Crowther Lab przygotował raport, który pokazuje jak do 2050 roku może – jeżeli odpowiednio na to nie zareagujemy – zmienić się klimat w miastach na świecie. Wynika z niego, że w około 80 proc. z nich zmiany będą bardzo poważne i potencjalnie katastrofalne. To jednak nie jest informacja, która byłaby nowa. Ciekawe jest za to narzędzie, które udostępniono razem z raportem. To interaktywna i dostępna w internecie mapa, która bawi, jednocześnie ucząc.
BREAKING: A fifth of cities worldwide ? will face dramatic and unprecedented urban climate conditions by 2050. @CrowtherLab’s new global data map visualizes #ClimateChange impact on cities ?? ? to drive urgent action → https://t.co/IZ5HGUh0qn #2050Cities pic.twitter.com/dXaTXsocKp
— Crowther Lab (@CrowtherLab) July 10, 2019
Rzecz polega na tym, że jej autorzy sięgnęli po przykłady. I kiedy klikamy na jedno z 520 miast uwzględnionych w raporcie, możemy zobaczyć nie tylko jak bardzo wzrośnie w nim temperatura w zimie i w najcieplejszym miesiącu roku, ale też które dzisiejsze miasto ma taki klimat, jaki w wybranym będzie panował w 2050 roku. Pary są ciekawe i okazuje się na przykład, że jak nie zapanujemy nad zmianami klimatu, to Londyn będzie podobny do Barcelony, a Barcelona zbliży się do Adelajdy.
Z kolei w Madrycie będzie tak jak dziś jest w Marrakeszu, a Sztokholm stanie się drugim Budapesztem. Ten z kolei – pod względem klimatu – będzie przypominał macedońskie Skopje. Najcieplejszy miesiąc w roku będzie tam gorętszy o prawie 8 stopni. W około 20 proc. miast na świecie – na przykład w Singapurze i Dżakarcie – mają zapanować warunki, których dziś nie da się znaleźć w żadnej ze znaczących metropolii. Co może oznaczać poważne problemy humanitarne, ale także polityczne.
Wracając jednak na bliższe nam europejskie podwórko, warto wspomnieć, że bardzo gorąco zrobi się na Bałkanach, gdzie już dzisiaj temperatury w miastach bywają trudne do zniesienia. Aż o osiem – to najwyższy wynik w zestawieniu – stopni Celsjusza ma wzrosnąć temperatura najcieplejszego miesiąca w Lublanie. Z kolei w Warszawie w najcieplejsze dni termometry mają pokazywać aż o 6,6 stopnia Celsjusza więcej. Klimat ma być podobny do tego, który dziś rejestrujemy w Tbilisi. Różnica między Lublaną a Warszawą jest jednak taka, że o ile ta pierwsza od dawna szykuje się na cieplejszy klimat, co robi między innymi pielęgnując kulturę cienia…
…to ta druga podobnie jak inne polskie miasta po latach lania betonu i wycinania drzew, zaczyna dopiero powoli przebąkiwać o potrzebie zmian. Co zresztą każe powiedzieć o jednej jeszcze rzeczy, bo porównanie Warszawy z Tbilisi do wyobraźni niektórych – z pewnością mamy takich radnych w Krakowie – przemawia głównie wizją gajów pomarańczowych i sjesty w cieniu palm.
Tymczasem zmiana klimatu w polskich miastach – pomijając już szerszą perspektywę patrzenia na tę sprawę – nie oznacza, że do Polski nagle przeniosą się wszystkie miłe rzeczy, które dziś widzimy nad Morzem Śródziemnym. Nie przeniosą się, bo tamte miasta i mniejsze miejscowości są od setek lat budowane w sposób pozwalający znosić upalny klimat – z dbałością o cień, skąd na przykład biorą się powszechne podcienie, o wodę i jej retencję, często też dbającą złapać oddech zieleń.
My wylądujemy w zupełnie innym świecie. W świecie, w którym przez co najmniej ostatnie trzy dziesięciolecia główną miarą postępu były liczba ton wylanego betonu i liczba tysięcy drzew wyciętych pod „rewitalizację”. A budownictwo mieszkaniowe zdaje się być oparte o ideę tworzenia wysp ciepła, co nie omija nawet placów zabaw oraz większości koncepcji urbanistycznych dotyczących zmian w przestrzeni miejskiej.
POLSKA BETONIARNIA: w tym wątku wrzucam zdjęcia placów w polskich miastach, które zostały wybetonowane i wycięto z nich drzewa.
Aż się ciśnie na usta „coście… uczynili z tą krainą”… zapłacimy za to wszyscy, gdy przyjdzie #kryzysklimatyczny.
Na początek Włocławek. pic.twitter.com/Em1TrOvx6O
— Jan Mencwel (@JanMencwel) June 11, 2019
Rzecz więc w tym, że jak w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Katowicach, wstaw dowolne, będzie klimat jak w Tbilisi, to nie będzie nam się żyło równie przyjemnie, jak w jednym z toskańskich miasteczek. Nie będziemy bowiem w Toskanii. Będziemy w zalanych betonem Warszawie, Krakowie lub Wrocławiu, w których po prostu będzie o kilka stopni goręcej.
Chcąc więc mieć wyobrażenie o tym, jak będzie, jeżeli nic nie zmienimy, przypomnijcie sobie jak było w czerwcu.
Dołóżcie do tego 6,6 stopnia. I wyobraźcie sobie, że w tym upale jedziecie do pracy. Nie raz. Dzień po dniu przez miesiąc.
Miasto w końcu częściej niż do wakacyjnego odpoczynku, służy do pracy.
A teraz zapraszam do zabawy z mapą przygotowaną przez Crowther Lab, która bawiąc uczy. Poklikajcie.
Fot. Shutterstock.