Udostępnij

Lokalny Rolnik, czyli bazarek w internecie. Tu kupisz domowy ser, przetwory i świeże owoce

06.02.2019

Lokalny Rolnik to platforma, poprzez którą można kupić produkty z małych gospodarstw, świeże i sprawdzone. Wystarczy wejść na stronę internetową projektu i zapełnić swój koszyk. Można wybierać z kilku kategorii: warzywniak, jajka, nabiał, mięso, wędliny, ryby, piekarnia, dania gotowe, sypkie, spiżarnia, słodkości, napoje. Oferta jest spora – od buraków, przez domowe pierogi aż po żurawinowy chutney.  – Większość dostawców to mali producenci z certyfikatami eko. Ale jeszcze dla pewności wysyłamy wyrywkowo ich produkty do laboratorium, żeby zbadać je na obecność pestycydów i konserwantów. – mówi Andrej Modic, który założył Lokalnego Rolnika razem z żoną, Sylwią.

Lokalny rolnik. Skąd pomysł?

Bywa pan czasami w supermarketach?

Zdarza się. W marketach kupuję proszek do prania, kosmetyki, napoje. Ale owoce i warzywa? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz kupiłem je w sklepie.

Jak wpadliście na pomysł Lokalnego Rolnika?

Droga do tego pomysłu była bardzo długa. Trzeba zacząć od tego, że pochodzę ze Słowenii – kraju, który słynie z dobrego jedzenia. Nie ma tam tyle przemysłowej produkcji, co w Polsce. Moja rodzina docenia smaczne produkty, kochamy gotować. W latach 90-tych, kiedy nagle zaczęły powstawać wielkie markety, mój tata postanowił spróbować, co sprzedają. Był na takich zakupach raz i uznał, że to nie jest dobre jedzenie. Od 30 lat miał swoich dostawców, miał zaprzyjaźnionego rolnika i rzeźnika. Jak jedliśmy szynkę parmeńską, to wiedzieliśmy dokładnie z której świni została zrobiona. Rodzice wpajali mi, że zaufane pochodzenie jedzenia jest gwarancją jakości. W 2002 roku przyjechałem do Polski i to była dla mnie nieprzyjemna niespodzianka. Nie mogłem znaleźć lokalnych rolników, musiałem kupować w sklepach. Przez dziesięć lat porządnie przez to cierpiałem.

Uczulenie na konserwanty i pestycydy

Później pojawiła się Zarja.

Tak, po kilku latach urodziła nam się córka. Okazało się, że jest uczulona na wszystkie konserwanty i pestycydy. Jakikolwiek zjedzony owoc czy warzywo z supermarketu kończył się szpitalem i zapaleniem oskrzeli. Była na ścisłej diecie, kiedy pojechała do mojej mamy, do Słowenii. Mama, oprócz tego, że sprowadza produkty od lokalnych dostawców, to na dodatek sama uprawia warzywa i owoce w ogrodzie. Zadzwoniła do mnie po kilku dniach i mówi: „Zarja nie ma żadnej alergii, je u nas wszystko i czuje się świetnie”. Po powrocie córki zaczęliśmy szukać naturalnych produktów, które Zarja mogłaby jeść. Chodziliśmy na bazarki, wydawało nam się, jak zresztą większości ludzi, że tam kupuje się prosto od rolnika.

To okazało się klapą, bo większość sprzedawców bierze produkty z giełdy – czyli dokładnie z tego samego miejsca, gdzie zaopatrują się markety. Później trafiliśmy na zdobywające popularność targi ze zdrową żywnością. Coś już można było tam znaleźć, ale wciąż zdarzali się sprzedawcy, którzy nie potrafili powiedzieć, jaki jest skład produktu albo skąd pochodzi. Uznaliśmy, że skoro musimy mieć pewność, trzeba samemu szukać dostawców. Zaczęliśmy jeździć po okolicznych gospodarstwach.

Mieliśmy przez to bardzo pracowite weekendy, które poświęcaliśmy na zaopatrzanie się w jedzenie. Prowadzimy otwarty dom, często zapraszamy znajomych na obiady czy kolacje. Zauważyli, że nasze jedzenie smakuje inaczej, lepiej. Zaczęli nas prosić, czy możemy im też przywozić produkty od rolników. Sprawa tak się rozrosła, że w wolne dni wracaliśmy z podwarszawskich wsi z samochodem po dach zapakowanym jedzeniem. Później zbieraliśmy zamówienia na Facebooku. Tak powstały pierwsze grupy zakupowe. W którymś momencie nie byliśmy w stanie tego obsłużyć, więc złożyliśmy wniosek do PARP, dostaliśmy wsparcie ze środków unijnych. Dziś działamy w czterech regionach, mamy 120 tys. zarejestrowanych użytkowników, a 10 tys. co miesiąc robi zakupy przez platformę Lokalny Rolnik.

Nie chcemy robić zbyt dużej konkurencji

Jak wybieracie dostawców?

Na początku sami jeździliśmy do każdego z nich. Teraz to by było trudne, bo mamy około 150 dostawców. Dlatego zatrudniamy ludzi, którzy zarządzają regionami i sprawdzają dostawców z poszczególnych województw. U każdego rolnika, który sprzedaje produkty przez naszą platformę, ktoś z naszej firmy był. Na Lokalnym Rolniku nie trzeba czytać etykiet, bo dajemy gwarancję, że są czyste. Większość dostawców to mali producenci z certyfikatami eko. Ale jeszcze dla pewności wysyłamy wyrywkowo ich produkty do laboratorium, żeby zbadać je na obecność pestycydów i konserwantów. Wszystko po to, żebyśmy mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że każdy produkt na Lokalnym Rolniku jest sprawdzony i że bez mrugnięcia okiem dalibyśmy go naszemu dziecku.

