Udostępnij

„Mój Prąd” i magazyny energii. „Rozdawanie pieniędzy bez jasno określonego celu”

15.05.2024

Nadchodzi kolejna edycja programu „Mój Prąd”. Choć nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów, najprawdopodobniej będzie ona, podobnie jak poprzednie, wspierać także zakup magazynów energii. Czy zostaną one zainstalowane tam, gdzie są potrzebne? Czy wsparcie dla prosumentów w takiej formie, jak wygląda to obecnie, dobrze odpowiada na potrzeby transformacji energetycznej? Między innymi o tym opowiada nam Szymon Liszka, prezes zarządu Fundacji Efektywnego Wykorzystania Energii i ekspert Koalicji Klimatycznej.

***

Sebastian Medoń, SmogLab: Niedawno zakończono nabór wniosków w piątej edycji programu „Mój Prąd”, a wielkimi krokami zbliża się już szósta. Na razie nie mamy zbyt wielu informacji, choć najprawdopodobniej, jak w poprzednich odsłonach, wspierany będzie również zakup magazynów energii. Ponieważ jeszcze nie znamy szczegółów, porozmawiajmy bardziej ogólnie. Jak Pan ocenia dotychczasowe działania rządu w materii wspierania energetyki prosumenckiej, w tym program „Mój Prąd”?

Szymon Liszka, prezes zarządu Fundacji Efektywnego Wykorzystania Energii, ekspert Koalicji Klimatycznej: Problem tkwi w ogólnej koncepcji transformacji energetycznej i roli energetyki prosumenckiej w tej zmianie. Wspieranie rozwoju prosumentów odbywa się w sposób dość chaotyczny. 

Historycznie, gdy mieliśmy korzystne zasady rozliczeń dla prosumentów, to początkowo wydawały się one mało atrakcyjne. Wtedy toczyła się dyskusja o konieczności wprowadzenia zasady „jeden do jednego”, w miejsce przyjętych przeliczników 0,7 i 0,8. Sytuacja na rynku szybko pokazała jednak atrakcyjność tego mechanizmu. To spowodowało dynamiczny rozwój instalacji prosumenckich na budynkach. 

Wówczas pojawiła się jednak niespójność, ponieważ równocześnie dopuszczono łączenie tego zarówno z pierwszymi edycjami programu „Mój Prąd”, jak i różnymi unijnymi programami dotacyjnymi. Dochodziliśmy do kuriozalnej sytuacji, w której mikroinstalacje fotowoltaiczne były montowane często za jedynie 10-20 proc. ich wartości. To było zdecydowanie nadmiernym dofinansowaniem. 

Warto również zauważyć, że istniała możliwość skorzystania z ulgi podatkowej przy montażu instalacji fotowoltaicznych. 

„Problem z nadmiarem energii w niektórych obszarach” i zmiana warunków dla nowych prosumentów

Sposób rozliczeń jednak zmieniono…

Reakcja nastąpiła pod presją operatorów systemów dystrybucyjnych, którzy zgłaszali problem z nadmiarem energii w niektórych obszarach. W efekcie konieczne było ograniczenie atrakcyjności mechanizmu rozliczeń oraz wprowadzenie kolejnych wersji programu „Mój Prąd”, preferujących instalacje z magazynami energii. Wydaje mi się, że gdzieś po drodze zgubiła się racjonalność systemu, a silne ograniczenia sprawiły, że inwestycje stały się mniej opłacalne. 

Moim zdaniem niezbędne są regulacje, które umożliwiłyby prosumentom wymianę wyprodukowanej energii między sobą i wprowadzenie zachęt do wzajemnego bilansowania. Na obecnym etapie przepisy dotyczące spółdzielni energetycznych, które miały pomóc w rozwiązaniu problemu, są ograniczone tylko do obszarów wiejskich i miejsko-wiejskich. Wykluczono zatem miasta. 

Problemem są również operatorzy systemów dystrybucyjnych, którzy powinni odnosić korzyści z istnienia w sieci instalacji prosumenckich. Operatorzy sami nie przyczyniają się jednak do usprawnienia systemu, dla którego szczególnie problematyczne są sytuacje nadmiaru energii. Trudno jest — na przykład — uzyskać informacje od operatorów na temat  preferowanych obszarów dla działania instalacji prosumenckich. To utrudnia planowanie  i rozwój. Mam na myśli lokalne planowanie energetyczne, które prowadzą gminy i działania, które wynikają z tych planów. Dotyczy to gmin, które zgodnie z prawem odpowiadają za lokalne bezpieczeństwo energetyczne.

Potrzeba identyfikacji obszarów problematycznych

To wynika z ich niechęci, czy z tego, że po prostu nie ma takich danych i opracowań?

