170 osób mogło stracić życie wskutek lawiny po pęknięciu lodowca w Himalajach. Tyle osób na razie uznaje się za zaginione po tym, jak gwałtownie wylała rzeka Alakanda, której poziom w niedzielę przekroczył dopuszczalny stan o metr. Agencja Reutera podaje informację o 12 potwierdzonych ofiarach. Lokalne media mówią z kolei o „Himalajskim tsunami”.
Lawina spowodowana pęknięciem lodowca nad miastem Joshimath pociągnęła za sobą ogromne ilości pyłu, skał i wody. Według agencji Reutera zginęli między innymi pracownicy jednej z elektrowni wodnych po tym, jak woda przerwała tamę na rzece Alakanda. Ofiar jest więcej – głównie właśnie wśród pracowników tam w dolinie rzeki.
Czytaj również: Zdobywca K2 apeluje o ochronę klimatu. Bez niej górskie lodowce sobie nie poradzą
Lawina wymusiła ewakuację miejscowości położonych poniżej lodowca. Na szczęście nie ma na razie informacji o ofiarach wśród ich mieszkańców. Sytuację monitoruje premier Indii Narendra Modi. Na pomoc do stanu Uttarakhand wysłano wojsko.
O niepokojącym stanie lodowców w Himalajach mówił w wywiadzie ze Smoglabem glacjolog dr Jakub Małecki. Zwrócił uwagę na coraz większe ryzyko występowania lawin, takich jak dzisiejsza.
„Lód i mróz odgrywają fundamentalną rolę w krajobrazie wysokogórskim. Zamarznięte stoki górskie są dzięki nim stabilne. Jeśli temperatura idzie w górę, a lód topnieje, zdarzają się coraz częstsze osunięcia, spływy błotne, lawiny kamienne. Obserwujemy to niemal we wszystkich bardzo zimnych łańcuchach górskich” – komentował specjalista.
Źródło zdjęcia: Navjot Singh Payal / Shutterstock