Krakowscy radni nie zajmą się na razie sprawą sprzedaży „lasu paprociowego” w dzielnicy Czyżyny. Nie wiadomo też, czy temat kiedykolwiek wróci. Oznacza to prawdopodobnie, że mieszkańcy wygrali w walce o ponad hektar dzikiej zieleni.
Miasto miało zyskać na sprzedaży terenu w okolicy ulicy Nowohuckiej 12,5 mln złotych. Byłby to dla magistratu spory zastrzyk pieniędzy w czasach kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa. W rozmowie ze Smoglabem o zamiarze sprzedaży lasu mówił rzecznik Urzędu Miasta Dariusz Nowak.
– Gmina w pierwszej kolejności pozbywa się tych działek, które nie rokują, gdzie nie są planowane żadne miejskie inwestycje. Z ekonomicznego punktu widzenia są one zbędne – przekonywał Nowak.
Na sprzedaż gęsto porośniętego roślinnością terenu nie zgadzają się mieszkańcy. Chcą oni przede wszystkim zmiany przeznaczenia działki. W obowiązującym planie miejscowym władze dopuściły tam budowę obiektów usługowych.
Czytaj również: Zebrali 152 tys. zł na Wolny Las. Teren kupiły Lasy Państwowe
– Skrzyknęliśmy się razem z kilkoma mieszkańcami dzielnicy, by o ten teren zawalczyć. Musimy mieć pewność, że działka zmieni swój status i zostanie przeznaczona na zieleń – mówiła nam Anna Warzyńska, mieszkanka Czyżyn i autorka petycji, pod którą podpisało się dotąd ponad 3000 obrońców lasu.
Okolica ulic Dolnomłyńskiej, Strumyk, Poleskiej i Nowohuckiej – to tutaj rośnie „paprociowy las”.
Okazało się, że presja miała sens. W porządku środowych obrad Rady Miasta sprawę sprzedaży działek pominięto. Na razie projekt uchwały został skierowany do ponownej analizy. Oznacza to, że perspektywa budowy nawet 32-metrowych budynków w miejsce rosnącej dziś zieleni odsuwa się w czasie. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle pomysł wróci do radnych.
Zdjęcie: Anna Warzyńska i Piotr Warzyński, archiwum prywatne