To jest dobre pytanie, z czego to wynika. Mogę powiedzieć przewrotnie, że przyczyną może być to, że spółki odpowiadają za zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego. Czyli tego, aby energia mogła być dostarczana w wystarczających ilościach do wszystkich tych miejsc, gdzie jest potrzebna. W związku z tym pokazanie obszarów zagrożonych, czy też problematycznych, może nie być zgodne z treścią planów (rozwoju i modernizacji), które przesyłają do Urzędu Regulacji Energetyki. 

Z drugiej strony oczywiście byłoby bardzo cenne identyfikowanie takich obszarów, w których rozwój energetyki prosumenckiej mógłby – na przykład – ułatwić pracę dystrybucji i uwolnić operatora od części dodatkowych inwestycji. Takich informacji jednak nie uzyskujemy. Nie wiem do końca, gdzie leży problem. 

To gminy tworzą i realizują lokalną politykę energetyczną i mogłyby skutecznie pomóc w rozwoju odnawialnych źródeł energii i energetyki obywatelskiej w sposób uwzględniający uwarunkowania sieciowe. Narzędziem mogą być gminne plany energetyczne. Tworząc te plany można wystąpić do zakładów energetycznych z zapytaniem, gdzie są jakieś obszary zagrożone dostawami (istotne w kontekście rozwoju instalacji pomp ciepła), lub w których istnieje niebezpieczeństwo braku możliwości odbioru nadwyżek energii z instalacji OZE do sieci elektroenergetycznej. Jednak odpowiedź zwykle jest taka, że wszędzie jest wszystko w porządku i tym samym nie ma podstawy do synchronizacji działań po stronie odbiorców/prosumentów i spółek dystrybucyjnych, które mogłyby przyspieszyć i zmniejszyć koszty transformacji energetycznej .     

Wiedzielibyśmy, gdzie lokować inwestycje OZE, gdzie niezbędne są magazyny lub rozwój sieci. Czy magazyny powinny być u każdego prosumenta, czy może raczej w jakichś określonych punktach sieci dystrybucyjnej?     

„Mój Prąd” i wsparcie zakupu magazynów energii

Wróćmy jednak do samego programu „Mój Prąd”. Bo sytuacja wygląda następująco… program ten nadal funkcjonuje. Wciąż publiczne środki są na to wydawane. Nie mamy już systemu rozliczeń net metering dla nowych prosumentów, a mamy net billing. Czyli część osób jest zniechęcona z tego powodu, że tak to wygląda. Z drugiej strony jeszcze mamy taką rzecz  – i to mnie interesuje z punktu widzenia sensowności polityk publicznych – że wspieramy magazyny energii również u osób, które już wcześniej zainstalowały fotowoltaikę. To są często osoby ponadprzeciętnie zamożne. Już wcześniej wydatkowały swoje pieniądze na fotowoltaikę. Teraz stać ich, żeby wyłożyć kolejne na magazyn. Czy jest w ogóle sens takiej polityki publicznej, żeby dotować te magazyny energii u zamożniejszych osób? Pewnie duża część z nich mogłaby sobie na to pozwolić samodzielnie. 

To ja potwierdzę pana wątpliwości. Moja wypowiedź właśnie do tego zmierzała, że gdybyśmy wiedzieli, w których obszarach możemy odnieść jako społeczeństwo korzyści z magazynowania energii, to – na przykład – moglibyśmy uniknąć części inwestycji sieciowych. Wtedy takie magazyny, które odciążają nam sieć w tych obszarach, byłyby zasadne. Natomiast nie będzie to na pewno dotyczyć wszystkich miejsc w jednakowym stopniu. Pana obawy w tym sensie są słuszne.

Dopłaty do magazynów energii w programie „Mój Prąd” to rzecz, w przypadku której wydaje się brakować spójności. Traktujemy to jako sposób na rozdanie określonej puli pieniędzy, co ma skutkować sprzedażą określonych ilości urządzeń i pobudzić rynek. Takie założenie powinno być jednak poprzedzone analizami tego, co dokładnie chcemy osiągnąć.  

W tej chwili moja obawa jest taka, że z programu korzystają osoby, które chcą sobie zapewnić określone, bardziej luksusowe rozwiązania, poprzez posiadanie magazynów energii. Korzystają przy tym z publicznego wsparcia. Poprzez luksus mam na myśli to, że inwestycje te nie są konieczne z punktu widzenia rozwoju sieci. Spełniają natomiast osobiste aspiracje osób instalujących, związane np. z bezpieczeństwem energetycznym indywidualnego gospodarstwa domowego.  

„Program »Mój Prąd« w obecnej formie (…) nie adresuje potrzeb transformacji energetycznej”

Co więc moglibyśmy zrobić lepiej?