Wyszukujecie tych dostawców? Czy zgłaszają się sami?

I tak, i tak. Ale nie chcemy robić zbyt dużej konkurencji – nie potrzeba na przykład dziesięciu dostawców dżemu śliwkowego. Staramy się słuchać klientów, czego potrzebują i co najczęściej kupują. Naszym celem jest to, żeby ludzie mogli zrezygnować ze sklepów z masowo produkowanym jedzeniem na rzecz produktów naturalnych i sprawdzonych.

Oferta zależy od sezonu

Sprawdźmy, jak to działa. Wchodzę na waszą stronę, wpisuję swój adres, pojawia się najbliższy punkt, gdzie mogę odebrać zamówione na Lokalnym Rolniku produkty. Dostaję tam rzeczy z małopolski? Wspieram rzeczywiście lokalnych rolników?

Staramy się, żeby oferta na dany region była tak bardzo lokalna, jak to tylko możliwe. Jajka, świeże owoce i warzywa, które pani u nas kupi, zazwyczaj pochodzą z Małopolski. To zależy także od sezonu. Ale po co transportować przez całą Polskę świeże mleko? To bez sensu. Sery, wędliny, słoiki mogą pochodzić z odleglejszych regionów, ale to nadal polskie produkty. W Krakowie ani w Małopolsce nie ma ryb morskich, więc wiadomo, że muszą do pani dojechać. W zimie cytrusy sprowadzamy z Sycylii, ale ze sprawdzonych przez nas gospodarstw. Niestety, klimat w Polsce nie pozwala na cieszenie się lokalnymi owocami i warzywami przez cały rok. Jednak nasza zasada jest taka, że chcemy dać szeroki wybór naturalnego  jedzenia, nawet w zimie.

Na stronie Lokalny Rolnik najpierw podajesz ulicę i miasto, a dopiero później dowiadujesz się, co można kupić.
Na stronie Lokalny Rolnik najpierw podajesz ulicę i miasto, a dopiero później dowiadujesz się, co można kupić.

„W Warszawie zaczęliśmy dostawy do domów”

Działacie w Krakowie, Warszawie…

Na Śląsku i we Wrocławiu. Docelowo chcemy być w siedmiu największych miastach w Polsce. Mam nadzieję, że uda się jeszcze w tym roku.

Później będzie Europa?

Nasz plan dwuletni zakłada osiągnięcie doskonałości operacyjnej w Polsce, co oznacza, że klient będzie miał duży wybór produktów, dostarczanych w wygodny sposób i w rozsądnych cenach. Oczywiście, one są wyższe niż w marketach, ale nie wygórowane. W Warszawie zaczęliśmy dostawy do domów, a nie tylko do punktów odbioru. Planujemy zastosować to też w innych miastach. Próbujemy też wprowadzić obsługę restauracji, sklepów, stołówek szkolnych. Tak, żeby w pod koniec 2019 roku móc powiedzieć, że robimy to najlepiej, jak się da. To najbliższy plan. W przyszłym roku chcemy wprowadzić pierwsze miasto za granicą. Bo nasz biznes zamyka się na poziomie miasta – można to porównać na przykład do Ubera. Jest w Polsce, ale w wyznaczonych regionach. W Krakowie działa, a w Białymstoku już nie. My też chcemy wchodzić na inne rynki w ten sposób – nie obejmując całego kraju, ale wybrane regiony.

Czytaj także: Trujący glifosat trafia na nasze talerze. “Na opakowaniu piszą, że jest nieszkodliwy”

Lokalny rolnik: Produkty od lokalnych dostawców są po prostu smaczniejsze

Jak ludzie reagują na wasz pomysł? Zdarzało się wyzywanie od ekoświrów?

Aż tak ostre reakcje się nie pojawiły, ale widzimy, że w mediach jest nagonka na eko produkty. Staramy się być ponad tym i robić swoje. Naszym celem nie jest konkurowanie z marketami ani zmuszanie kogoś do zmiany przyzwyczajeń. Klienci Lokalnego Rolnika to ludzie, którzy wierzą, ze jedzenie bez chemii jest zdrowsze. Ale nawet nie o zdrowie chodzi. Produkty od lokalnych dostawców są po prostu smaczniejsze. 

Dla wielu osób istotne jest to, że taka produkcja żywności mniej szkodzi środowisku niż hodowle czy uprawy przemysłowe. Emisje z transportu takiego jedzenia są niższe, bo nie jest transportowane ciężarówkami przez kilka tysięcy kilometrów. Kolejnym czynnikiem, dla którego ludzie korzystają z naszej platformy, jest wspieranie lokalnych producentów. Dzięki nam kupują szparagi od pani Kasi z sąsiedniej wioski, a nie od pana z Chin. To są najważniejsze powody, dla których klienci nam ufają. Nie tylko zdrowie i smak, ale także ochrona środowiska i wspieranie małego lokalnego biznesu.

Zdjęcie: Lokalny Rolnik.

Autor

Katarzyna Kojzar

Pisze o klimacie, środowisku, a czasami – dla odmiany – o kulturze. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. Jej teksty ukazują się też m.in. w OKO.press i Wirtualnej Polsce.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.