Województwo lubelskie jako jedno z ostatnich nie ma swojej uchwały antysmogowej. W tym roku ma to się zmienić. Ekolodzy uważają jednak, że projekt regionalnych władz nie uratuje Lubelszczyzny przed smogiem, a „kopciuchy” we wschodniej Polsce mogą działać jeszcze wiele lat.
Lubelskie nie ma szczęścia do antysmogowego prawa. W zeszłym roku projekt uchwały mającej poprawić stan powietrza został odrzucony przez wojewódzkich radnych. Powód: ubóstwo energetyczne, które nie pozwalałoby mieszkańcom sprostać wymaganiom nowego prawa. A to, jak większość tego typu uchwał, zakazywałoby używania najniższej jakości węgla w najgorszych piecach, tzw. „kopciuchach”. Praca nad dokumentem trwała długo, przygotowany został jeszcze przez poprzednią większość w wojewódzkim sejmiku. Po utracie władzy w regionie przez koalicję PO-PSL odrzuciła go Zjednoczona Prawica.
Czytaj także: Małopolskie pierwszym województwem z zakazem finansowania kotłów węglowych
W tym roku sejmik podchodzi do antysmogowego prawa po raz drugi. Lubelskie jest jednym z trzech ostatnich województw bez takiej uchwały, przez co władze narażają się na krytykę ze strony aktywistów ekologicznych. Lista ich zarzutów jest jednak długa, a dotyczą one przede wszystkim marnej jakości pieców, które wciąż będą dopuszczone do użytku w regionie.
– Wszystkie kotły centralnego ogrzewania i te ogrzewające wodę użytkową za sześć lat będą musiały spełniać parametry piątej klasy. Na tym jednak kończy się ingerencja w sprzęt. Pozostałe instalacje są pominięte, a chodzi między innymi o piece kaflowe, kozy, kominki z płaszczem wodnym- mówi Krzysztof Gorczyca z lubelskiego Towarzystwa dla Natury i Człowieka. – Efekt będzie taki, że nawet za siedem lat tysiące pozaklasowych urządzeń będzie nadal w użyciu.
Czytaj również: Najgroźniejszy składnik smogu. Mniejsze od PM2,5 nanocząsteczki nie są w ogóle monitorowane
Kolejnym problemem są ograniczenia w używaniu materiałów spalanych w piecach. Gorczyca pozytywnie ocenia propozycję zakazu używania do ogrzewania mokrego drewna. To jednak koniec pozytywów.
– Cała reszta jest jedynie przeniesieniem do tekstu projektu szeroko krytykowanych norm z rozporządzenia ministra energii sprzed dwóch. Co prawda w tym roku wyeliminowany został najbardziej emisyjny miał, ale wciąż dopuszcza bardzo emisyjne sorty węgla o dużej wilgotności i zawartości popiołu – przekonuje Gorczyca.
Jak dodaje działacz, na rynku wciąż jest węgiel o zawartości 1,8 proc. siarki. Towarzystwo dla Natury i Człowieka chciało, by lubelskie wprowadziło dwa razy bardziej rygorystyczną normę.
– W sumie uchwała w obecnym kształcie niewiele by wniosła – mówi aktywista, który postuluje również m.in. zakaz rekreacyjnego palenia w kominkach w dni z wysokim stężeniem pyłów zawieszonych.
Wojewódzkie władze bronią swojej uchwały, twierdząc, że ministerialne wytyczne dla sprzedawców węgla wystarczą.
– Ja jestem zwolennikiem małych kroków, które idą w dobrym kierunku. Nie chodzi o to, żeby narzucać rozwiązania, które mogą zostać niezaakceptowane przez społeczeństwo – mówił „Dziennikowi Wschodniemu” członek zarządu województwa Sebastian Trojak. Jednocześnie polityk przypomniał, że w 2019 roku w województwie wartości stężeń pyłów PM10 i PM2,5 nie przekroczyły średniorocznych norm. Gorczycy to nie przekonuje. Jak mówi, zeszły rok jest jedynie wyjątkiem od wieloletniej reguły.
O ostatecznym brzmieniu antysmogowych przepisów zdecydują radni wojewódzkiego sejmiku.
Źródło zdjęcia: g_art08 / Shutterstock