Linie lotnicze postawiły ultimatum Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Przewoźnicy żądają zmian w porozumieniach dotyczących limitów emisji dwutlenku węgla. Zapowiadają, że w innym przypadku zupełnie wycofają się z podpisanych umów.
W ramach systemu opracowanego przez Międzynarodową Organizację Lotnictwa Cywilnego linie lotnicze wnoszą opłaty, które mają zrównoważyć ilość dwutlenku węgla wypuszczonego przez nie do atmosfery. Jego limity miały być ustalane na podstawie średniej emisji z 2019 i 2020 roku. Linie mają od przyszłego roku płacić za każdy kilogram CO2 powyżej tego poziomu. Problem w tym, że pandemia koronawirusa uziemiła dużą część samolotów. Tegoroczny wynik emisji będzie więc mocno zaniżony. Może to sprawić, że ustanowione składki w przyszłym roku przewyższą możliwości finansowe przybitych kryzysem linii.
„System należy dostosować do obecnych warunków, by umożliwić zrównoważony rozwój lotnictwa międzynarodowego i uniknąć niewłaściwego obciążenia ekonomicznego sektora” – napisali przedstawiciele linii lotniczych w specjalnym oświadczeniu. Jak dodali, poluzowanie warunków jest dla nich „kwestią przetrwania”. Podają, że branża w wyniku pandemii straciła już 252 miliardy dolarów. Do 8 kwietnia odwołane zostały ponad dwa miliony połączeń.
Czytaj też: Dramat pandemii ulgą dla klimatu. Czy rzeczywiście? Sprawdzamy
W tym samym czasie coraz więcej komentatorów domaga się przykręcenia śruby przewoźnikom. Według byłego komisarza UE ds. zmian klimatu pomoc finansowa dla linii musi być uzależniona od ich gotowości do dalszego obniżania emisji. „To konieczny warunek. (…) Linie martwią się o przetrwanie i będą potrzebować wsparcia- co wiąże się z dużą odpowiedzialnością.” – mówił Miguel Arias Cañete w rozmowie z „Guardianem”. Jego stanowisko poparł między innymi brytyjski Greenpeace.
Źródło zdjęcia: Catwalk Photos / Shutterstock