Amerykańskie przedsiębiorstwa branży transportowej i energetycznej zobowiązały się do ochrony zagrożonego gatunku motyla, zwanego monarchą. Ma to jednak także swój cel biznesowy: firmy postanowiły uprzedzić wpisanie motyla na federalną listę gatunków szczególnie chronionych i już teraz wdrożyć działania ochronne.
Amerykańska służba U.S. Fish & Wildlife Service i University of Illinois w Chicago ogłosiły podpisanie „bezprecedensowej” umowy, której celem ma być ochrona zagrożonego motyla: danaida wędrownego, zwanego monarchą.
Na mocy wspomnianej umowy 45 przedsiębiorstw z sektora energetycznego i transportowego zobowiązało się do podjęcia działań ochronnych, poprzez szczególną troskę o siedliska motyla na swoich gruntach. Urzędnicy szacują, że porozumieniem objętych zostanie blisko milion hektarów terenu, zarządzanego przez poszczególne firmy. Chodzi m.in. o dostosowywanie pory koszenia do cyklu życia monarchy, niestosowanie określonych typów środków ochrony roślin, a także wysiewanie takich gatunków traw, które sprzyjają chronionemu gatunkowi.
Danaid wędrowny to charakterystyczny motyl występujący przede wszystkim w obydwu Amerykach, w południowej Azji, a także w niektórych zakątkach Europy. W ciągu ostatnich dziesięcioleci jego populacja w Stanach Zjednoczonych drastycznie się skurczyła, stąd potrzeba działań ochronnych. Niewykluczone, że już wkrótce motyl zostanie wpisany na federalną listę gatunków zagrożonych.
„Pewność regulacyjna”
„Przywrócenie tego gatunku nie może się dokonać wyłącznie dzięki działaniom rządu federalnego. Współpraca jest kluczem. (…) Porozumienie to ma zasadnicze znaczenie dla zapewnienia, że prywatni właściciele będą stosować praktyki ochrony i zachowania motyli, a oni sami zyskają w zamian pewność regulacyjną” – powiedział w oświadczeniu senator Tom Carper.
„Jestem dumny, że mój stan, Delaware, jest zaangażowany w te wysiłki. Chcę podziękować uczestnikom umowy za przyspieszenie działań i doprowadzenie do finalizacji. Mam nadzieję, że dzięki współpracy możemy przywrócić motyle, które dziś znajdują się na krawędzi wyginięcia” – podkreślił polityk.
Firmy wolą ponieść koszty wcześniej
I właśnie wspomniana pewność regulacyjna jest języczkiem u wagi dla krytyków porozumienia, według których niekoniecznie musi wyjść ono motylom na dobre. Strony skorzystały bowiem z umów CCA i CCAA.
Jak podaje serwis Mongabay, obydwie formy zapewniają przedsiębiorstwom, że w przypadku wpisania określonego gatunku na federalną listę gatunków zagrożonych, nie będą one musiały wdrażać dodatkowych działań ochronnych. „Dzięki temu firmy będą mogły zajmować się przede wszystkim biznesem. A jeśli przypadkiem zabiją przy tym monarchów, nie będą podlegać przepisom dotyczącym gatunków zagrożonych wyginięciem”- powiedziała Tara Cornelisse z organizacji Center for Biological Diversity, która zgłosiła swoje zastrzeżenia do umowy.
Nadzieję na korzystne skutki podpisanego porozumienia daje jednak współpraca z University of Illinois w Chicago, którego eksperci mają czuwać nad realizacją zapisów porozumienia.
„Poprzez wczesne zaangażowanie się w dobrowolną ochronę, przedsiębiorstwa będą mogą uniknąć w przyszłości zwiększonych kosztów i opóźnień wynikających z potencjalnego umieszczenia motyla na liście [gatunków zagrożonych – przyp. red.]. Zapewnia to ogromną wartość dla przedsiębiorstw, ale przyniesie także duże korzyści motylowi” – podkreśla Iris Caldwell z UIC, cytowana przez portal GNN.
_
Zdjęcie: Shutterstock/Chuchawan