Program „Mój Prąd” w obecnej formie, rozdający pieniądze bez jasno określonego celu, nie adresuje potrzeb transformacji energetycznej. Skupienie na liczbie prosumentów, bez uwzględnienia lokalnych potrzeb i uwarunkowań może nie przynosić oczekiwanych korzyści. Brakuje jasnego pomysłu na to, jak „Mój Prąd” miałby wspierać transformację energetyczną.

Programy wsparcia OZE ze środków europejskich przekształcają się z dotacyjnych na pożyczkowe. Zakłada się, że technologie są wystarczająco rozwinięte i mechanizmy rynkowe są coraz bardziej wystarczające dla ich upowszechnienia. Pamięć o wcześniejszych warunkach wciąż jednak kształtuje oczekiwania prosumentów, wszyscy chcieliby dotacji i net meteringu. 

Jednak już pojawiają się problemy z rozliczaniem projektów fotowoltaicznych ze środków unijnych, ponieważ ilość wyprodukowanej energii jest niższa, niż przewidywano, głównie z powodu wyłączeń instalacji. 

Widać tu brak synchronizacji między wsparciem unijnym dla indywidualnych odbiorców a funduszami na rozwój infrastruktury energetycznej. To pokazuje brak sensownej koordynacji i podkreśla potrzebę efektywniejszych regulacji dotyczących prosumentów zbiorowych i społeczności energetycznych. Tego rodzaju formuły współpracy prosumentów mogłyby pozwolić na lepsze zarządzanie wytwarzaną energią. 

Obecnie dyskusja często skupia się na szczegółach programu „Mój Prąd”, takich jak dopłaty do określonych urządzeń, zamiast na szerszym wpływie na transformację energetyczną. 

Środki i warunki przyłączenia do sieci muszą skutecznie motywować do budowania wiedzy wśród prosumentów o racjonalnym gospodarowaniu energią. Powinny zachęcać do poszukiwania sposobów na przenoszenie obciążeń na porę dzienną, wspierając zakup inteligentnych urządzeń. Programy takie jak „Mój Prąd” mają na celu pobudzenie rynku urządzeń, koncentrując się na oczekiwaniach producentów i dystrybutorów, bardziej niż na realnych potrzebach prosumentów lub celach transformacji energetycznej. 

„Zaskakująca była liczba osób nieświadomych, że ich instalacje fotowoltaiczne nie gwarantują zasilania podczas wyłączeń sieci”

No dobrze. A gdybyśmy nie myśleli o powrocie do net meteringu, tylko dalej brnęli w kierunku rozliczania energii prosumentów w powiązaniu z jej wartością rynkową. Czy widzi Pan szanse, by w takim wydaniu fotowoltaika była czymś atrakcyjnym dla szerszych grup społecznych? A nawet czymś powszechnym? 

Wierzę, że jest to możliwe, ale wymaga budowania kompetencji. Zaskakująca dla mnie osobiście była liczba osób nieświadomych, że ich instalacje fotowoltaiczne nie gwarantują zasilania podczas wyłączeń sieci. Pokazuje to, że decyzje inwestycyjne często były podejmowane bez pełnej wiedzy. Możliwości oferowane przez działanie taryf dynamicznych i magazynów energii są ogromne. Skorzystanie z nich może być jednak ograniczone przez brak wiedzy i kompetencji.

Nie jestem pewien, jak duża część społeczeństwa, będzie w stanie samodzielnie odnaleźć się w formule dynamicznych taryf. Szczególnie może to być problematyczne dla tych, których chcielibyśmy najbardziej wspierać, czyli np. osoby dotknięte ubóstwem energetycznym. Może to firmy dystrybucyjne powinny w tym zakresie oferować jakiś rodzaj wsparcia?

Potencjał wykorzystania energetyki prosumenckiej jest obecnie ogromny. Do pełnego zaspokojenia naszych potrzeb energią z rozproszonych źródeł odnawialnych droga jest jeszcze długa. 

Jakie jeszcze problemy napotyka efektywny rozwój energetyki prosumenckiej?

Jest ich z pewnością wiele. Jednym z nich jest to, że  obecnie operatorzy systemów dystrybucyjnych są ograniczeni prawnie do roli pośredników energii. Nie mogą np. budować magazynów energii, które mogłyby poprawić bilansowanie sieci, oprócz tych niezbędnych ze względów operacyjnych. Zaskoczyło mnie, jakie są prawne ograniczenia w tym zakresie. 

Wydaje mi się, że operatorzy systemów dystrybucyjnych powinni aktywnie wykorzystywać prosumentów i wskazywać, gdzie przydałby się nadmiar energii oraz gdzie potrzebne są magazyny. Jest problem z aktywną postawą operatorów, która mogłaby optymalizować inwestycje w odnawialne źródła i magazyny energii, obecnie nadal drogie w stosunku do zgromadzonej energii.

_

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/wjarek

Autor

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.