynieść 178 bln dolarów. Według raportu najbardziej ucierpią kraju azjatyckie i pacyficzne.
Persaud przeciwstawił dzisiejsze traktowanie krajów rozwijających się warunkom, które zostały uzgodnione przez Bank Światowy na początku jego działalności. Chodzi tu o odbudowę Europy po drugiej wojnie światowej. „Niemcom powiedziano, że ich spłata zadłużenia nigdy nie przekroczy 3,5 proc. ich eksportu”, powiedział. „Są to warunki, które kraje rozwijające się chciałyby dziś zobaczyć”. Inaczej mówiąc, dziś kraje cierpią przez te, które najwięcej emitują. Jednocześnie nie otrzymują takiej pomocy, jak w przypadku II wojny światowej.