Zaskoczenie: w dużym betonowym mieście działa farma, w której warzywa uprawia się nie według życzeń klienta, ale według rytmu natury. Jedynym nawozem jest kompost, a „dotację” stanowią ręce zmotywowanych wolontariuszy. W jeden sezon stworzono tu społeczność, która może być przykładem, jak transformować rynek żywności. Wśród założycieli jest Apolinary – rolnik, który kiedyś prowadził gospodarstwo rolne według całkiem innych zasad.
Apolinary Żuchowicz z Krakowskiej Farmy Miejskiej jest bohaterem czwartego odcinka naszego filmowego cyklu MOŻNA INACZEJ. Pokazujemy w nim ludzi, inicjatywy i projekty, które idą wbrew utartemu myśleniu, otwierając oczy na inny sposób podejścia do problemów naszej planety w dobie kryzysu klimatycznego.
Pierwszy raz napisaliśmy o Krakowskiej Farmie Miejskiej po miesiącu jej działalności. Dopiero się rozkręcali i jeszcze nie było wiadomo na sto procent, że uprawianie pola w mieście ma rzeczywiście komercyjny sens. W przyszłym tygodniu wydają ostatnią paczkę warzyw w tym sezonie i przez cały okres jego trwania nie narzekali ani na brak klientów, ani brak wolontariuszy. Tych pierwszych nie trzeba było długo przekonywać, że warzywo prosto z ekologicznej farmy smakuje inaczej niż sklepowe; tych drugich, że grzebanie w ziemi to praca z sensem, której efekty widzisz od razu.
Bo z perspektywy troski o powietrze i środowisko sens farmy był oczywisty – uprawa i kupno warzyw w taki sposób oznacza m.in. skrócenie łańcucha dostaw, czyli zmniejszenie emisji transportu (wielu klientów chętnie przyjeżdża samodzielnie po warzywa, reszta jest rozwożona przez pracowników farmy) oraz wspieranie ziemi (jest nawożona wyłącznie naturalnym kompostem, ostatnio z resztek ekologicznej farmy pieczarek).
Jak rolnik zrezygnował z chemii
Zanim nakręciliśmy ten materiał, sama miałam okazję sprawdzić, jak to jest być rolnikiem w mieście. Zdałam sobie przykrą sprawę, jak niewiele wiem o pracy z ziemią. Nauczono mnie w kolejnych szkołach tylu umiejętności, ale tej u podstaw, czyli jak wytwarzać własną żywność, pominięto. Po dwóch dniach w polu bardziej szanuję też to, że w danym tygodniu nie ugotuję czegoś według własnego widzimisię, bo akurat wtedy zbieraliśmy coś innego. Doceniam smak bez chemii – już wiem, jak słodka potrafi być marchewka, a jak ostra rukola.
To zadanie odrabiają wszyscy, którzy trafiają na farmę.
Jej założycielami są Jacek Bender, Janek Szpil i Apolinary Żuchowicz, który prowadził kiedyś typowe gospodarstwo rolne w jednej z podkrakowskiej wsi.
Czytaj także: Żniwa na lubelskim osiedlu. Kombajn pracuje między blokami i podbija internet
Co prawda od początku był trochę rebeliantem, niekoniecznie słuchającym rodzinnych nakazów, jak powinna wyglądać uprawa pola. Śledził na bieżąco trendy na świecie, znajdował sposoby na to, jak pracować trochę lżej, a zarabiać więcej. Ale nawet gdy się to udawało i dochody rosły, pozostawał ciągle ten sam problem – chemia.
– Chemia śmierdzi dosłownie i w przenośni. Zacząłem mieć dziwne dolegliwości, egzemy, bóle wątroby. Gdy zjadłem własną truskawkę, wracał smak tego, czym została pryskana. Dlatego odpuściłem. Zdałem też sobie sprawę, że jestem rolnikiem z potrzeby bycia wolnym człowiekiem – opowiada.
Największą siłą jest społeczność
Bohater naszego filmu wierzy, że każdy może osiągnąć taką wolność, bo nawet jeśli nie chce sam uprawiać własnych warzyw (do czego zachęca), wciąż może być członkiem rolniczej społeczności. W takiej formule – Rolnictwa Wspieranego Społecznie – działa Krakowska Farma Miejska.
Oznacza to, że bazą całego projektu jest stworzenie społeczności stałych odbiorców, którzy współistnieją z ekosystemem farmy i podążają za rytmem, który nadaje przyroda. W Polsce jest więcej tego typu miejsc – społecznych ogrodów, kolektywów, targów. Gdy zacznie ich przybywać, otwierają się drzwi do nowego rozdziału na rynku żywności. Szczególnie docenionego przez przyrodę, która tą żywność rodzi.
Społeczność to ulubiony aspekt Apolinarego w pracy na farmie. Doświadczony rolnik niemal za każdym razem znajduje się wśród ludzi z zupełnie innych światów, w przeróżnym wieku. To nieustanna lekcja, że można żyć inaczej.
__
Zdjęcie: Zygfryd Turchan